poniedziałek, 13 kwietnia 2015

XII. So love me like you do, Touch me like you do... What are you waiting for?


Stałem przy biurku i wpatrywałem się w kartkę papieru, czytając tekst już po raz kolejny. W głowie ciągle wirowała mi jedna myśl: On mnie kocha.. jak to w ogóle możliwe? On naprawdę mnie kocha. Nie mogłem tego zrozumieć. A co jeśli kłamie.. a co jeśli to kolejna sztuczka.. Skąd mam mieć pewność, że to nie kolejna próba zaciągnięcia mnie do łóżka? Z nim nie można być niczego pewnym. Z resztą nie usprawiedliwia go nic.. nic.. Nawet nie miał odwagi podejść do mnie w szkole, tylko napisał to wszystko w liście. No bez przesady. Skąd mam teraz wiedzieć, że on nie kłamie? Że to prawda.. Nie mam takiej pewności. Westchnąłem cicho i złożyłem kartkę, wkładając ją z powrotem do koperty. Odłożyłem ją na biurko i położyłem się do łóżka, gasząc cichym Nox światło. Zamknąłem oczy, próbując oczyścić umysł i zasnąć, jednak nie było to takie łatwe. W mojej głowie wciąż pojawiał się szatyn. Z tym swoim piekielnie pięknym uśmiechem, cudownymi oczami i rozwianymi włosami. Uśmiechał się, ukazując białe zęby i mrugał zalotnie oczami. Jęknąłem cicho, otwierając powieki i patrzyłem w sufit, do momentu w którym zmęczenie jednak wzięło górę i zasnąłem.

***

Kilka dni później, po świętach, pomagałem babci w ogrodzie, gdy przyleciała sowa. Spojrzałem na nią i odłożyłem grabie, podchodząc do niej i odwiązałem list od jej nóżki. Szybko wyjąłem kartkę z koperty i przeczytałem co było napisane.

Drogi Harry,
Z pewnych źródeł wiem, że ostatnio przebywałeś na Nokturnie w poszukiwaniu jakiegokolwiek kontaktu z rodzicami. Dlatego postanowiłem, że pomogę Ci w tym. Jutro o godzinie 13 na Pokątnej w Dziurawym Kotle. Spotkasz się z nimi. Mam nadzieję, że skorzystasz z tej okazji.
Twój Przyjaciel

Patrzyłem zszokowany na kartkę, nie wiedząc co mam zrobić. Serio będę miał szansę jutro poznać swoich rodziców?
- Harry? Wszystko w porządku? - zapytała mnie babcia, spoglądając na mnie zaciekawiona.
- Tak, tak. To tylko.. kolega ze szkoły. Chce się ze mną spotkać jutro na Pokątnej, bo ten.. robimy razem taki projekt z eliksirów i musimy omówić parę rzeczy. - uśmiechnąłem się niepewnie. Nie lubiłem jej okłamywać, ale wiedziałem, że gdybym powiedział, iż chodzi o rodziców to na pewno nie pozwoliła by mi jechać.
- Rozumiem. - skinęła głową i zabrała się za dalszą pracę. zwinąłem kartkę i wsadziłem do kieszeni bluzy, pomagając kobiecie w uprzątaniu ogrodu. - Ach, właśnie. Dziś wieczorem przychodzi pan Dean na kolację do nas. - powiedziała po chwili.
- Widzę, że bardzo się polubiliście z tym mężczyzną. - zachichotałem.
- Bardzo miły człowiek i zawsze chętny pomocą.
- Cieszę się, że masz tutaj kogoś z kim możesz zawsze pogadać. Na kogo w razie czegoś możesz liczyć. - powiedziałem. Naprawdę bardzo mnie to cieszyło. Wiedziałem, że w razie czego nie zostanie sama. Pracowaliśmy w ogrodzie do późnych godzin popołudniowych, po czym poszliśmy się umyć i babcia wzięła się za robienie kolacji, a ja udałem się do swojej sypialni, by zrobić zadanie z eliksirów. Mimo, że mieliśmy przerwę świąteczną nauczyciele nie dali nam wytchnienia. Każdy zadał nam jakąś pracę domową, więc wcale nie było lekko. Właśnie kończyłem pierwszy akapit wypracowania na temat eliksiru wymazującego pamięć, gdy ktoś zapukał do mojego pokoju.  - Wejdź babciu. - zawołałem i nadal pochylałem się na swoją kartką. 
