Kilka kolejnych dni było dla mnie okresem dość
dużej melancholii. Dużo zastanawiałem się nad całym swoim życiem. I
uświadomiłem sobie wiele rzeczy. Jakby chociaż to, że nigdy tak naprawdę nie
próbowałem szukać swojej rodziny, jedynych krewnych, których obecnie mogę
posiadać. Po śmierci Harry'ego poczułem, jakbym stracił wszystko. Dosłownie
wszystko. Nie chodzi tylko o to, że był on moją jedyną rodziną, lecz o to, że
teraz nie było już żadnej stabilności w moim życiu. Mimo, że nadal miałem
wspaniałych przyjaciół, to czułem się dość osamotniony.
W piątek, czyli trzy dni przed powrotem do Hogwartu razem z Niallem oraz Taylor udaliśmy się na ulicę Pokątną w celu zrobieniu zakupów. Pierwszym sklepem, który odwiedziliśmy był sklep z książkami. Musieliśmy kupić niektóre nowe. Następnie sklep z artykułami typowo magicznymi, kociołki, nowe pióra. Gdy te sprawy zostały załatwione, poszedłem z Niallem, bo Tay miała się spotkać z koleżankami, do Magicznej Szafy. Zdecydowanie musiałem kupić sobie nowe ubrania. Co prawda nie miałem za wiele pieniędzy, ale na odzież powinno wystarczyć. Weszliśmy do środka i przywitał nas zapach nowości. Charakterystyczny zapach czegoś co nie było jeszcze używane. Od razu ruszyliśmy w stronę ubrań i następne dwie godziny spędziliśmy na poszukiwaniu odpowiednich strojów. Ja kupiłem dwie pary rurek dżinsowych, czarne oraz szare, kilka t-shirtów, dwie bluzy oraz kurtkę. Niall zrobił podobne zakupy. Po zapłacenia miłej pani ekspedientce, zmniejszyliśmy torby, schowaliśmy do kieszeni i ruszyliśmy do sklepu sportowego, czyli inaczej: sklep z miotłami. Osobiście nie byłem jakimś wielkim fanem latania i gry w quidittcha. Nie lubiłem i tyle. Za to Niall wręcz uwielbiał, a ja jako wierny przyjaciel go wspierałem. Weszliśmy i blondyn od razu podszedł do najnowszego modelu na wystawie. Przyglądał mu się z tak wielkim uczuciem w oczach, że aż mnie to poraziło. Podszedłem do niego i objąłem od tyłu.
- Chyba się zakochałeś, co? - zachichotałem cicho, obserwując go.
- Jest taka śliczna. - powiedział cicho, dotykając drewnianej powłoki, a ja zacząłem się śmiać. - No i z czego się chichrasz? - burknął chłopak i uderzył mnie na żarty w brzuch. Zacząłem śmiać się jeszcze bardziej.
- Oj Niall, Niall. Kupię Ci ją na urodziny, okej? - zamruczałem i przytuliłem go.
- Naprawdę? - szepnął podekscytowany.
- Tak. Jeśli starczy mi galeonów to kupię. - obiecałem mu i ucałowałem czule w czoło.
- Proszę, proszę. Kogo my tu mamy. - usłyszałem szyderczy głos tuż za sobą. Przymknąłem oczy i zacząłem błagać, żebym tylko się przesłyszał. Westchnąłem cicho i puściłem blondyna, powoli się odwracając. Przede mną stał w całej swej okazałości, znienawidzony przeze mnie uczeń Hogwartu wraz ze swoją świtą.
Louis Tomlinson - wysoki szatyn, o lazurowych oczach, delikatnych kościach policzkowych, ogólnie dość kobiecej urodzie. Czysto krwisty. Wyznający zasadę, iż kto nie jest z rodzin czarodziejskich nie powinien mieć wstępu do świata magii. Jeden z najbogatszych uczniów, a raczej bratanek najgorszego profesora w całej szkole. I oczywiście znajdował się w jego domu. Bratanek Snape'a. Ślizgon. A tuż za nim stał Zayn Malik oraz Stan Lucas. Obaj byli jego przyjaciółmi. Głównie z nimi trzymał się w szkole. Pierwszy z nich był dość szczupłym brunetem, o brązowych oczach oraz dużej ilości tatuaży na swym umięśnionym ciele. Ciche zauroczenie mego najlepszego przyjaciela. A ten drugi.. no cóż. Wysoki szatyn, ciemne oczy, gra w quidittcha na pozycji szukającego. Chodzi z uroczą dziewczyną, Lily. Osobiście nie mam pojęcia co ona w nim wodzi.
- Tomlinson. - warknąłem cicho.
- Styles. Jak miło Cię znowu widzieć. - zaśmiał się sarkastycznie. Wywróciłem oczami.
- Czego chcesz? - zapytałem prosto.
- Ależ niczego. Przyszedłem po prostu zapytać co u Ciebie słychać. - mruknął.
