niedziela, 30 listopada 2014

VIII.You've been so unavailable...

- Harry! - chłopak uśmiechnął się i podszedł, łapiąc moją dłoń. - Gdzieś Ty się podziewał! Tak się martwiłem!
- Na pewno. - mruknąłem cicho i zabrałem dłonie od niego. Chłopak spojrzał na mnie zdziwiony.
- Coś się stało? - zapytał.
- Nic. Nie chce o tym gadać. - mruknąłem i wstałem, chcąc uciec, ale złapał mnie za ramię.
- Nie unikaj mnie. Coś się stało, bo nie odzywasz się do mnie i gdy tylko widzisz, uciekasz na drugi koniec korytarza. - powiedział, patrząc na mnie. Westchnąłem cicho.
- Po prostu mnie zostaw, nie chce Cię znać. - powiedziałem cicho. - Idź do swojego nowego chłopaka.
- Co, jakiego nowego?! - powiedział szczerze zdziwiony.
- A co może nie całowałeś tego kolesia pod drzewem na błoniach jakoś tydzień temu co, zaprzeczysz?! - warknąłem. Chłopak zamarł i widziałem w jego oczach, że wie o czym mówię. - I nawet nie próbuj udawać, ze nie masz pojęcia o co chodzi. Widziałem Was. Więc idź sobie do niego, a mnie zostaw w spokoju. – warknąłem i ruszyłem w kierunku schodów. Szybko zbiegłem na piętro niżej i szedłem w kierunku pokoju życzeń. Powoli zaczynałem mieć tego wszystkiego dość. Dlaczego to wszystko spotyka mnie? No dlaczego? Czy ja zrobiłem cos tak strasznego, że wszystko kumuluje się na mojej osobie? Nagle poczułem jak robi mi się słabo. odruchowo przytrzymałem się jednej ze ścian. Przymknąłem powieki i wziąłem głęboki oddech.
-Harry? Jezu, kochanie wszystko dobrze? - usłyszałem za sobą głos Louisa i już po chwili chłopak podtrzymywał mnie, bym nie upadł.  
- T-tak wszystko okej. -szepnąłem i chciałem się odsunąć od niego, ale mocno trzymał mnie w talii.
-Musimy porozmawiać, zdajesz sobie z tego sprawę prawda? A teraz chodź. - powiedział i powoli prowadził mnie do przodu. Czułem jakbym zaraz miał upaść. Nie wiedziałem co się ze mną dzieje, o co chodzi. Nim się spostrzegłem zeszliśmy na sam dół do lochów i chłopak zaprowadził mnie do swojej sypialni. - Usiądź. - po czym ułożył mnie na miękkim materacu i lekko ucałował mnie w czoło.
- Po co to wszystko? Przecież i tak mnie nie chcesz. - westchnąłem cicho. 
- To nie tak. Zaraz Ci wszystko wyjaśnię, ale na razie odpocznij, a ja przyniosę Ci coś do picia, dobrze? -powiedział po czym spojrzał na mnie takim wzrokiem, że poczułem jak moje wnętrzności zmieniają się w papkę. Czyżby mu jednak choć w malutkim stopniu na mnie zależało? Wtuliłem twarz w poduszkę, która przesiąknięta była jego cudownymi perfumami. Ostatnimi czasy nie marzyłem o niczym innym, tylko o tym by wylądować w jego ramionach. Zamknąłem oczy i nie wiem kiedy zasnąłem.