- Em.. cześć Harry. - usłyszałem za sobą bardzo boleśnie znajomy głos. Uniosłem spojrzenie przed siebie i bałem się odwrócić. Wziąłem drżący oddech i zrobiłem to. Czyli jednak mój umysł nie robi mi psikusów i Louis Tomlinson stoi w drzwiach mojego pokoju. 
- Co..Co Ty tutaj robisz? - zapytałem, odchrząkując. 
- Ja.. chciałem z Tobą porozmawiać. Twoja babcia pozwoliła mi wejść. - powiedział cicho, uśmiechając się nieśmiało. Westchnąłem, pokonany.
- Siadaj w takim razie. - wskazałem na fotel. Chłopak zajął wskazane miejsce i przez kilka sekund rozglądał się po pomieszczeniu, tak jakby nie wiedział co powiedzieć. - Więc.. o czym chciałeś pogadać? - zapytałem, obserwując go. Nadal był przeraźliwie przystojny. - pomyślałem boleśnie. 
- Ja.. wiem, że dostałeś pewnie mój list, ale mimo to chciałem przeprosić Cię osobiście. Wiem, że pewnie już za późno i powinienem zrobić to jeszcze w szkole, ale.. po prostu nie umiałem. Tak bardzo bałem się, że każesz mi spierdalać. Więc Harry. Naprawdę Cię przepraszam. Nie będę się wykręcał, że nie chciałem tego zakładu, że mnie zmusili, bo to byłoby kłamstwo. Przyznaje nie lubiłem Cię.. na początku. To miała być dla nas dobra zabawa, ale wyszło całkiem inaczej niż się spodziewałem. Ja.. naprawdę Cię polubiłem, choć nie przyznawałem się do tego przed sobą. Po prostu bałem się tego. Bałem się bardzo. To było dla mnie dość nieznane, bo.. nigdy nie byłem w kimś zakochany, wiesz? Nie miałem pojęcia co mam zrobić. Ale.. jakoś dziwnym trafem zakochałem się w Tobie i nie umiem sobie z tym poradzić. Więc Harry.. proszę, proszę.. wybacz mi. - szepnął chłopak ze łzami w oczach. Patrzyłem na niego i miałem kompletny mętlik w głowie. Wydawał się być taki szczery ze mną. Miałem kompletną rozterkę. Ale w tamtej chwili zrobiłem to co uważałem za właściwe.. rzuciłem mu się w ramiona i mocno przytuliłem do siebie. Schowałem twarz w jego włosach i gładziłem pocieszająco jego plecy.
- Nie płacz, LouLou. Nienawidzę gdy ktoś.. kogo kocham płacze, więc proszę nie rób tego. - szeptałem cicho, głaskając jego plecy.
- Tak bardzo przepraszam. Naprawdę jest mi przykro z powodu wszystkiego co spotkało Cię z mojego powodu. Nie chciałem Cię tak zranić. Wybacz.. wybacz mi, proszę. - szeptał w moją szyję. Sam poczułem łzy w oczach. To była tak wielka ulga, móc znowu trzymać go w swoich ramionach, Nie zdawałem sobie do tej pory jak bardzo, bardzo, bardzo mi go brakowało. 
- Już cii.. Lou wszystko w porządku. Nie jestem na Ciebie zły, nie mam Ci czego wybaczać. Owszem czułem się z tym bardzo źle, ale teraz już wszystko jest w porządku, naprawdę. Więc już spokojnie, nie przejmuj się maluszku. – szepnąłem mu do ucha. Chłopak powoli odsunął się ode mnie i spojrzał mi w oczy. Posłałem mu czuły uśmiech.
- Jak mogłem wcześniej nie zauważyć jak idealny jesteś. – wyszeptał cicho i dotknął mojego policzka dłonią.
