wtorek, 23 grudnia 2014

X. I can't believe you let me down...

  - I co? Tak po prostu wpadniesz na Nokturna i każesz im powiedzieć, gdzie są Twoi rodzice? Myślisz, że się na to zgodzą? – zapytał mnie Niall, gdy ubierałem czarne rurki, czarny sweter i tego samego koloru płaszcz oraz czapkę.
- Muszę ich znaleźć za wszelką cenę. Muszę, rozumiesz? Nie mogę tak po prostu o tym zapomnieć! To.. to zbyt ciężkie. Chcę wyjaśnienia. Gdzie byli przez ostatnie szesnaście lat mojego życia?! Dlaczego się mną nie interesują? Co zrobiłem nie tak? Będę ich szukał, aż znajdę, choćby to miało trwać nawet następnych kilka lat. Nie odpuszczę. – szepnąłem cicho.
- Rozumiem kochanie, ale to zbyt niebezpieczne, żebyś szedł tam sam. Pozwól mi iść z Tobą albo weź Louisa albo Zayna. Kogokolwiek, byle żebyś nie szedł tam sam. To niebezpieczne miejsce. Na nokturnie zawsze wpadniesz w kłopoty, jeśli nie znasz odpowiednich ludzi. – ostrzegł mnie.
- Ech. Okej no to nie wiem. Zayn albo Lou? Któryś z nich zna tam kogoś czy coś? – zapytałem, poprawiając loki pod okryciem.
- Wiem, że Zayn ma tam jakichś znajomych, więc myślę, że mógłby Ci pomóc. – powiedział blondyn.
- A myślisz, że miałby dziś czas, tak po obiedzie? – zapytałem przyjaciela.
- Za chwilę będę się z nim widział, to mogę zapytać co i jak, ale z tego co wiem, to nie ma żadnych planów, no chyba, że robi coś z chłopakami, ale wątpię. Mówił, ze ostatnio coś się nie może z nimi dogadać.
- To jeśli miałby chwilę i miałby ochotę iść ze mną, to będę mu bardzo wdzięczny. Tymczasem muszę już iść, bo obiecałem Lily, tej z Huffelpuffu, że pomogę jej w czymś na zewnątrz. – westchnąłem i uściskałem przyjaciela, biorąc różdżkę, wychodząc z dormitorium i powoli kierowałem się do głównego wyjścia. Powoli wyjrzałem na zewnątrz. Zaczynał się grudzień, a na zewnątrz było już kilka centymetrów śniegu. Żwawym krokiem kierowałem się do bramy, skąd rozciągał się widok na jezioro, Zakazany Las i błonia, tak pięknie pokryte białym puchem.
- Harry. Już jesteś? – usłyszałem za sobą delikatny głos. Odwróciłem się i dostrzegłem uroczą szatynkę, ubraną w białą kurtkę z futerkiem, dużą puchatą czapkę, rękawiczki oraz szalik, a na nogach miała wysokie kozaczki.
- Hej Lily. – podszedłem, przytulając ją lekko. – Więc, co to za sprawa? – zapytałem.
- Profesor Sprout poprosiła mnie, żebym napełniła karmniki dla ptaków oraz sów i dlatego Cię poprosiłam, żebyś mi pomógł. To co Ty na to? – zapytała.
- Pewnie, że Ci pomogę. I tak na razie nie mam nic do roboty. – uśmiechnąłem się i wziąłem od niej reklamówkę, w której pewnie znajdowała się pszenica albo coś w tym stylu. Podchodziliśmy do drzew, gdzie przywieszone były karmniki i napełnialiśmy pojemniki pszenicą czy owsem lub jakąś paszą. Po zakończeniu tego, udaliśmy się do sowiarni.
- Jak Ci się układa z Lou? – zapytała nagle, zaskakując mnie totalnie. Skąd wiedziała, że ja z nim coś?
- Och.. skąd o tym wiesz? – zapytałem zdziwiony.
- Stan mi o tym wspominał.. gdy jeszcze byliśmy razem. – mruknęła, a jej twarz ewidentnie troszkę posmutniała.
- Zerwaliście? – zapytałem delikatnie, gdy napełnialiśmy koryta na jedzenia dla sów.