W piątek, czyli trzy dni przed powrotem do Hogwartu razem z Niallem oraz Taylor udaliśmy się na ulicę Pokątną w celu zrobieniu zakupów. Pierwszym sklepem, który odwiedziliśmy był sklep z książkami. Musieliśmy kupić niektóre nowe. Następnie sklep z artykułami typowo magicznymi, kociołki, nowe pióra. Gdy te sprawy zostały załatwione, poszedłem z Niallem, bo Tay miała się spotkać z koleżankami, do Magicznej Szafy. Zdecydowanie musiałem kupić sobie nowe ubrania. Co prawda nie miałem za wiele pieniędzy, ale na odzież powinno wystarczyć. Weszliśmy do środka i przywitał nas zapach nowości. Charakterystyczny zapach czegoś co nie było jeszcze używane. Od razu ruszyliśmy w stronę ubrań i następne dwie godziny spędziliśmy na poszukiwaniu odpowiednich strojów. Ja kupiłem dwie pary rurek dżinsowych, czarne oraz szare, kilka t-shirtów, dwie bluzy oraz kurtkę. Niall zrobił podobne zakupy. Po zapłacenia miłej pani ekspedientce, zmniejszyliśmy torby, schowaliśmy do kieszeni i ruszyliśmy do sklepu sportowego, czyli inaczej: sklep z miotłami. Osobiście nie byłem jakimś wielkim fanem latania i gry w quidittcha. Nie lubiłem i tyle. Za to Niall wręcz uwielbiał, a ja jako wierny przyjaciel go wspierałem. Weszliśmy i blondyn od razu podszedł do najnowszego modelu na wystawie. Przyglądał mu się z tak wielkim uczuciem w oczach, że aż mnie to poraziło. Podszedłem do niego i objąłem od tyłu.
- Chyba się zakochałeś, co? - zachichotałem cicho, obserwując go.
- Jest taka śliczna. - powiedział cicho, dotykając drewnianej powłoki, a ja zacząłem się śmiać. - No i z czego się chichrasz? - burknął chłopak i uderzył mnie na żarty w brzuch. Zacząłem śmiać się jeszcze bardziej.
- Oj Niall, Niall. Kupię Ci ją na urodziny, okej? - zamruczałem i przytuliłem go.
- Naprawdę? - szepnął podekscytowany.
- Tak. Jeśli starczy mi galeonów to kupię. - obiecałem mu i ucałowałem czule w czoło.
- Proszę, proszę. Kogo my tu mamy. - usłyszałem szyderczy głos tuż za sobą. Przymknąłem oczy i zacząłem błagać, żebym tylko się przesłyszał. Westchnąłem cicho i puściłem blondyna, powoli się odwracając. Przede mną stał w całej swej okazałości, znienawidzony przeze mnie uczeń Hogwartu wraz ze swoją świtą.
Louis Tomlinson - wysoki szatyn, o lazurowych oczach, delikatnych kościach policzkowych, ogólnie dość kobiecej urodzie. Czysto krwisty. Wyznający zasadę, iż kto nie jest z rodzin czarodziejskich nie powinien mieć wstępu do świata magii. Jeden z najbogatszych uczniów, a raczej bratanek najgorszego profesora w całej szkole. I oczywiście znajdował się w jego domu. Bratanek Snape'a. Ślizgon. A tuż za nim stał Zayn Malik oraz Stan Lucas. Obaj byli jego przyjaciółmi. Głównie z nimi trzymał się w szkole. Pierwszy z nich był dość szczupłym brunetem, o brązowych oczach oraz dużej ilości tatuaży na swym umięśnionym ciele. Ciche zauroczenie mego najlepszego przyjaciela. A ten drugi.. no cóż. Wysoki szatyn, ciemne oczy, gra w quidittcha na pozycji szukającego. Chodzi z uroczą dziewczyną, Lily. Osobiście nie mam pojęcia co ona w nim wodzi.
- Tomlinson. - warknąłem cicho.
- Styles. Jak miło Cię znowu widzieć. - zaśmiał się sarkastycznie. Wywróciłem oczami.
- Czego chcesz? - zapytałem prosto.
- Ależ niczego. Przyszedłem po prostu zapytać co u Ciebie słychać. - mruknął.
-
Bo Ci uwierzę. Czego do cholery chcesz Tomlinson? - warknąłem.
- Niczego, Styles. Chciałem tylko zapytać czy to prawda, że jesteś odpowiedzialny za śmierć Pottera? - zapytał, a ja zamarłem i wpatrywałem się w niego. Co? Czy on właśnie powiedział..? Ale..?
- Spierdalaj Tomlinson. - odezwał się nagle Niall. Spojrzałem na niego z wdzięcznością.
- No co? Chciałeś się tylko dowiedzieć prawdy. Czy faktycznie Styles wydał go Czarn..
- Zamknij pysk i wypierdalaj stąd! - warknął po raz kolejny blondyn i podszedł do chłopaka, odpychając go mocno. Ten tylko prychnął, po czym poprawił swoją kurtkę i warknął.