- Nie jestem idealny. Daleko mi do tego. – uśmiechnąłem się ciepło.
- Dla mnie jesteś. – wyszeptał i powoli zbliżył się do mnie i musnął swoimi ustami moje. Westchnąłem cichutko i oddałem pieszczotę, zaciskając dłonie na jego plecach. Boże tak bardzo tęskniłem za nim. Czułem jego wargi tak delikatnie na moich. Ledwo się dotykały. Poczułem dreszcz na moich plecach, gdy jego język przesunął się po dolnej wardze. Jęknąłem cicho, rozchylając usta. Wślizgnął się do środka i spotkał z moich, po czym razem splątały się w tańcu. Ręce Lou wsunęły się w moje włosy, szarpiąc nimi lekko na boki. Całowałem go czule, gładząc jego plecy. Po chwili odsunąłem się, opierając swoje czoło o jego. Nie potrafiłem mu się oprzeć, szczególnie gdy jego oczy tak pięknie błyszczały jak w tej chwili. Wyglądał tak cholernie pięknie. 
-Cieszę się, że tu jesteś. - szepnąłem, gładząc jego policzek. 
- Też mnie to cieszy. - powiedział i splótł nasze palce. - Naprawdę Cię przepraszam. 
- Nic się nie stało. Już wszystko okej serio. - powiedziałem. 
- Dziękuję, że mi wybaczyłeś. 
- Drobiazg. Za bardzo Cię kocham Lou.
- Mój malutki. - zachichotał, gładząc mój policzek. 
- To co zostajesz na noc? - zapytałem. 
- A mogę? - zapytał ewidentnie zdziwiony moją propozycją.
- Pewnie, że możesz. Sądzę, że babcia nie będzie miała nic przeciwko. Tym bardziej, gdy już się dowie, że się pogodziliśmy. Przez ostatnie kilka dni nie mogła mnie znieść. - zachichotałem cicho.
- Aż taki nieznośny byłeś? - roześmiał się szatyn.
- Tylko troszkę. - mruknąłem i pogłaskałem jego policzek. - Bardzo się cieszę, że tu jesteś. Naprawdę. Nie mogłem przestać o Tobie myśleć. I tęskniłem za Tobą, bardzo.
- Ja za Tobą również malutki.
- Nie taki malutki.
- No troszkę tak.
- Dobra. Koniec tego słodzenia. Chodźmy na dół. Babcia pewnie już przygotowała Ci coś do jedzenia, bo w jej mniemaniu każdy kto przychodzi jest głodny. Plus ma dziś być na kolacji jej kolega. – złapałem go za dłoń i powoli zeszliśmy na dół do kuchni. Babcia właśnie nakrywała do stołu, lecz gdy nas zauważyła i nasze dłonie, uśmiechnęła się radośnie.
- Siadajcie kochani, zaraz podam do stołu. – powiedziała i zaczęła nakładać na talerze jajecznice oraz kanapki.
- A gdzie pan Dean? – zapytałem, zajmując jedno z miejsc, a Louis usiadł obok.
- Niestety trochę się spóźni, bo stoi w korku. – wyjaśniła i nalała nam soku, po czym usiadła naprzeciwko mnie i Tomlinsona, obserwując nas. – Czyli.. między Wami już wszystko okej? – zapytała po chwili ciszy.
- Tak. Już wszystko w porządku babciu. – skinąłem głową. Podczas posiłku mój ukochany rozmawiał z babcią o swojej rodzinie, jej zamiłowaniu do kwiatów oraz innych rzeczach. Widziałem, że już ją kupił, gdy tylko powiedział, że jego mama również bardzo interesuje się roślinami i zaczęli ten temat, a ja zagłębiłem się w swoich myślach. Bardzo się cieszyłem, że zdobył się na odwagę i przyjechał aż tutaj, żeby tylko ze mną porozmawiać. Gdy go zobaczyłem.. moje serce, aż zawirowało z radości. To tak jakbym odżył na nowo.  To naprawdę coś wspaniałego po całym tym syfie, który ostatnio przeżywałem. Chciałem jak najszybciej pozbyć się przykrych myśli z głowy i teraz skupić się tylko na moim ukochanym Lou. Tylko na nim no i na szkole. Nagle poczułem kopnięcie pod stołem i otrząsnąłem się, unosząc wzrok. - Co? - zapytałem lekko zdezorientowany.