- Tak. Znaczy, ja zerwałam z nim. – wyjaśniła.
- Dlaczego? Jeśli mogę zapytać, oczywiście. – powiedziałem.
- Nie podoba mi się jego zachowanie. To jak traktuje innych. Dla mnie zawsze był wspaniały, ale ostatnio.. hm coś się ewidentnie zmieniło i już nie byłam dla niego tak ważna. Bardziej liczył się z kumplami, z tym co robili. Więc, cóż. Nie mam zamiaru być spychana na inny plan, więc.. zakończyłam to.  – wyjaśniła, wzruszając jedynie ramionami.
- Och Lily. Przykro mi. – szepnąłem, patrząc na nią współczująco.
- Nie musi być. Wiem, że za nim nie przepadasz, mimo że coś kręcisz z Lou.
- Ale mimo wszystko, przykro mi, że coś takiego Cię spotkało. Nie zasłużyłaś na to, kochanie.– powiedziałem delikatnie.
- Cóż zrobić. Ale mniejsza z tym. Lepiej opowiedz mi co u ciebie? Jak z Lou? Wszystko między Wami w porządku? – zapytała.
- Hm niby tak, aczkolwiek ostatnio.. mało gadamy. Brak czasu i w ogóle. – mruknąłem. Przynajmniej sam próbowałem sobie tak tłumaczyć, to, iż z Lou nie rozmawialiśmy od zeszłej soboty. Może kilka razy cześć na korytarzu i na tym nasze konwersacje się kończyły. Nie miałem pojęcia co zrobiłem nie tak. Jednego natomiast byłem pewny. Muszę z nim pogadać. I to najlepiej jeszcze dziś. Gdy wrócę z Zaynem  z Nokturna, porozmawiam z nim. Nienawidzę żyć w takiej niepewności. Czy zrobiłem coś źle? Czy o czymś zapomniałem? To nie jest normalne, by nagle przestać odzywać się do kogoś. Do cholery obciągnąłem mu, on mi, wydawało mi się, ze dzięki temu to co między nami jest powoli zacznie przypominać związek albo chociaż jego zalążek.
- Rozumiem. Ale jeśli mogę Ci coś doradzić, okej? – powiedziała.
- Pewnie. – skinąłem głową.
- Uważaj na niego. Wiem, że jesteś w nim zakochany, a miłość często sprawia, że patrzymy na wszystko zupełnie inaczej. Pomijamy tak oczywiste rzeczy. Mówię Ci to z doświadczenia. Uważaj na niego. Louis nigdy nie działa bezinteresownie. Tym bardziej, ze wcześniej byliście takimi wrogami. To wręcz niemożliwe, by ktoś tak zupełnie nagle zmienił o kimś mniemanie, zaczął go.. no wręcz lubić. Po prostu przyglądaj się mu uważniej, niż robiłeś to zazwyczaj. I nie mówię tylko o Lou. Obserwuj też swoich przyjaciół, uwierz mi, że takie osoby, często mają więcej do ukrycia, niż Ci się może wydawać. Obserwuj, a na pewno zauważysz coś dziwnego.  – powiedziała i jak gdyby nigdy nic, ruszyła dalej, nasypując ziarno do pojemników, a ja stałem jak kompletny debil, nie mając pojęcia co powinienem teraz zrobić.  Czy ona coś wie?
- Lily. Wiesz coś? – zapytałem, idąc za nią. Ona obejrzała się za siebie, patrząc mi prosto w oczy.
- Nawet jeśli bym wiedziała, wybacz, ale nie powiedziałabym. Ale mam również oczy i potrafię zauważyć bardzo dużo. Po prostu proszę Cię jako przyjaciela, żebyś uważał na siebie i zastanowił się pięć razy zanim zrobisz coś, czego nie będzie można już cofnąć. – uśmiechnęła się delikatnie i wyszła z sowiarni, zostawiając mnie z totalnym mętlikiem w głowie.
***

- I rozmawiałeś z Zaynem? – zapytałem blond przyjaciela podczas obiadu w Wielkiej Sali.