- I tak się dowiem prawdy. A wtedy będziesz skończony! - wysyczał mi w twarz, po czym wyszedł razem ze swą świtą. Stałem tam i wpatrywałem się w zamknięte za nim drzwi. Nie wiedziałem co mam zrobić. Co powiedzieć. Czy on naprawdę mógł sądzić, że mogłem zrobić coś swojemu kuzynowi? Jedynej rodzinie? Jedynej osobie, która podtrzymywała mnie przed totalnym zwariowaniem? Jak on mógł tak pomyśleć?
- Harry? – usłyszałem. Powoli spojrzałem na swojego przyjaciela, który wpatrywał się we mnie z współczuciem w oczach. – Już spokojnie. Wszystko będzie dobrze. Znajdźmy Taylor i wróćmy do domu.
- Okej. – szepnąłem cicho i wyszliśmy, chcąc znaleźć naszą przyjaciółkę.
- Niczego, Styles. Chciałem tylko zapytać czy to prawda, że jesteś odpowiedzialny za śmierć Pottera? - zapytał, a ja zamarłem i wpatrywałem się w niego. Co? Czy on właśnie powiedział..? Ale..?
- Spierdalaj Tomlinson. - odezwał się nagle Niall. Spojrzałem na niego z wdzięcznością.
- No co? Chciałeś się tylko dowiedzieć prawdy. Czy faktycznie Styles wydał go Czarn..
- Zamknij pysk i wypierdalaj stąd! - warknął po raz kolejny blondyn i podszedł do chłopaka, odpychając go mocno. Ten tylko prychnął, po czym poprawił swoją kurtkę i warknął.
- I tak się dowiem prawdy. A wtedy będziesz skończony! - wysyczał mi w twarz, po czym wyszedł razem ze swą świtą. Stałem tam i wpatrywałem się w zamknięte za nim drzwi. Nie wiedziałem co mam zrobić. Co powiedzieć. Czy on naprawdę mógł sądzić, że mogłem zrobić coś swojemu kuzynowi? Jedynej rodzinie? Jedynej osobie, która podtrzymywała mnie przed totalnym zwariowaniem? Jak on mógł tak pomyśleć?
- Harry? – usłyszałem. Powoli spojrzałem na swojego przyjaciela, który wpatrywał się we mnie z współczuciem w oczach. – Już spokojnie. Wszystko będzie dobrze. Znajdźmy Taylor i wróćmy do domu.
- Okej. – szepnąłem cicho i wyszliśmy, chcąc znaleźć naszą przyjaciółkę.
~ * ~
- Tak
powiedział!? On chyba zwariował! – wykrzyczała Taylor, gdy wieczorem
siedzieliśmy w salonie, pijąc gorącą czekoladę.
- Najwyraźniej kasa siadła mu na mózg jeszcze bardziej niż zawsze. – mruknął Niall.
- Ale dlaczego rozpuszczają takie plotki? Kto to w ogóle rozpowiedział?! Przecież Harry nie miał nic wspólnego ze śmiercią Pottera! Ba! Tym bardziej nie wydałby go Voldemortowi. – mówiła dziewczyna.
- Przestań! Nie wypowiadaj jego imienia! – wykrzyczał Niall.
- Dalej się go boisz? – odezwałem się pierwszy raz tego wieczora. Blondyn spojrzał na mnie niepewnie.
- To nie tak. Po prostu tyle czasu żyliśmy w strachu przed nim, że teraz nie mogę zrozumieć, iż on naprawdę może nie żyć. Ciągle nie mogę tego zaakceptować. Czuję przed tym strach i tyle. - powiedział cicho chłopak i spuścił wzrok w dół. Westchnąłem cicho i podszedłem do niego, przytulając go mocno.
- Wszystko już dobrze kochanie. - szepnąłem czule. - Nie bój się. Pamiętaj zawsze Cię obronie. A jego już nie ma. Nic Ci nie zagraża. Naprawdę. - chłopak pokiwał głową i przez chwilę siedzieliśmy w ciszy.
- Harry? - usłyszałem nagle głos Maury.
- Tak? - uniosłem na nią swój wzrok.
- Przyszedł do Ciebie list. Z Ministerstwa. - powiedziała cicho, przyglądając mi się.
- Z Ministerstwa? - zapytałem zdziwiony, biorąc od niej kopertę.
- Tak. Przyszedł dziś popołudniu. - wyjaśniła i wyszła. Wzruszyłem ramionami i wyjąłem kartkę ze środka, czytając ją pobieżnie.
- O ja pierdziele. - szepnąłem po przeczytaniu listu.
- Najwyraźniej kasa siadła mu na mózg jeszcze bardziej niż zawsze. – mruknął Niall.
- Ale dlaczego rozpuszczają takie plotki? Kto to w ogóle rozpowiedział?! Przecież Harry nie miał nic wspólnego ze śmiercią Pottera! Ba! Tym bardziej nie wydałby go Voldemortowi. – mówiła dziewczyna.