***

Mój piękny sen o tym, jak siedzieliśmy z Lou na łące i kradliśmy sobie nawzajem pocałunki przerwał chłód, który nagle uderzył w moje ciało. Niechętnie otworzyłem oczy i rozejrzałem się, tłumiąc ziewnięcie w dłoni. Znajdowałem się w jakimś dziwnym pokoju. Znaczy dziwnym z znaczeniu, iż to nie mój pokój. Gdzie ja do cholery jestem? Usiadłem i spojrzałem na ubranie wiszące na jednym z krzeseł, a na nim była koszulka z napisem Tomlinson 
i wszystko stało się jasne. Jęknąłem cicho i powoli wstałem, chcąc stąd jak najszybciej uciec. Co ja do cholery robię w jego łóżku?
- Wybierasz się gdzieś? - usłyszałem głos zza siebie. Odwróciłem się z piskiem i dostrzegłem szatyna, siedzącego na jednym z foteli, obserwującego mnie z lekko przekrzywioną głową. 
- Em.. - zawahałem się, nie wiedząc co powiedzieć. - Co ja tu robię? - najbezpieczniej zadać jakiekolwiek pytanie, by uniknąć niezręcznej odpowiedzi. 
- Zasłabłeś na korytarzu, a że tutaj było najbliżej, to przyszliśmy, a ty zasnąłeś. - wyjaśnił i zajął miejsce obok mnie. Spiąłem sie, czując go tak blisko, ale z drugiej strony tak bardzo mi go brakowało w ostatnim czasie, nawet jeśli mówiłem, ze tak nie jest. - Wiesz, chyba musimy pogadać. - dodał po chwili. 
- Niby o czym? - zapytałem cicho. - Chyba nie mamy juz o czym. 
- Serio tak myślisz? Chce Ci wyjaśnić te cala pogmatwaną sytuację. To wcale nie było to na co wyglądało. 
- Czyli wcale nie lizałeś twarzy tego kolesia i nie sprawiało Ci to przyjemności? - warknąłem cicho. 
- Owszem całowałem go, ale nie sprawiało mi to nawet najmniejszej przyjemności. Uwierz mi.  - powiedział. 
- No to po co to robiłeś? - zapytałem teraz lekko zaskoczony. 
- Ponieważ założyłem sie z jednym z kolegów, przegrałem i to była moja kara, że tak to ujmę. Nie chciałem go całować, ale musiałem. - mówił i klęknął przede mną, łapiąc moje dłonie w swoje. - Chce całować tylko Ciebie. Nic nie czuje do tego chłopaka. To na Tobie mi zależy. Zrozum to. - mówił cicho, patrząc prosto w moje oczy. 
- Naprawdę? - szepnąłem cicho. 
- Serio kochanie. Nigdy więcej nikogo poza Toba nie pocałuje, obiecuję. - szeptał, gładząc mój policzek. Skinął głową. Uwierzyłem mu i to był mój największy błąd, ale o tym dowiecie się z biegiem czasu. 

***

- Zmęczony? - zapytał mnie Lou, gdy spacerowaliśmy nad jeziorem. 
- Nawet nie, po prostu wszystkiego nagle jest tak dużo. - westchnąłem. - Ale najważniejsze, że między nami wszystko juz dobrze.
- Tak to najważniejsze. – powiedział i objął mnie ramieniem, przytulając do siebie. – Nadal nie pogodziłeś się z Niallem i Tay? – zapytał nagle, gdy usiedliśmy na jednej z ławeczek.
- A skąd wiesz, że nie rozmawiamy ze sobą? – zapytałem zdziwiony.
- Powiedzmy, że mam swoje źródła o których gwarantuje Ci, że dowiesz się, gdy tylko się pogodzicie z blondaskiem. – wyjaśnił mi.
- No cóż okej. A co do Twojego pytania, to nie. Nie rozmawiamy już ponad dwa tygodnie. – mruknąłem i spojrzałem na taflę wody.
- Dlaczego? – zapytał, a ja zamyśliłem się. Co mam mu powiedzieć? Że przyjaciele mnie olali, gdy on zostawił mnie ze złamanym sercem? Nie powiem tego.
- Cóż. Gdy potrzebowałem ich najbardziej na świecie, oni mieli co innego do roboty i nawet nie zwrócili na mnie uwagi. – mruknąłem wymijająco.
- A może to Ty im na to nie pozwoliłeś. – powiedział po chwili milczenia.
- Jak ja?
- Może zauważyli, że separujesz się od wszystkiego i wszystkich, więc pomyśleli, że wolisz zostać sam ze sobą i swoimi problemami. – wyjaśnił.
- Myślisz? – mruknąłem. Może faktycznie tak było. W końcu po tym incydencie w lesie, zamknąłem się w sobie, nie odzywałem się zbytnio. Nie próbowałem nawiązać rozmowy, chowałem się. Ale w sumie w momencie gdy byłem z nimi to oni nie odzywali się ani słowem, nie pytali, nie rozpoczynali rozmowy.
- Tak, myślę, że to nie tylko ich wina. Ona leży po obu stronach. Dlatego myślę, że powinieneś wrócić teraz do zamku i szczerze z nimi porozmawiać. To najważniejsze, byście byli ze sobą szczerzy. Bez tego nie ma przyjaźni.
-Dziękuję. Chyba masz rację, Lou. – szepnąłem cicho i powoli wstałem. – Idziesz do zamku czy zostajesz? – zapytałem.
- Zostaje, umówiłem się z Zaynem, bo zaraz ma wrócić z randki i mamy się tutaj spotkać, więc nie idę. – powiedział z uśmiechem. Skinąłem głową i przytuliłem go delikatnie. – Do zobaczenia jutro. – szepnąłem.
- Pa skarbie. – powiedział i naparł lekko na moje usta. Zamknąłem oczy i oddałem się przyjemności płynącej z tej delikatnej pieszczoty. Po chwili odsunąłem się lekko i pobiegłem w stronę zamku.   