- Tak. Zaraz po posiłku będzie na Ciebie czekał przed głównym wejściem i pójdzie razem z Tobą się tam rozglądnąć. – potwierdził, a ja skinąłem głową, uśmiechając się z ulgą. Naprawdę cieszyłem się, że jednak nie pójdę tam sam. Mimo wszystko trochę się tego przestraszyłem. Byłem tam może raz w całym swoim życiu, a Zayn może znał tam ludzi, którzy mogliby nam pomoc. Oby tak było. Po skończonym posiłku wyszedłem ze szkoły, rozmawiając cicho z Niallem. On oczywiście uparł się, żeby zaczekać ze mną na swojego chłopaka.
- I tak wiem, że po prostu chcesz go jeszcze raz zobaczyć. - zachichotałem czule.
- A dziwisz mi się? Taki idealny. -rozmarzył się. Pokręciłem głową ze śmiechem. Po chwili podszedł do nas mulat, przytulając blondyna od tyłu, całując go w szyje.
- Hej kochanie. - powiedział Niallowi do ucha i uśmiechnął się do mnie. - Gotowy?
- Gotowy. - skinąłem głową.
- Masz na niego uważać. On tylko jest wielki, a tak naprawdę jest słaby i bardzo kruchy. - powiedział Niall do swojego chłopaka, wskazując na mnie.
- Oj marudzisz - mruknąłem do niego. - Damy sobie razem rade. -uśmiechnąłem sie lekko.
- Pewnie, że damy. - dodał mulat i pocałował lekko Irlandczyka w usta. Wyglądali razem tak pięknie. Zupełny kontrast. On taki wytatuowany, mroczne spojrzenie, drapieżny wygląd, a Niall taki niewinny, grzeczny. A razem wyglądają tak idealnie.  Jak to mówią, przeciwieństwa się przyciągają. Po chwili Ślizgon odsunął się od mojego przyjaciela i spojrzał na mnie.
- Chodźmy. – powiedział i ruszyliśmy wzdłuż zamku, po czym weszliśmy do niego, jednym z tylnych wyjść.
- Gdzie idziemy? – zapytałem zdziwiony.
- Przejdziemy jednym z tajnych przejść i wyjdziemy w Hogsment, a stamtąd prosto do Londynu i na Nokturna. – wyjaśnił i otworzył małe drzwi, schowane za jednym w wielkich posągów. Wzruszyłem ramionami i posłusznie wszedłem do środka, następnie zeszliśmy schodami w dół i szliśmy bardzo długim, ciemnym korytarzem. Następnie schodami w górę i wyszliśmy w miasteczku.  – Teraz wejdziemy do jednej z Karczm i przeniesiemy się stamtąd prosto do Londynu. – wyjaśnił mi mulat i skinął, bym szedł za nim. Obserwowałem go gdy szedł przede mną. W zasadzie nie dziwię się Niallowi, że tak go zauroczył. Wokół niego roztaczała się taka mroczna, ciemna aura. Był bardzo szczupły, chyba aż za bardzo. Jego ciemne włosy jak zawsze były idealnie ułożone, ciemne oczy otulone wachlarzem czarnych, gęstych rzęs. Cały ubrany był na czarno, tak samo jak ja. Dżinsy przylegały do jego nóg, niczym druga skóra, czarny płaszcz powiewał za nim, gdy szedł. Westchnąłem cicho. Cieszyłem się bardzo, że jemu i mojemu przyjacielowi tak dobrze się układa. Niall zasługiwał na prawdziwe szczęście jak nikt inny. Po chwili weszliśmy z mulatem do starego budynku. W środku również wyglądał on podobnie jak z zewnątrz. Obdarte ściany, brudna podłoga oraz porozrzucane krzesła i stoliki, szkło potłuczone.
- I co teraz? – zapytałem.
- Wejdziemy do pomieszczenia obok, a stamtąd przeniesiemy się do Londynu. Chodź. Świstoklik czeka. – uśmiechnął się do mnie niepewnie i weszliśmy do drugiego pomieszczenia. Wyglądało trochę lepiej, niż to poprzednie, ale też do najczystszych nie należało. No cóż. Chłopak rozglądnął się kilka razy po czym podszedł do jednej z szaf i wyciągnął z niej duży pojemnik. – Podejdź. – skinął na mnie.  Posłusznie wykonałem to o co poprosił. W środku leżał mały przedmiot podobny do kamienia.  – Na trzy. – mruknął. – Raz, dwa.. trzy. – dotknęliśmy kamienia i po sekundzie poczułem szarpnięcie w okolicach żołądka i już po chwili poczułem jak upadam na twarde podłoże. Jęknąłem i z trudem podniosłem się, otrzepując płaszcz z kurzu. Mój partner zrobił to samo i rozglądnęliśmy się po miejscu, w którym wylądowaliśmy. Było to jakieś ciemne pomieszczenie, w którym trochę śmierdziało, ale nie zwracałem na to w tamtej chwili uwagi.