- Przestań! Nie wypowiadaj jego imienia! – wykrzyczał Niall.
- Dalej się go boisz? – odezwałem się pierwszy raz tego wieczora. Blondyn spojrzał na mnie niepewnie.
- To nie tak. Po prostu tyle czasu żyliśmy w strachu przed nim, że teraz nie mogę zrozumieć, iż on naprawdę może nie żyć. Ciągle nie mogę tego zaakceptować. Czuję przed tym strach i tyle. - powiedział cicho chłopak i spuścił wzrok w dół. Westchnąłem cicho i podszedłem do niego, przytulając go mocno.
- Wszystko już dobrze kochanie. - szepnąłem czule. - Nie bój się. Pamiętaj zawsze Cię obronie. A jego już nie ma. Nic Ci nie zagraża. Naprawdę. - chłopak pokiwał głową i przez chwilę siedzieliśmy w ciszy.
- Harry? - usłyszałem nagle głos Maury.
- Tak? - uniosłem na nią swój wzrok.
- Przyszedł do Ciebie list. Z Ministerstwa. - powiedziała cicho, przyglądając mi się.
- Z Ministerstwa? - zapytałem zdziwiony, biorąc od niej kopertę.
- Tak. Przyszedł dziś popołudniu. - wyjaśniła i wyszła. Wzruszyłem ramionami i wyjąłem kartkę ze środka, czytając ją pobieżnie.
- O ja pierdziele. - szepnąłem po przeczytaniu listu.
- Co się stało,
Hazz? Czego od ciebie chcą? - zapytał Niall, widząc szok na mojej
twarzy.
- Jutro odwiedzi nas sam Minister Magii, aby odczytać przede mną testament mojego kuzyna. - szepnąłem zszokowany.
- O ja. - mruknęła Taylor, obserwując mnie.
- Ta. Jutro o godzinie 10 rano.
- Czyli się wzbogacisz. - zachichotał blondyn. Uśmiechnąłem się lekko i skinąłem głową.
- Nie spodziewałem się. - mruknąłem cicho.
- No, a komu innemu miałby coś przepisać, jak nie tobie. Jesteś jego jedyną rodziną. - wyjaśniła dziewczyna. - A teraz ruszać się, idziemy spać. - zarządziła i posłusznie wstaliśmy, idąc do sypialni Irlandczyka.
- Jutro odwiedzi nas sam Minister Magii, aby odczytać przede mną testament mojego kuzyna. - szepnąłem zszokowany.
- O ja. - mruknęła Taylor, obserwując mnie.
- Ta. Jutro o godzinie 10 rano.
- Czyli się wzbogacisz. - zachichotał blondyn. Uśmiechnąłem się lekko i skinąłem głową.
- Nie spodziewałem się. - mruknąłem cicho.
- No, a komu innemu miałby coś przepisać, jak nie tobie. Jesteś jego jedyną rodziną. - wyjaśniła dziewczyna. - A teraz ruszać się, idziemy spać. - zarządziła i posłusznie wstaliśmy, idąc do sypialni Irlandczyka.
~ * ~
- Nie denerwuj
się tak. - próbowała uspokoić mnie Tay.
- Zaraz przybędzie tutaj sam Korneliusz Knot. Jak mam się nie denerwować?! - jęknąłem, poprawiając marynarkę, którą miałem na sobie. Byłem naprawdę zestresowany tym co miało się stać. Chodziłem po salonie, ciągle spoglądając na zegar. Zostało jeszcze dziesięć minut. Westchnąłem i usiadłem na fotelu, jednak wstałem z niego pięć sekund później.
- Na litość boską! Uspokój się Harry! - zarządziła blondynka. - Usiądź choć na chwilę, bo przez ciebie kręci mi się już w głowie. - warknęła i popchnęła mnie na fotel. Westchnąłem cicho.
- Przepraszam. Po prostu stresuje się tym wszystkim. - potarłem twarz dłonią, przeczesując włosy.
- Wszystko będzie okej. - powiedział Niall i nagle z kominka państwa Horan wyszedł sam Minister Magii w kłębach dymu i zielonych płomieni. Natychmiast wstałem i podszedłem bliżej.
- Dzień dobry. - powiedziałem do mężczyzny.
- Zaraz przybędzie tutaj sam Korneliusz Knot. Jak mam się nie denerwować?! - jęknąłem, poprawiając marynarkę, którą miałem na sobie. Byłem naprawdę zestresowany tym co miało się stać. Chodziłem po salonie, ciągle spoglądając na zegar. Zostało jeszcze dziesięć minut. Westchnąłem i usiadłem na fotelu, jednak wstałem z niego pięć sekund później.
- Na litość boską! Uspokój się Harry! - zarządziła blondynka. - Usiądź choć na chwilę, bo przez ciebie kręci mi się już w głowie. - warknęła i popchnęła mnie na fotel. Westchnąłem cicho.