***


- Co sie z nim dzieje? -westchnąłem cicho. 
- Coś jest nie tak Niall. On sie tak nigdy nie zachowywał - powiedziała Taylor. 
- Musieliśmy zrobić cos źle. - dodałem i opadłem plecami na materac, jęcząc cicho. Brakowało mi go. Naszych rozmów, przytulanek. Brakowało mi mojego przyjaciela. Nagle usłyszeliśmy wielki huk i po kilku sekundach do pokoju wszedł Harry. Zatrzymał sie w drzwiach i popatrzył na nas po czym podbiegł i rzucił sie na mnie. Jęknąłem zaskoczony. 
- Harry? Wszystko w porządku? - zapytałem. 
- Tak bardzo was przepraszam. Wybaczcie mi. Błagam. Nie chce Was stracić. Nie zniosę tego. Nie pozwólcie mi na to. – szlochał w moje ramie cicho. Spojrzałem zaszokowany na blondynkę. Ta wzruszyła ramionami i usiadła obok nas, gładząc loczka po plecach.
- Już Harry. Cii. Co się stało? Dlaczego miałbyś nas stracić? – zapytała delikatnie. Chłopak powoli odsunął się ode mnie i spojrzał na nas załzawionymi oczami.
- Zwalałem wszystko na Was, a przecież to moja wina. Mogłem przyjść i z Wami normalnie pogadać, a ja uciekałem i chowałem się. Tak bardzo Was przepraszam. – powiedział, łapiąc mnie za dłonie. Uśmiechnąłem się do niego czule i przytuliłem do siebie.
- Wszystko dobrze kochanie. To też nasza wina. Nie pytaliśmy. Udawaliśmy, że nic się nie dzieję. Nie chcieliśmy się sami wtrącać. Stwierdziliśmy, że jeśli będziesz chciał to sam nam powiesz, a powinniśmy zapytać Ciebie. Ale najważniejsze, że już jest wszystko okej tak? Wyjaśniłeś sobie wszystko z Tomlinsonem? – zapytałem. Harry skinął głową, na co Tay powiedziała.
- Od początku wiedziałam, że między Wami będzie coś poważniejszego.
- Przestań. – westchnąłem. – Ty zawsze wszystko wiesz, pani mądralińska.
- Cicho Horan. – warknęła blondynka i przerzuciła sobie włosy przez ramię, na co Harry roześmiał się serdecznie.
- Tak za Wami tęskniłem. – po czym przytulił nas oboje. Westchnąłem z ulgą w duchu, że wszystko już jest w porządku. – A teraz Niall. – powiedział nagle i uniósł się, patrząc na mnie zaciekawionym wzrokiem.
- Słucham kochanie? – zapytałem.
- Natychmiast mi powiedz co Ty masz wspólnego z towarzystwem Lou? Skąd on wszystko wie?! – poczułem jak na jego słowa moje policzki oblewają się czerwienią.
- No bo.. tak jakby.. Em.. umawiam się z jego przyjacielem. – mruknąłem szybko, przygryzając wagę ze zdenerwowania.
- Co?! Z Zaynem?! – pisnął chłopak i uśmiechnął się szeroko. – O jeeeejku! To wspaniale Nialler! Tak się cieszę! Opowiadaj jak to się zaczęło.
- No to tak…