- Gdzie jesteśmy? – zapytałem cicho.
- Opuszczony dom. – mruknął chłopak i wyglądnął lekko przez okno. – Witaj na Nokturnie, Harry.
         Starając się cicho stąpać, wyszliśmy drzwiami, wprost na zatłoczoną uliczkę. To co zobaczyłem, było lekko przerażające. Ludzie ubrani w obskurne szaty, brudni, zaniedbani. To straszne, gdy zdajesz sobie sprawę, że wokół Ciebie żyją tacy ludzie, a Ty nie możesz im pomóc. Nie jesteś w stanie tego zrobić.
- Pójdziemy do jednego z barów na końcu tej uliczki. – szepnął mi Zayn do ucha. – Tam często przesiadują byli Śmierciożercy, więc jest duże prawdopodobieństwo, że tam dowiemy się czegoś o Twoich rodzicach. – wyszeptał, na co skinąłem głową i wsadziłem dłonie do kieszeni płaszcza, mając blisko siebie różdżkę, na wypadek czegokolwiek.  Idąc w dół ulicy ciągle ktoś o mnie zahaczał lub uderzał w którąś z części ciała. Wiedziałem, że ludzie Ci nie robili tego specjalnie, ale mimo wszystko było to trochę irytujące, jak i przerażające. Po chwili jednak na szczęście znaleźliśmy się w miejscu do którego prowadził nas mulat. W środku znajdowało się dosłownie kilka osób. Zajęliśmy więc miejsce w kącie, nie chcąc rzucać się w oczy, a mieliśmy dobry punkt obserwacyjny na wejście i pozostałą część lokalu, o ile oczywiście to miejsce można tak nazwać. Zayn poszedł do baru by nam coś zamówić, a ja rozpiąłem trochę swój płaszcz i przyglądałem się pozostałym osobą. Było to trzech mężczyzn w średnim wieku, którzy popijali jakiś trunek. Po chwili mulat wrócił z dwoma kuflami czegoś co przypominało piwo.
- Proszę. – podał mi jeden i usiadł na krześle obok mnie.
- Dzięki.
- Teraz musimy trochę poczekać. Za chwilę zacznie przybywać ludzi. Zawsze tak jest popołudniami. – wyjaśnił.
- Często tutaj bywasz? – zapytałem.
- Kiedyś bywałem. Przychodziliśmy tutaj z weekendy z chłopakami i graliśmy w karty na pieniądze. Bardzo łatwo jest ograć tych pijaków. – szepnął do mnie z cichym śmiechem. Uśmiechnąłem się lekko.
- A teraz? Czemu już nie przychodzicie?
- Każdy jest zajęty. Szkołą, nauka. W moim przypadku jeszcze Niall. Ciężko byłoby jeszcze znaleźć czas, żeby się tutaj szwędać. – mruknął i upił łyk swojego napoju. Niepewnie podniosłem kufel do ust i pociągnąłem łyk alkoholu, który okazał się być dość mocnym trunkiem. Poczułem jak spływa mi w dół gardło, powodując palenie w przełyku. Mimo wszystko nie byłem przyzwyczajony do picia mocnego alkoholu.  
- A teraz Niall Ci nie pozwala? – zapytałem z cichym śmiechem. Znałem swojego przyjaciela i mimo, iż lubił grać w karty, to wprost nienawidził hazardu.
- Taak. Naill uświadomił mi co by się stało jakbym chciał kontynuować moją przygodę z kartami. Dość dosadnie mi to wyjaśnił. – roześmiał się mulat.
- Tak. Blondynek już taki jest. – westchnąłem. – Ale jest kochany.
- To prawda. Taki mały pieszczoch. – parsknął mulat.