- Przepraszam. Po prostu stresuje się tym wszystkim. - potarłem twarz dłonią, przeczesując włosy.
- Wszystko będzie okej. - powiedział Niall i nagle z kominka państwa Horan wyszedł sam Minister Magii w kłębach dymu i zielonych płomieni. Natychmiast wstałem i podszedłem bliżej.
- Dzień dobry. - powiedziałem do mężczyzny.
- Ach Harry.
Witaj. - powiedział pan Knot i otrzepał swoją szatę, po czym podał mi swą dłoń.
Ścisnąłem ją i powiedziałem, wskazując na fotel.
- Proszę. Niech
Pan usiądzie. - zajął wskazane miejsce, po czym ściągnął swój melonik z głowy.
Wziął swą mini walizkę i wyjął z niej czarną teczkę. Usiadłem na przeciwko niego, a
Taylor i Niall stanęli za mną.
- Więc Harry.
Jak już wiesz, przybyłem tu aby odczytać testament, sporządzony przez Twego
kuzyna, Harry'ego Pottera. Z racji tego, iż nie miał on żadnej rodziny poza
Tobą, a Ty jesteś jeszcze nie pełnoletni, dokumenty zostały przekazane mi, abym
umożliwił Ci zapoznanie się z nimi. Więc, czy możemy przejść do odczytania?
- Tak,
oczywiście. - powiedziałem cicho. Pan minister otworzył teczkę i wydobył
dokumenty.
Ja, Harry Potter,
ostatni ze Szlachetnego rodu Potterow, syn Lily i Jamesa, chciałbym wszystkim
oznajmić swoją ostatnią wolę. Dodam, że skoro jestem już martwy to mam
nadzieję, iż udało mi się uwolnić świat Magii od czarnych mocy Lorda
Voldemorta.
Po pierwsze: Hedwigę,
którą kochałem ponad wszystko i była moją towarzyszka przez całe, dość trudne
życie, chciałbym przekazać Hagridowi. Wierzę, że zajmie się nią jeszcze lepiej
niż ja.
Po drugie: Błyskawica,
który była bardzo trafionym prezentem od mego ojca chrzestnego, chciałbym
podarować memu przyjacielowi, Ronowi Weasley'owi, którzy na pewno dobrze
ją wykorzysta.
Po trzecie: cały majątek
znajdujący się w mojej skrytce zostaje oddany w posiadanie mojemu wspaniałemu
kuzynowi Harry’emu Stylesowi razem z domem w Dolinie Godryka.
Po czwarte: mój tajny
projekt nad którym pracowałem ostatnimi laty, chcę przekazać mojej wiernej
przyjaciółce Hermionie Granger. Wiem, że dobrze się tym zaopiekujesz i
doprowadzisz do końca.
Na koniec dodam tylko,
żebyście nie smucili się moją śmiercią. Jeśli pokonałem mego wroga, śmierć ta
był taka, jaką chciałem zginąć.
Harry Potter
Pan Minister
skończył czytać, po czym schował dokumenty i podał mi dwa klucze. Do domu i
skrytki w banku. Spojrzałem na to niepewnie i wziąłem do ręki.
-
Tak więc. To wszystko, Harry. Przyjmij moje najszczersze kondolencje. Pan
Potter był i zostanie na zawsze kimś bardzo ważnym w świecie Magii. - uścisnął
mi dłoń, po czym pożegnał się i po chwili zniknął w płomieniach, w kominku.
Westchnąłem cicho i opadłem na fotel.
-
No to ładnie. - mruknął Niall i usiadł naprzeciwko. Wpatrywałem się w klucze,
leżące w mojej dłoni.
-
Dostałem dom. I skrytkę. - mruknąłem, ciągle lekko zszokowany. Potarłem skroń.
- Chcę tam pojechać. - oznajmiłem nagle.
-
Co? - powiedziała zaskoczona Taylor.
-
Chcę zobaczyć ten dom. Udam się tam jutro. Bo pojutrze wyjeżdżamy. Nie chcę by
był pusty albo przynajmniej jakoś go trzeba będzie zabezpieczyć. - powiedziałem
cicho, obracając przedmiot w dłoni.
-
Mamy jechać z Tobą? - zapytał Niall.
-
Nie trzeba. Dam sobie radę. - uśmiechnąłem się delikatnie. - Ale teraz jestem
zmęczony. - westchnąłem.
-
Idziemy do łóżka? - zapytał Niall.
-
Ty go już tak do łóżka nie ciąg. Bo pomyślę, że chcesz mu coś zrobić. - zachichotała
blondynka.
-
Nie bój się. Nie dam się zgwałcić. - zachichotałem cicho. - Ale tak. Poszedłbym
jeszcze pospać.
-
To chodź. - skinął na mnie, po czym wstałem i ucałowałem Taylor w policzek.