- Odleciałeś kochanie. - powiedział Lou i złapał moją dłoń pod stołem. 
- Och wybacz. A gdzie się podziała babcia? – zapytałem.
- Poszła odgrzać zapiekankę, bo zaraz przyjdzie jej znajomy. – wyjaśnił mi chłopak.
- Ah. Rozumiem. –westchnąłem i splotłem nasze palce.
- To.. o czym tak zawzięcie myślałeś? – zapytał, spoglądając na mnie.
- Cóż.. o niczym takim. O tobie, o mnie, o całej tej sytuacji.  – westchnąłem. – Chodź, pójdziemy posiedzieć w ogródku, na huśtawce. Co Ty na to? – zapytałem, uśmiechając się.
- Mi pasuje. Ale musimy wziąć kurtki, bo chłodno jest. – powiedział szatyn i wstał. Skinąłem głową i poszliśmy do przedpokoju, ubierając się i wyszliśmy na zewnątrz.  Usiedliśmy na huśtawce i przez chwilę bujaliśmy się w zupełnej ciszy, myśląc o tym samym, choć nie zdawaliśmy sobie z tego sprawy. W końcu westchnąłem cicho i oparłem głowę o ramię chłopaka, wzdychając.
- Wiesz.. chyba będę musiał porozmawiać z Niall’em oraz Tay. – szepnąłem.
- Chyba tak. Nie gniewaj się już na nich. To naprawdę nie była ich wina. Oni tylko zachowali to dla siebie, bo nie chcieli Cię ranić. Zrozum to Hazz. Naprawdę chcieli dla ciebie dobrze. Jeśli masz już kogoś winić to tylko mnie. To moja wina. To ja grałem nieczysto w stosunku do wszystkich, za co raz jeszcze szczerze, naprawdę szczerze przepraszam.
- Nie, nie przepraszaj. To już za nami. Teraz skupmy się na tym co jest ważniejsze. Przyszłość, nauka no i my. – uśmiechnąłem się delikatnie, patrząc na ciebie.
- My. – zgodził się chłopak z uśmiechem i lekko schylił się, całując lekko moje usta.
- Tak bardzo za tobą tęskniłem. Naprawdę bardzo, bardzo. – szepnąłem i wtuliłem się w jego klatkę piersiową, przymykając oczy. Przez chwilę po prostu lekko bujaliśmy się w zupełnej ciszy. Nie była ona jakaś nieprzyjemna, lecz bardziej kojąca, taka normalna. Pewnie siedzielibyśmy tam dłużej, gdyby nie to, że powoli nasze ciała zaczynały marznąć.
- Chodźmy do domu. - powiedział chłopak i powoli wstał, podając mi dłoń, po czym skierowaliśmy się do środka. Uch, co za przyjemne ciepło panowało wewnątrz domku babci. Zostawiliśmy kurtki na wieszaku i udaliśmy się do mojego pokoju, po drodze mijając salon, w którym babcia spędzała czas ze swoim nowym przyjacielem. Zamknąłem za nami cicho drzwi i zapaliłem lampkę nocną. 
- Więc.. na co masz teraz ochotę? Chciałbyś się wykąpać czy może coś pooglądać w telewizji? - zapytałem, obserwując chłopaka, który usiadł na fotelu.
- W sumie, moglibyśmy się wykąpać, a później coś obejrzeć? - zaproponował z uśmiechem. Skinąłem ochoczo głową i wyjąłem z szafy koszulkę i dresy, podając mu.
- Proszę bardzo twoja piżama. Idź pierwszy do łazienki. Drzwi na przeciwko, ręczniki są w szafce nad pralką, a szczoteczka w tej nad umywalką. - powiedziałem. 