- Cóż zrobić. – chichotałem i upiłem kolejny łyk alkoholu. Byłem zdziwiony tym, ze tak swobodnie prowadziłem rozmowę z mulatem. Obawiałem się, że może być między nami krepująca cisza, a tymczasem taka luźna rozmowa.  Nagle jednak coś się zmieniło. Uśmiech zniknął z twarzy chłopaka, a zastąpił go jedynie groźny wzrok. – Coś nie tak? – zapytałem szeptem.
- Śmierciożercy. Właśnie weszli do pomieszczenia.  – powiedział, powoli pijąc ze swojego kufla. Zadrżałem na samą myśl o tym, że przebywamy w jednym pomieszczeniu.  – Siedź spokojnie i uśmiechaj się nadal. Udawajmy, że prowadzimy normalną rozmowę. – powiedział, kątem okna ciągle spoglądając w stronę baru.
- Myślisz, że akurat oni będą mogli coś wiedzieć? – zapytałem.
- Tak. Oni na sto procent wiedzą kto wydał Pottera. Byli prawą ręką Czarnego Pana. – wyszeptał i pił spokojnie swój alkohol.
- Skąd to wiesz? – zapytałem nieśmiało. Od dłuższej chwili nurtowało mnie to pytanie. Skąd Zayn tyle wiedział?
- Cóż.. powiedzmy, że mam tam kogoś znajomego. – wyjaśnił oględnie. Skinąłem głową, nie pytając o nic więcej. Jeśli chłopak będzie miał ochotę, to sam mi powie. – Pójdę do baru po jeszcze coś i być może coś podsłucham. – powiedział, po czym wstał, poklepał mnie po ramieniu i podszedł do lady, zamawiając coś. Powoli rozglądnąłem się po lokalu i mój wzrok przykuli mężczyźni przy stoliku w kącie. Obserwowali mnie. Zauważyłem to, ponieważ gdy tylko spojrzałem na nich, ich wzrok powędrował gdzie indziej. Spiąłem się lekko w sobie, ale starałem się powstrzymać od jakichś gwałtownych ruchów typu wstać i uciec jak najszybciej. Powoli piłem ze swojego kufla i z zainteresowaniem obserwowałem Zayna, który teoretycznie miał coś kupić, ale widziałem jak dyskretnie zbliża się do byłych Śmierciożerców, chcąc dowiedzieć się jak najwięcej. Po dłuższej chwili z dodatkową szklanką wrócił do stolika, uśmiechając się szeroko, ale już wiedziałem, że jest sztuczny. Gdy już zajął miejsce obok mnie, odczekałem moment i nachyliłem się w jego stronę, szepcząc.
- I co? - mulat spojrzał na mnie i odszepnął. 
- Wypijemy to, wyjdziemy i w drodze do zamku Ci powiem. - na jego słowa skinąłem jedynie głową.
***
- Ale to pewne? - zapytałem, czując jak mój żołądek zaciska się na te myśl.
- Tak mówili. Że ponoć w lutym mają tutaj wrócić. Że mają jakąś sprawę do załatwienia na Nokturnie i na początku drugiego miesiąca roku będzie można ich spotkać w tej okolicy. - wyjaśnił Zayn.
- Czyli.. będę miał szansę zobaczyć swoich rodziców. - szepnąłem, zatrzymując się z wrażenia. Nie sądziłem, że kiedykolwiek to powiem. 
- Wygląda na to, że tak. Tylko tyle udało mi się wyłapać z ich rozmowy. Nie poruszali tematu Pottera, tylko mówili, ze Stylesowie mają się pojawić właśnie tutaj w przyszłym roku. - westchnąłem, słysząc to i zastanawiałem się jak będzie wyglądać nasze spotkanie. O ile uda mi się ich spotkać. Bardzo chciałbym ich zobaczyć. Bardzo. Po chwili wróciliśmy do szkoły. Zayn odprowadził mnie pod nasz pokój wspólny, gdzie czekał na nas Niall. – Dzięki za wszystko. – uściskałem go delikatnie.
- Nie ma za co. Cieszę się, że mogłem pomóc. – powiedział i pogładził moje plecy. – Wszystko będzie w porządku, zobaczysz.
- Musi być. – uśmiechnąłem się lekko.