-
Dziękuję. - szepnąłem i razem z przyjacielem poszedłem do jego sypialni. Gdy
tylko przekroczyłem próg, rzuciłem się na świeżą pościel. Przymknąłem oczy, rozkoszując
się świeżym zapachem. Nagle poczułem dłonie na ramionach, które powoli masowały
moją napięta skórę.
-
Mm.. Ty zawsze wiesz czego mi potrzeba. - westchnąłem z uśmiecham.
-
Dbam o Ciebie. To wszystko. - powiedział blondyn i powoli zjeżdżał dłońmi na
moje plecy, a następnie boki.
-
Mmm... tak mogę umierać. - szepnąłem zadowolony. Po chwili poczułem usta
chłopaka tuż przy moim uchu, gdzie delikatnie gryzły i ssały moją skórę. Westchnąłem
cicho i przymknąłem powieki. Jego usta powoli zeszły niżej, na moją szyję i
powoli całowały skórę. - Mm... Niall. - szepnąłem czule. Chłopak powoli
odwrócił mnie przodem do siebie i usiadł na moich biodrach, całując moje
usta.
-
Co ty na to.. - szepnął. - .. abym przygotował nam kąpiel... z dużą ilością bąbelków...
płynem zapachowym.. i zrobię Ci masaż? - zamruczał w moje wargi, wsuwając
dłonie pod moją koszulę.
-
Mm.. to bardzo kuszące. - szepnąłem w jego usta i złapałem go za pośladki.
Blondyn pisnął i zachichotał cicho, schodząc ze mnie.
-
Za dziesięć minut w mojej łazience. - po czym musnął moje usta i poszedł z
stronę łazienki. Uśmiechnąłem się lekko i opadłem na poduszki, przymykając
oczy. Cóż. Zdecydowanie kochałem swojego przyjaciela. Zawsze wie czego mi
potrzeba i jak poprawić mi humor. Jest kimś naprawdę wyjątkowym w moich oczach.
Zdjąłem spodnie, koszulę, skarpetki i buty, w samych bokserkach idąc do łazienki.
Gdy przekroczyłem próg, do moich nozdrzy dotarł wspaniały zapach wanilii i
czekolady. W pomieszczeniu unosiła się para, a mój przyjaciel właśnie pozbawiał
się ubrań. Podszedłem i objąłem go od tyłu.
-
Kocham Cię Niall. - szepnąłem mu do ucha.
-
Ja Ciebie też. Jesteś najlepszym przyjacielem na świecie. - powiedział.
-
Wiem. - zaśmiałem się i rozebrałem nas do końca, po czym weszliśmy do wody. Usiadłem
miedzy nogami chłopaka, opierając plecy o jego klatkę piersiową. - Mm.. jak
przyjemnie. - westchnąłem. Po chwili poczułem dłonie chłopaka na moim brzuchu i
odprężyłem się całkowicie. To było to.
~ * ~
-
Na pewno chcesz się tam przenieść sam? - zapytała Taylor po raz setny już tego
ranka. Wzniosłem oczy do góry, modląc się o cierpliwość.
-
Tak. Dam sobie radę. - powtórzyłem któryś już raz. Dziewczyna mruknęła coś pod
nosem.
-
Masz być ostrożny! - powiedział Niall, patrząc mi w oczy.
-
Będę. Obiecuję. - ucałowałem dziewczynę w policzek, po czym przytuliłem
chłopaka i wszedłem do ich kominka.
-
Potterland! - powiedziałem wyraźnie i rzuciłem w siebie pył, po czym zniknąłem
w zielonych płomieniach. Poczułem to znajome uczucie w brzuchu, gdy nagle
natrafiłem na barierę. Tak jakby zatrzymałem się wewnątrz kominka i nie mogłem
wejść dalej. Spanikowałem, miotając się w celu uwolnienia. Nagle coś przyszło
mi do głowy i zamknąłem oczy, skupiając się po czym przemówiłem mową węży.
-
Wpuść mnie. - i w tym momencie poczułem jak wypadam z kominka na wypastowana
podłogę. Podniosłem się, otrzymując szatę i wyciągnąłem różdżkę, tak na wszelki
wypadek zupełnie. Powoli rozejrzałem się po pomieszczeniu. Znajdowałem
się właśnie w salonie. Był w jasnych kolorach fioletu. Na środku stał niewielki
stolik, a wokół niego pięć foteli ze skóry. Na ścianach wisiały obrazy
przedstawiające przodków mego kuzyna. Jego rodzice, Lily i James, jego ojciec
chrzestny - Syriusz. Na innej ścianie portret byłego dyrektora szkoły - Albusa
Dumbeldora. Obok niego zaś dwa obrazy przedstawiające mężczyznę i kobietę.
Podszedłem bliżej, chcąc się im przyjrzeć, lecz przerwał mi to hałas dobiegający
z pomieszczenia obok. Natychmiast uniosłem różdżkę i powoli ruszyłem w tym
kierunku. Niepewny, przepełniony strachem wychyliłem się zza rogu i już
chciałem rzucać zaklęcie, gdy dostrzegłem domowego skrzata, który ścierał kurze
z rzeźb w pomieszczeniu.