- Niall? Widziałeś może Harry’ego? Nie mogę go od rana znaleźć. Nie było go na żadnej lekcji. – powiedziała Taylor, łapiąc mnie na przerwie po trzeciej lekcji.
- Widziałem go wczoraj na obiedzie, a później jak zwykle zniknął. Faktycznie nikt go dziś nie widział. Musimy go poszukać. – powiedziałem, rozglądając się po korytarzu.
- Popytaj wśród uczniów, a ja pójdę do pokoju nauczycielskiego i tam zapytam. – powiedziała i ruszyła w kierunku schodów, znikając wśród reszty uczniów. Westchnąłem cicho i podszedłem do uczniów z piątej klasy.
- Nie widzieliście może dziś Harry’ego? – zapytałem ich.
- Widziałam go dziś jak rano rozmawiał z profesor McGonagal, a później zniknął. – powiedziała jedna z dziewczyn.
- Okej. Dzięki. – mruknąłem i szybkim krokiem skierowałem się w stronę wyjścia z lochów. Chciałem jak najszybciej znaleźć Tay i powiedzieć jej o tym. Trzeba od razu pójść do pani dyrektor i zapytać. Ona na pewno coś wie na temat Harry’ego. Nagle poczułem ostre szarpnięcie i poczułem jak lecę do tyłu. Zacisnąłem oczy i czekałem na mocne zderzenie z podłogą, co dziwnym trafem nie nastąpiło. Powoli uniosłem głowę i mój wzrok napotkał piękne, czekoladowe tęczówki.
- Nic Ci nie jest, blondasku? – zapytał swoim niskim, ciepłym tonem Zayn.
- Nie. Wszystko okej. Dziękuję za ratunek. – szepnąłem i lekko uniosłem się, stając na swoich nogach.
- Nie ma za co. Zawsze możesz mi się odwdzięczyć kawą. Co ty na to? – zaproponował, uśmiechając się lekko. Poczułem, ze dosłownie cały sztywnieje z szoku.
- Ja-jasne. Kiedy Ci pasuje? – zapytałem drżąco.
- Może w weekend? – zaproponował.
- Jasne. To zgadamy się jeszcze. Do zobaczenia. – powiedziałem.
- Tak. Hej. – powiedział, puścił mi oczko i ruszył w swoją stronę.

-.. no i tak to mniej więcej wyglądało. Podczas tego tygodnia jeszcze kilka razy rozmawialiśmy w szkole. Raz widzieliśmy się po lekcjach, a dziś byliśmy na kawie, a raczej na Ognistej Wiskhy. – powiedziałem, rumieniąc się jeszcze bardziej.
- I było coś więcej? Jakiś pocałunek coś?! – pytał Harry, patrząc na mnie zadowolonym wzrokiem.
- Em.. no tak. Pocałował mnie jak już wracaliśmy. Ale tylko lekkie muśniecie nic więcej, ale i tak miałem motylki. – westchnąłem i opadłem z jękiem na poduszki. – On jest idealny. Aż trudno uwierzyć, ze się umówił właśnie ze mną.
- A ja nie widzę w tym nic dziwnego. Jesteś przystojny, zabawny, uroczy, pełen wdzięku, masz piękne oczy, uśmiech. Jesteś ideałem faceta. – odezwała się Taylor.
- Ma racje. Jesteś idealny. To było logiczne, że prędzej czy później się w Tobie zakocha. – zachichotał Harry.
- Miło, że to mówicie. Dobrze Was mieć. – szepnąłem cicho.