- Musi. A jak między Tobą i Lou? – zapytał.
- Okej – uśmiechnąłem się.
- To dobrze. Ale mimo wszystko.. uważaj Harry. – po tych słowach, podszedł do blondyna, witając się z nim długim całusem. Zachichotałem cicho i ominąłem ich, idąc do dormitorium. Zdjąłem ubranie i wziąłem piżamę, po czym poszedłem do łazienki pod prysznic. Dość długo stałem pod natryskiem, myśląc o całej tej sytuacji. Nie wiedziałem co się dzieje. Jak reagować na to wszystko? Czy naprawdę mam szansę poznać swoich rodziców? To wydaje się być takie nierealne. Takie niemożliwe. Po takim długim okresie czasu. Po praktycznie 16 latach życia mogę ich poznać. Jak zareagują gdy mnie zobaczą? Czy w ogóle mnie poznają? Na pewno nie. Przecież nigdy mnie nie widzieli. Skąd mieliby wiedzieć jak wyglądam? W końcu wyszedłem i wytarłem się szybko, ubierając bieliznę, koszulkę i dresy. Ogarnąłem po sobie łazienkę i wróciłem do sypialni. Upewniłem, że wszystko gotowe na jutrzejsze lekcje i usiadłem na łóżku, biorąc książkę do eliksirów. Przez chwilę czytałem ostatnią lekcje, gdy nagle do pokoju wpadł blondyn oraz Taylor. 
- Coś się stało? - zapytałem, spoglądając na nich.
- Opowiadaj. Chcemy wszystko wiedzieć. - zażądała dziewczyna, siadając na łóżku blondyna po turecku.
- Zayn Wam nie powiedział? - zapytałem zdziwiony. Byłem niemal pewny, że blondyn już o wszystkim wie.
- Nie. Powiedział, że to nie jest jego sprawa i, że jeśli będziesz chciał to sam nam powiesz. - wyjaśnił jego chłopak. Skinąłem jedynie głową i zacząłem im opowiadać wszystko od momentu opuszczenia szkoły, aż do powrotu w jej mury.
- I jak się czujesz po tym wszystkim? - zapytała Swift.
- Zastanawiam się jak to będzie gdy ich spotkam. - wyznałem cicho. - Jednak nigdy się nie spotkaliśmy, a tu nagle wiesz. Takie zaskoczenie. - wyjaśniłem. 
- Rozumiem. – skinęła głową dziewczyna. – ale nie denerwuj się na zapas. Jeszcze trochę czasu zanim to wszystko się zdarzy. – pogładziła moje ramie.
- Wiem. A teraz wybaczcie, ale marze o zaśnięciu, więc.  – uśmiechnąłem się delikatnie i opadłem na poduszki.
- Spij dobrze. – dziewczyna pocałowała mnie w czoło i wyszła z naszej sypialni, życząc nam dobrej nocy.
- Dobranoc Hazz. – szepnął Niall i po chwili już spałem.

                Gdy obudziłem się kolejnego dnia, pierwsze co dostrzegłem to promienie słońca, które wkradały się do mojej sypialni przez nie zasunięte zasłony. Spojrzałem na łóżko obok i zauważyłem brak mojego irlandzkiego przyjaciela. Widocznie dziś wstał wcześniej. Podniosłem się i przeciągnąłem, ziewając krótko.  Słońce sprawiało, że śnieg pięknie skrzył się. Czułem się naprawdę wyśmienicie, będąc w cudownym humorze. Wziąłem białą koszulkę oraz dżinsy i poszedłem wziąć szybki prysznic. Następnie ubrałem się, założyłem buty, narzuciłem na siebie szatę i z uśmiechem opuściłem sypialnie, kierując się do Wielkiej Sali na śniadanie. Sam nie wiedziałem co jest przyczyną mojego uśmiechu oraz tego, że idąc nuciłem sobie coś pod nosem.  Moją uwagę przykuł Zayn. Wyszedł z jadalni, po czym rozglądnął się, jakby upewniając się, czy nikt go nie obserwuje i szybkim krokiem skierował się w stronę męskiej łazienki. Cos mnie tknęło w środku. Iść za nim czy nie? A jeśli chodzi o Nialla? Może on coś przed nim ukrywa? Ewidentnie nie chciał by ktoś go widział. Nie zastanawiając się wiele, ruszyłem za nim. Miałem jednak nadzieję, ze moja podświadomość po prostu sobie ze mnie kpi i na niczym złym nie przyłapie chłopaka, po czym będę mógł spokojnie wrócić na śniadanie, a po nim znajdę Lou, żeby mu opowiedzieć o wszystkim. Zatrzymałem się za rogiem, obserwując, gdzie chłopak wszedł. Drzwi od męskiej toalety trząsnęły za nim więc po cichu podszedłem do nich i wślizgnąłem się do środka.