-
Och boże. - szepnąłem, a mały stworek, aż podskoczył w miejscu, obracając się i
rzucając we mnie jakaś klątwę, ale zdążyłem zrobić unik.
-
O mój boże! Panicz Harry! Ja najmocniej przepraszam! Nic panu nie jest?! -
zapytała skrzatka, podbiegając do mnie.
-
Nie. Wszystko okej. Przepraszam, nie chciałem Cię wystraszyć. - powiedziałem
delikatnie. - Byłaś skrzatką mojego kuzyna? Jak masz na imię? - zapytałem,
przyglądając jej się. Miała na sobie sukieneczkę w kolorze pudrowego różu, do
tego pantofelki i opaskę na głowie.
-
Tak. Pan Harry był moim właścicielem. Nazywam się Milla. Po jego śmierci,
zostałam sama z tym wszystkim i czekałam, aż się pan zjawi, sir. - powiedziała,
kłaniając mi się lekko. Speszyłem się trochę.
-
Och. Więc, teraz ja jestem twoim panem i tak teraz się zastanawiam co z Tobą
zrobić. Przecież nie będziesz tu sama siedziała przez całe dziesięć miesięcy. -
powiedziałem i usiadłem na krześle.
-
No cóż. Zrobię co sobie Pan zażyczy. A tym czasem, niech pan się rozejrzy, a ja
przygotuję coś do jedzenia. - skinęła w moim kierunku i zniknęła. Westchnąłem, przeczesując
włosy dłonią. No ładnie. Mając szesnaście lat dorobiłem się domu, majątku i
skrzata. Rozejrzałem się po korytarzu, dostrzegając kilka rzeźb oraz obrazy z
krajobrazami. Ruszyłem dalej. Na parterze znalazłem jeszcze obszerną kuchnie,
gdzie krzątała się Milla. Posłałem jej uśmiech i ruszyłem dalej oraz znalazłem piwniczkę,
ale nie schodziłem tam. Schodami udałem się na piętro. Zaglądnąłem do
pierwszego pomieszczenia, który okazał się być sypialnią mojego kuzyna. Łóżko
było idealnie zaścielone, uchylone okna oraz poukładane ubrania w szafie.
Westchnąłem cicho i poszedłem dalej. Minąłem dużą łazienkę oraz gabinet
Harry'ego i wszedłem do ostatniego pomieszczenia. Moja sypialnia. Podszedłem do
łóżka i przejechałem dłonią po pościeli. Westchnąłem cicho i usiadłem na
brzegu. Przyglądałem się pomieszczeniu, skanując wszystko wzrokiem. Podszedłem
powoli do szafy i otworzyłem ją, widząc puste pulki, wszystkie oprócz jednej.
Na najwyższej spoczywało średniej wielkości pudełko. Sięgnąłem po nie i
położyłem na stoliku, zdejmując pokrywę. W środku znalazłem stosik zdjęć.
Wziąłem je do ręki i usiadłem w fotelu, przeglądając je. Było wiele
przedstawiających Harry'ego oraz jego przyjaciół, rodzinę. Nagle zaintrygowało
mnie jedno z nich. Był na nim mój kuzyn w objęciach wyższego od niego
mężczyzny. Nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie był to Dracon Malfoy.
Największy wróg mego kuzyna. Siedzieli na huśtawce, patrząc sobie w oczy.
Uśmiechnąłem się niepewnie. Czyli byli razem? Może bardzo się kochali. To
dobrze, bo oznacza to, że Harry nie był samotny przed śmiercią. Ktoś o niego
dbał, troszczył się. Odłożyłem fotografię i wziąłem kolejną, zamierając. Przedstawiała
ona mnie. Mnie... w ramionach kobiety o długich, ciemnych włosach, dużych
oczach, szerokim uśmiechu. Tuż za nią stał mężczyzna. Wysoki, dość szczupły.
Obejmował nas ramionami, szeroko się uśmiechając. Odwróciłem fotografię,
czytając.
-
Anne, Harry i Ray. 1994r. - czyli.. to moi rodzice? Ale jak.. och boże.
-
Paniczu Harry. Obiad gotowy. - usłyszałem nagle glos skrzatki. Potrząsnąłem
głową i schowałem zdjęcia do środka, pomniejszając pudełko i schowałem je do kieszeni, po czym zszedłem do kuchni.
- Już nakładam. - powiedziała
Milla i po chwili przede mną pojawił się talerz pełen zupy. Spożywałem posiłek
w spokoju, zastanawiając się nad czymś.
-
Millo? - zapytałem po skończonym daniu.
-
Tak?
-
Bo tak się zastanawiałem. Może na czas gdy ja będę w szkole, przeniosłabyś się
do domu mego przyjaciela Nialla, żeby nie siedzieć tu tak sama. -
zaproponowałem. - I wpadałabyś tu raz w tygodniu sprawdzić czy wszystko okej. Nie
chce, byś siedziała tu sama. - westchnąłem.