***

- A co z Tobą Tay? - zapytałem, patrząc na blondynkę z uśmiechem. - Co słychać u Liama? - dziewczyna zarumieniła się na moje słowa. 
- Wszystko okej. - mruknęła wymijająco. 
- No dawaj szczegóły. Jesteście razem, tak? 
- Tak jesteśmy. Od trzech dni. - powiedziała podekscytowanym głosem. 
- No to wspaniale. Bardzo się cieszę. Jesteście dla siebie stworzeni. - pisnąłem i przytuliłem ją.
- Dzięki Hazz. Jesteś kochany. - mruknęła w moją szyję.
- Nie ma za co kochana. Bardzo się cieszę Waszym szczęściem. Twoim i Nialla. To wspaniale widzieć Was takich uśmiechniętych. Wreszcie znaleźliście to coś, czego brakowało. – powiedziałem delikatnie.
- A teraz Ty mów. Co z Louisem? Wyjaśniliście sobie wszystko? – zapytał blondyn.
- Eh. Niby tak, ale wydaje mi się, że on mnie oszukuje. Powiedział, ze to nic nie znaczyło, że to tylko zakład i przegrał go. Ale.. w pewien sposób jakoś straciłem część zaufania do niego. Nie potrafię zapomnieć jak zachowywał się w stosunku do mnie, do Was jeszcze jakiś czas temu. Nie łatwo o czymś takim nie myśleć, wymazać z pamięci. Ja nie umiem. Staram się, ale na to trzeba czasu, a on.. jest tak absorbujący, tyle wymaga ode mnie w dosłownie jednej chwili. To bardzo.. dezorientujące. Chwilami nie wiem co robić, czego on ode mnie oczekuje. Nie rozumiem tego. – westchnąłem ciężko.
- Cóż.. nikt nie każe Ci z nim od razu brać ślubu. Ale nie zaprzeczysz, że Ci się podoba i nie możesz przestać o nim myśleć, traktujesz go poważnie widzę to. Ale boisz się tego, ze on Cię zrani. Po raz kolejny. – powiedziała blondynka. Spojrzałem na nią smutno.
- Tak. To jest dokładnie to co czuję. Boję się bardzo. – szepnąłem. – Wiem, że gdyby za jakiś czas okazało się, że on się tylko mną bawił to moje serce dosłownie by pękło, a ja bym się załamał. – skinąłem głową.
- Ale wiesz co, on wydaje się być poważny w swoim zachowaniu w stosunku do Ciebie. Ale jak mówiła nasza mądra blondynka, nikt nie każe Ci brać z nim ślubu czy coś. Możecie spróbować spotykać się i zobaczysz co z tego wyniknie. Nie ma się co spieszyć. Macie przed sobą jeszcze dużo czasu. Także nie smuć się i uśmiechnij się wreszcie. – pogładził mnie po policzku Niall. Posłałem im uśmiech i oparłem głowę na kolanach chłopaka, wpatrując się w sufit.
- Dobrze być z Wami znowu. – puściłem im oczko i wszyscy się roześmialiśmy

            Dwie godziny później leżałem już w swoim łóżku i wtulałem twarz w poduszkę, wzdychając. Wreszcie wszystko zaczyna się powoli układać. Nareszcie!
- Śpisz już? – zapytał nagle Niall, wychodząc z łazienki.
- Nie, jeszcze nie. – powiedziałem, unosząc się trochę. – Co tam, blondasku?
- Nic, po prostu chciałem się położyć z Tobą. – zachichotał i zajął miejsce obok mnie, przytulając się do mojego ciała. – Mm jak miło.
- To jak z tym Zaynem? Czujesz, że to coś poważnego? – zapytałem delikatnie.
- Chciałbym, żeby tak było. Przy nim czuje się tak.. inaczej. Traktuje mnie tak delikatnie, co chwile pytał mnie dziś czy wszystko okej, czy mi się podoba. Traktował mnie z taka troską. Wydawać by się mogło, że może mu zależy, ale nie napalam się za bardzo, nie chce później płakać przez niego.
- Rozumiem, kochanie. Cieszę się Twoim szczęściem, a teraz chodź idziemy wreszcie spać, bo padam. – zamruczałem i szepcząc: nox, w pokoju zrobiło się ciemno, a my zasnęliśmy.