- Masz z tym skończyć! – usłyszałem groźny ton mulata.
- Niby z czym? – odpowiedział mu drugi dobrze znany mi głos. Zaraz, zaraz.. Louis?
- Z tym pieprzonym zakładem! Nie możesz tego dalej ciągnąć! Jego przyjaciele wiedzą o tym. Zbytnio się nie kryłeś wczoraj, jak nas nie było w zamku z oblewaniem przedwczesnego zwycięstwa.
- A co Cię to obchodzi? Jestem już o milimetry przed tym jak pójdzie ze mną do łóżka, a wtedy kasa moja. – roześmiał się głośno Tomlinson, a mi serce stanęło. Louis się z kimś innym spotyka? I ma zamiar się z nim przespać dla zakładu? Co do cholery?
- Nie rób tego! On teraz potrzebuje wsparcia po tym czego się ostatnio dowiedział, po tym co przeżył, a nie kolejnego powodu do zmartwień! Nie traktuj go tak. – warknął mulat.
- Oj poradzi sobie. Chyba nie jest tak naiwny i nie wierzy w te wszystkie ckliwe wyznania jakie mu mówię. Proszę Cię, nawet Styles nie jest tak głupi. – na jego słowa poczułem jak robi mi się słabo, a wszystko wokół mnie wiruje.  On.. on się o mnie.. założył. Nie kocha mnie. On mnie nie kocha. – to jedyna myśl jaka pojawiła się w tej chwili w mojej głowie. O mój boże. Czułem jak wszystko zaczyna wirować i po chwili otoczyła mnie jedynie ciemność.

___________________________________________________________________________

NIESPODZIANKA! Witam Was kochani! Oto rozdział ukazuje się wcześniej. Miałam go napisanego, więc stwierdziłam, że czemu miałabym Wam nie pokazać jak Was baaaardzo kocham i nie wstawić na święta? Tadaaa <3 Jak Wam się podoba? Bo mi bardzo x a zdecydowanie bardzo rzadko jestem zadowolona czegoś co sama napisze xD Tak więc komentujcie, polecajcie i w ogóle! Do końca zostało dwa rozdziały + epilog i pożegnamy się z przygodami naszych chłopców w murach Hogwartu. Zróbcie mi taką niespodziankę i starajcie się skomentować wszyscy, którzy przeczytali! Baaaardzo ładnie Was proszę! A teraz kolejna ważna rzecz do ogłoszenia! Co do nowego opowiadania. Zapraszam tutaj: http://touch-styles.blogspot.com/ ! Pojawiła się tam pierwsza notka i zależy mi, byście ją przeczytali w całości! Serdecznie Was tam zapraszam!

      A teraz już tak bardziej świątecznie. Pragnę złożyć Wam najserdeczniejsze życzenia! Zdrowych, pogodnych, radosnych Świąt Bożego Narodzenia! Rodzinnej atmosfery, radości, pogody ducha, uśmiechu na co dzień. Abyście na swej drodze spotykali samych dobrych ludzi, byście nigdy nie doświadczali bólu, cierpienia. Życzę Wam, żeby spełniły się Wasze marzenia, nawet najskrytsze! Życzę Wam, byście spotkali swoich idoli i mogli powiedzieć im ile dla Was znaczą! Życzę nam wszystkim, żeby te debile (nasi kochani chłopcy z One Direction < 33 ) w końcu ogarnęli tyłki i przyjechali dać tutaj u nas koncert! W końcu mają tutaj najlepszych fanów na świecie! A wtedy my będziemy stać pod samą sceną i będziemy krzyczeć, płakać i wszystko inne. Więc jeszcze raz Wesołych Świąt! <3 Kocham Was bardzo mocno, kochani! *.*
PS: Życzeń na nowy rok nie składam, bo mam w planach pojawić się z kolejnym rozdziałem jeszcze przed sylwestrem lub w sylwestra *.*

piątek, 12 grudnia 2014