- Dziękuję Hazz. - powiedział Louis, wstał i muskając moje czoło, wyszedł z pokoju. Westchnąłem cicho i podszedłem do biurka, złapałem dwie kartki czystego pergaminu oraz pióro i zacząłem szybko pisać dwa krótkie listy, w których poprosiłem przyjaciół o spotkanie jutro na Pokątnej około godziny 16, po czym moja sowa poleciała, by dostarczyć je odbiorcom, a ja rzuciłem się na łóżko, zamykając oczy i z westchnieniem czekałem na ukochanego, aż wróci spod prysznica. Po chwili usłyszałem ciche skrzypniecie drzwi. Uniosłem wzrok i dostrzegłem Lou, który przecierał ręcznikiem wilgotne po kąpieli włosy. Wstałem i wziąłem koszulkę oraz czysta bieliznę i poszedłem do łazienki, wcześniej całując chłopaka w czoło.
- Czekam tu na Ciebie. - zawołał za mną, gdy wychodziłem. Zachichotałem czule i zamknąłem się w łazience, zrzucając z siebie ubrania i wszedłem pod prysznic, puszczając gorącą wodę. Zamknąłem oczy, rozkoszując się przyjemnym ciepłem na całym ciele. Tak, tego mi trzeba było. Przez cala te dzisiejsza sytuacje z Lou zupełnie zapomniałem o tym, ze jutro mam spotkać swoich rodziców. Myjąc się, zastanawiałem się czy powiedzieć o tym ukochanemu. W końcu doszedłem do wniosku, ze powiem mu i może będzie miał ochotę iść tam ze mną. Przynajmniej nie będę się czuł samotny i wraz z nim zawsze czuje się bezpiecznie. Po chwili wyszedłem spod natrysku i zawinąłem siebie oraz włosy w ręcznik, po czym umyłem zęby i ubrałem się w czyste ubranie. Posprzątałem po sobie i zgasiłem światło, idąc do sypialni.  Cicho przemknąłem korytarzem i zamknąłem za sobą drzwi, rozglądając się po pokoju w poszukiwaniu Lou. Stał pochylony nad czymś na moim biurku. Niemal westchnąłem, widząc jak dobrze.. wygląda od tyłu. Tak cudownie wypinał swoje pośladki w moją stronę. Nie, Harry. O czym Ty w ogóle myślisz?! Podszedłem do niego powoli i dotknąłem jego pleców, nie chcąc go przestraszyć. Chłopak pisnął cicho i wyprostował się, na co ja przytuliłem go od tyłu.
- Cii.. to tylko ja. – zachichotałem mu do ucha, a on momentalnie się zrelaksował.
- Nie strasz mnie tak więcej. Mało zawału nie dostałem. – zachichotał chłopak i obrócił się w moich objęciach przodem do mnie.
- Wybacz. To co idziemy do łóżka? Możemy coś obejrzeć albo po prostu razem sobie poleżeć. Co Ty na to? – zapytałem.
- Jak najbardziej za. – uśmiechnął się i po chwili już byliśmy w łóżku, przytuleni do siebie.
- Masz na jutro plany? – zapytałem.
- W sumie to nie. A co? – zapytał, patrząc mi w oczy.
- Mam coś do załatwienia na Pokątnej, a później mam spotkać się z Niallem i Tay, myślałem, czy byś nie miał ochoty wybrać się ze mną. – uśmiechnąłem się niepewnie.
- Bardzo chętnie, kochanie. – powiedział i musnął lekko moje usta.

***

- To powiesz mi w końcu co to za sprawa czy nie? – zapytał po raz tysięczny już Louis, gdy siedzieliśmy przy jednym ze stolików w Dziurawy Kotle.
- Boże, ale jesteś upierdliwy. Dobra, dobra. Powiem Ci. – westchnąłem i wyjaśniłem mu całą sprawę z listem.
- Harry! Ale Ty nawet nie wiesz kto to wysłał! A co jeśli to pułapka! Czemu nie powiedziałeś mi wcześniej! ..
- Lou.. to nie pułapka. – szepnąłem, słabym głosem, patrząc prosto na drzwi wejściowe.
- Co? – zapytał, nierozumiejąc o co mi chodzi.