-
Zrobię co pan każe. - powiedziała.
-
To może idź spakuj się i za chwilę byśmy ruszyli do domu państwa Horan. Temu
domowi nic nie będzie. Pole magiczne wokół jest silne i nie przedostanie się
tutaj nikt, kto nie ma pozwolenia oraz nie zna języka wężów. A samej będzie Ci
tutaj smutno i samotnie. - wyjaśniłem.
-
Co sobie tylko panicz życzy. - pstryknęła palcami, sprzątając, po czym
zniknęła. Rozejrzałem się po kuchni, wchodząc z niej i znowu trafiłem do
salonu. Mój wzrok po raz kolejny trafił na obrazy pary, której nie znałem. I
nagle wszystko stało się tak jasne. Szybko wyjąłem zdjęcie z kieszeni i porównałem
postaci z niego, do tych z obrazu. To byli Ci sami ludzie. To byli moi rodzice.
Przyglądałem się im. Bardzo przypomniałem swego tatę. Miał delikatne loczki na
głowie i zielone, iskrzące się oczy. Zaś po mamie miałem uśmiech. W identyczny
sposób marszczyła czoło. Uśmiechnąłem się smutno. Czy byłem, aż tak złym
dzieckiem, że mnie nie chcieli? Dlaczego porzucili mnie tak? Malutkie
dziecko.
-
Jestem gotowa. - usłyszałem nagle za sobą. Odwróciłem się i dostrzegłem skrzatkę,
z małą walizeczka w dłoni.
-
Zatem chodźmy. - powiedziałem i po sprawdzeniu każdego pomieszczenia, okna i
szpary, udaliśmy się do domu Nialla.
________________________________________________
kurde! już trzeci raz próbuje dodać komentarz! eh dobra zacznijmy od początku...
OdpowiedzUsuńMolly to takie cudowne imię dla skrzatki! Ale fajnie ujęłaś w ten tekst mowę o mowie węży. Nie spodziewałam się, że będzie coś o niej wspomniane! Cała akcja rozwija się w tak idealnym tempie a ja chciałam się czegoś uczepić jak jakiś hejter ale nie mogę! Louis jest ciemnym charakterem mrrrr kocham ciebie za to! Największe ffiu fiu to chyba jest z Narrym i z to mam ochotę ciebie poślubić bo to takie słodkie xd
przedtem miałam ci tyle do napisania a teraz zapomniałam co eh
Ha! już wiem!
jestem srasznie zestresowana nie wiedzą co się będzie dziać w Hogwarcie i tym ile Styles sie dowie o jego rodzicach... czy w tym ff istnieje Gemma? bo tak się zastanawiałam po prostu..
dobra już nie będę tyle pisać tylko rzyczę weny, pogodnego pisania i miłego dnia! @niewidoczna_
zajebiste!
OdpowiedzUsuń~ @cool_boo_bear
Wow.....
OdpowiedzUsuńTyle sie dzialo w tym rozdziale, ze nie wiem co napisac. Nie wiem od czego zaczac.
Pogrzeb.... spadek... skrzatka...
Jeszcze Lou... ugh...
Jakos go nie polubilam, ale na pewno z czasem sie to zmieni.
Ja jestem chyba jakas inna, bo lubie relacje Harr'ego i Nialla. Ale osobiscie wole Larrego. ♥
Jestem ciekawa czy Harry dowie sie czegos wiecej o swoich rodzicach i co bedzie dzialo sie w szkole
Dobra juz koncze, bo sie troche rozpisalam.
Rozdzial zajebisty!
Czekam nn!
@andrejjj99
Czytałam dużo ff z taką "przyjaźnią" Harry'ego z Niallem i według mnie jest to bardzo urocze ;) Całe opowiadanie zapowiada się ciekawie i na pewno będę je czytać dalej. Powodzenia w pisaniu trójkiii ! :D @KlaudiaUmerska
OdpowiedzUsuńOW lal to jest cudowne
OdpowiedzUsuńLouis ty chuju
Rozdział jest świetny . Czekam na kolejny.
OdpowiedzUsuńNiall jest słodki gdy się denerwuje .
Larry moment mhm... Louis jest czasami prawdziwym idiota .
Mimo wszystko mi się podoba. Pisz dalej.
@Kasia_Dera <3 ily!
Kurczę, Harry Potter!au pełną parą :3 Przez ułamek sekundy pojawił się Larry, ale obiektywnie patrząc to Louis jest chujem. Ja rozumiem, czarny charakter i te sprawy, ale oskarżać Harry'ego o śmierć kuzyna to przesada x.x Huh, i już myślałam, że będzie seks Narry'ego, nie wiem, czy być zawiedziona czy szczęśliwa XD Czekam na kolejny, mam nadzieję że równie wspaniały x
OdpowiedzUsuń@fallensoul19