***

- Pan Styles! - podskoczyłem na swoim krześle, słysząc warknięcie Snape'a. Powoli uniosłem swój wzrok na niego.
- Tak?
- Mógłby się pan choć raz skupić na mojej lekcji? – zapytał mężczyzna.
- Ale ja..
- Cisza! – warknął cicho i prowadził dalej lekcje. Westchnąłem cicho. Dlaczego on mnie zawsze tak atakuje? Co ja mu do cholery takiego zrobiłem? Do końca lekcji uważnie wsłuchiwałem się w jego słowa i robiłem notatki. Gdy zadzwonił dzwonek oznajmiający przerwę powoli wstałem i zacząłem pakować rzeczy.
- Proszę pamiętać. Za tydzień oddajecie prace o wilkołakach, a pan Styles. Niech się pan do mnie zgłosi jutro popołudniu po lekcjach. Musi pan napisać zaległy egzamin. A teraz żegnam. – powiedział mężczyzna, po czym wyszedł szybkim krokiem, a jego czarna szata podążała za nim. Wziąłem torbę na ramię i wyszedłem z klasy, dostrzegając Liama.
- Hej. – przywitałem go.
-  Harry. Hej. Miło Cię widzieć. Jak Twoja babcia? Już wszystko w porządku? – zapytał miłym głosem.
- Tak, tak. Już wszystko w porządku. – odpowiedziałem.
- Liaś. – usłyszałem podekscytowany głos mojej przyjaciółki i już po chwili przytulała go, po czym zaczęli się wymieniać śliną i tymi wszystkimi zarazkami, więc machnąłem jedynie ręką i ruszyłem w stronę Wielkiej Sali na obiad.
- Czyżbyś przede mną uciekał? – usłyszałem nagle głos, wydobywający się z ciemnego korytarza.
- Tomlinson, nie strasz mnie draniu. – westchnąłem i podszedłem do niego.
- Oj nie marudź kochanie, tylko daj całus. Przywitaj się wreszcie porządnie. – mruknął i podszedł, napierając na moje usta. Zamruczałem i oddałem pieszczotę, obejmując jego twarz dłońmi. – No. To, to ja rozumiem. – zachichotał.
- I co tam ciekawego słychać? – zapytałem.
- W sumie nic. Nudno. – mruknął.
- Nudno? To może zacznij się coś uczyć wreszcie. – zachichotałem czule.
- A tam uczyć. Życie nie składa się tylko z nauki. – machnął lekceważąco dłonią. Pokręciłem jedynie głową.
- Jesteś nieobliczalny, wiesz?
- Ależ oczywiście, że jestem. – uśmiechnął się z wyższością.
- I bardzo skromny. – roześmiałem się.
- Jestem po prostu najlepszy. – puścił mi oczko. – Ale no.. nie po to przyszedłem. Chciałem Ci jedynie przekazać, że mój kuzyn dowiedział się czegoś na temat śmierci Twojego kuzyna.
- Draco? – zapytałem.
-  Tak. Ponoć, że dowiedział się czegoś o Potterze. I prosił o spotkanie w weekend. Będzie w szkole i chciałby pogadać. – wyjaśnił.
 - Ależ oczywiście. Gdy tylko się pojawi, to daj mi znać. Chętnie się z nim spotkam. – uśmiechnąłem się lekko.
- No to cudownie. Hm.. masz jakieś lekcje teraz? – zapytał szatyn.
- Nie. Już skończyłem.
- No to wspaniale. Chodź za mną. – złapał mnie za dłoń i pociągnął za sobą.
- Gdzie idziemy? – rozglądnąłem się i po chwili znalazłem się w dormitorium Ślizgonów. – Co my tu robimy? – zapytałem.
- Hm. Idziemy  do mnie. – zachichotał chłopak i pociągnął mnie do jego sypialni. Rzuciłem plecak na podłogę i usiadłem na jednym fotelu.
- Miałem iść na obiad. – westchnąłem.

- Uwierz mi kochanie, zaserwuje Ci coś lepszego niż obiad. – zamruczał i podszedł, napierając na moje usta. 
_______________________________________________________________

Witajcie kochani ! W końcu udało mi się napisać, po miesięcznej nieobecności. Wybaczcie mi to, ale po prostu nie mam czasu. Ciągle albo się uczę albo mam jakieś obowiązki. Jest tego bardzo dużo. Tak więc dziękuję Wam za komentarze i wyświetlenia bloga. Cieszy mnie to, nawet bardzo. Mam nadzieję, iż mimo tej nieobecności, nie zapomnieliście o mnie. Komentucje, polecajcie. Co do następnego rozdziału, to powinien pojawić się za dwa tygodnie, bo mam napisane już 2000 słów, więc jeśli dobrze pójdzie to uda mi się go może skończyć nawet dziś, bo choruje więc jest troszkę czasu. Jeśli jednak coś się zmieni to Was powiadomię oczywiście. Na dziś to tyle! Kocham Was <3 Liczę na komentarze i dobre lub złe słowa. <3