- Oni tu są. – szepnąłem i wskazałem na drzwi, w których stało dwie osoby. Mężczyzna szczupły o ciemnych włosach, przeplatanych siwymi pasmami w czarnej pelerynie, a obok kobieta, niewiele niższa od niego w długich czarnych włosach, zielonych oczach, które były tak wyraziste, nawet z tak wielkiej odległości, również ubrana na czarno.
- To oni? – zapytał szeptem Lou, łapiąc mnie za rękę.
- Tak. To na pewno oni.. pytanie tylko czy mnie pozn.. zaraz a co tu robi Snape?! I Draco?! – pisnąłem cicho, widząc ich, podchodzących do moich rodziców i witających się. – Oni.. znają się? – zapytałem, patrząc na Lou.
- Nie mam pojęcia kochanie, ale widocznie tak skoro ze sobą rozmawiają w tym momencie. – po słowach szatyna przez chwile siedzimy w kompletnej ciszy, a ja z szaleńczo bijącym sercem, zza kufla kremowego piwa wpatruje się w rozmawiającą czwórkę, którzy siedzą przy barze. Nagle Malfoy obraca się i dostrzega mnie. Jego oczy lekko się powiększają i niemal od razu szepcze coś do ucha swojego ojca chrzestnego, który spokojnie kiwa głową.
- Nie rozumiem tego. Po co ktoś kazał mi tu przychodzić? Oni nawet nie wiedzą, że tu jestem. To bez sensu. – szepnąłem, po czym wstałem i zacząłem ubierać płaszcz.
- Co robisz? Wychodzimy? – zapytał zdezorientowany chłopak.
- Tak. Nie chce siedzieć tu ani minuty dłużej. – szepcze z oczami pełnymi łez. – Chodźmy, proszę. – patrzę na niego z błaganiem w oczach. Tomlinson widząc w jakim stanie jestem, skinął głową, narzucił na siebie pelerynę i szybkim krokiem prowadził mnie do wyjścia. Otworzył mi drzwi i gdy już miałem wychodzić usłyszałem za sobą cichy, damski głos.
- Harry? – zatrzymałem się w pół kroku, z westchnieniem obracając głowę, zastanawiając się kto akurat teraz musi mnie zatrzymywać. Gdy tylko odwróciłem się, poczułem jakby moje nogi były z waty. Przede mną stała moja.. mama.
- Ja.. tak? – szepnąłem, odchrząkując lekko.
- Boże.. Harry to naprawdę Ty? – zapytała, patrząc na mnie. Jej oczy zasnuły się łzami. Ręką odnalazłem dłoń Lou, ściskając ją mocno. Potrzebowałem go teraz jak nigdy nikogo.
- Tak.. ja.. tak to ja. – powiedziałem.
- Boże dziecko.. nie mogę uwierzyć, że tu jesteś. Boże.. nie wiem co mam Ci powiedzieć.. proszę.. czy możesz usiąść na chwilę z nami? Chciałabym z Tobą porozmawiać.. i tata na pewno też. Proszę. – powiedziała cicho, a ja czułem się jak w martwym punkcie. Nie wiedziałem co robić, ostatecznie jednak zgodziłem się.

***
- To.. ja Was zostawię. – powiedziałem Hazzie i ucałowałem go w policzek, szepcząc mu do ucha. – Będę na zewnątrz w razie czego słoneczko. - po czym wyszedłem. Rozejrzałem się dookoła i dostrzegając jakąś ławkę, poszedłem sobie usiąść. Westchnąłem i czekałem, czekałem. W końcu zaczęło mi się nudzić więc wyjąłem paczkę papierosów, odpalając jednego. Zaciągnąłem się przyjemnym dymem tytoniowym, przymykając oczy. Trochę balem się co wyniknie z rozmowy Harry'ego z rodzicami. Nie chce by cierpiał. Nie zniosę tego. Naprawdę nie. Czas oczekiwania dłużył mi się niemiłosiernie. Niemal wychodziłem z siebie już. Nagle zauważyłem Nialla oraz Taylor zbliżających się w moim kierunku. Zgasiłem kolejnego już papierosa i ruszyłem w ich stronę.
- Co Ty tu robisz? - powiedział blondyn, dostrzegając mnie.
- Czekam na Hazze. - wyjaśniłem, zbijając z nim piątkę, a Tay ucałowałem w policzek.
- Umówił się z Tobą? - zapytała blondynka. 
- Znaczy.. my tu przyszliśmy razem tylko on teraz rozmawia z rodzicami, wiec ich zostawiłem. - wyjaśniłem.
- Chwila to Wy jesteście znowu razem?! Z rodzicami? Znaczy.. jak?! - pisnął Niall, patrząc na mnie zaszokowany.
- W sumie to tak. Wczoraj się pogodziliśmy, jak przyjechałem do niego wieczorem. Taa, ktoś odnalazł jego rodziców i zaaranżował spotkanie dziś. – mruknąłem.
- Kto? – zapytał Irlandczyk.
- Nie wierzę, ze to powiem, ale chyba Snape oraz Malfoy. Razem z rodzicami Harry’ego przyszli tutaj dziś. – powiedziałem i odpaliłem papierosa.
- Snape?! Ale on.. nienawidzi Hazzy. – powiedziała Taylor, patrząc na mnie wielkimi oczami. 
- Może wcale nie jest tak większości z nas się wydaje. Snape wcale nie jest zły. Naprawdę. - zaciągnąłem się.
- Skoro tak mówisz. - powiedział Niall. - Harry nadal się na nas gniewa?
- Już chyba nie. Skoro chce się z Wami spotkać. - uśmiechnąłem się i razem usiedliśmy na ławce w ciszy. Po chwili zobaczyłem Hazze idącego w naszym kierunku. Chłopak wsadził dłonie do kieszeni swojego płaszcza i uśmiechał się delikatnie. Zgasiłem peta i wstałem, podchodząc do niego. On zaś od razu rzucił mi się w ramiona, przytulając mnie mocno. – I jak skarbie? – zapytałem szeptem.
- Dobrze.. mam rodziców. – powiedział, patrząc na mnie błyszczącymi oczyma. Uśmiechnąłem się czule.
- Bardzo mnie to cieszy. Czyli wszystko w porządku? – zapytałem.
- Lepiej niż w porządku. Mam Ciebie, mam dwójkę naprawdę wkurzających przyjaciół, ale najlepszych na świecie. – mówił i spojrzał na parkę siedzącą na ławce, która słysząc wzmianki o sobie podeszła bliżej. – Na dodatek poznałem swoich rodziców. Pewnie na razie nie jest idealnie, ale mam świadomość, ze ich mam i rozumiem ich postępowanie. Mam wszystko czego można pragnąć – szepnął chłopak i przytulił nas mocno do siebie.  


________________________________________________________

A kuku! Cześć myszeczki Wy moje! Boże jak się za Wami stęskniłam! Ahhh <3 Błagam nie gniewajcie się na mnie za taki ogromny poślizg w czasie. Naprawdę, sama nie wiem kiedy to wszystko tak szybko zleciało. Sama trochę w szoku jestem, na serio. Dopiero ferie były, a już połowa kwietnia za nami. No szok nad szok. Ogólnie to co, chce Was mocno przeprosić za poślizg
i jednocześnie zapewnić, że na epilog dłużej niż dwa tygodnie nie będziecie czekać!
A teraz z innej beczki. Jak wiecie mam zamiar pisać kolejne opowiadanie  Touch Styles . Zapraszam każdego kto jeszcze tam nie był, by zapoznał się z fabułą, wprowadziłam delikatne zmiany i ogólnie to myślę nad tym, czy nie zamieszczać tego opowiadania na tym blogu, tylko zmienię szablon i w ogóle wszystko po zakończeniu D&D. Co o tym myślicie? Lepiej nowy blog czy lepiej tutaj? 
No i ogólnie to chcę Was prosić, byście polecali moje nowe opowiadanie na tt czy coś w tym stylu. Zrobicie to dla mnie? To co więcej informacji przy epilogu. Kocham Was myszeczki! 
Komentujcie komentujcie !!!