IX. Cause I know that you'll always understand..

-  Mm Lou. - jęknąłem cicho, oddając jego pocałunek. Poczułem jak gładzi moje plecy i łapie mnie za pośladki. Nagle zacząłem unosić sie w gore i po chwili znajdowałem sie na łóżku, leżąc na plecach, a chłopak pochylał sie nade mną. 
- Co by tu z Tobą zrobić? - zamruczał i placem gładził lekko odsłoniętą skórę brzucha, która widoczna była po przez rozchylona szatę szkolna. 
- Proponujesz coś? - zapytałem i nieświadomie oblizałem usta językiem. Wzrok chłopaka podążał za tym ruchem, a gdy spojrzał na mnie jego tęczówki zrobiły sie ciemne, niemal granatowe. Jęknąłem cicho widząc to. – Boże.. Lou.. Twoje oczy. Są takie ciemne. Prawie granatowe – wyszeptałem cicho. 
- Tak właśnie na mnie działasz. Nie potrafię się opanować. – szepnął chłopak, patrząc mi w oczy. Przygryzłem wargę, a twarz Louisa zaczęła zbliżać się do mojej. Po chwili nasze wargi splotły się w namiętnym pocałunku, który z sekundy na sekundę stawał się bardziej natarczywy, mocny. Gdy przygryzł moją dolną wargę, niemal jęknąłem. Poczułem jak jego dłonie zdzierają ze mnie szatę szkolną, wsuwając ciekawskie dłonie pod moją koszulkę. Pisnąłem cicho, czując kontrast między moją gorącą skórą, a jego lodowatymi dłońmi, jednak moje ciało szybko do tego przywykło, a wręcz błagało o jego dotyk. Dokładnie wiedział, które miejsce ma dotknąć, bym cały pokrył się gęsią skórką i pragnął więcej. Powoli jego wargi zaczęły schodzić coraz niżej. Szczęka, szyja, obojczyki. Wszędzie tam zostawiał po sobie ślad. Nagle niewiadomo skąd dostałem nagłego przypływu odwagi i jednym ruchem obróciłem nas, tak, iż teraz ja siedziałem okrakiem na nim, przysysając się do jego szyi. Czułem jak wiercił się pode mną. - Harry.. Ty brutalu. - jęknął, unosząc biodra w górę, powodując, że nasze krocza zderzyły się ze sobą, powodując przyjemne tarcie między nami. Ssałem mocno jego szyje, zdzierając z niego szatę i koszulkę, gładząc jego brzuch dłońmi. Jego klatka piersiowa była tak umięśniona, palcami obrysowałem kontury, powodując, że Lou wciągał brzuch. Przeniosłem sie na jego usta i złączyłem nas w namiętnym, powolnym pocałunku, budzącym wszystkie motyle w moim organizmie. Lou powoli uniósł sie i teraz siedziałem na nim okrakiem, obejmując jego szyje rekami. Czułem jak jego dłonie sunął po moich plecach, po czym zaciskają się na moich pośladkach.
-Looou.. – westchnąłem i powoli poruszyłem się, powodując kolejny raz przyjemne tarcie. Czułem, że teraz to prowadzi już tylko do jednego…

*** 

- Żartujesz! Zrobiliście to?! – pisnął Niall, późnym wieczorem, gdy leżeliśmy na moim łóżku.
- Nie. No co ty. Nie mogłem tak po prostu uprawiać z nim seksu. – mruknąłem.
-No ale coś musieliście robić. – mruczał blondynek, obserwując mnie.
- No cóż.. – zacząłem, czując rumieniec na policzkach. 
- No mów! 
- Tak jakby.. hm obciągnął mi, a ja jemu? – mruknąłem niewyraźnie, chowając twarz
w poduszkę. 
- No co ty!!! Harry! Opowiadaj. Chce znać każdy szczegół od tego, czy usta czy dłoń, do długości jego członka i tego, czy miałeś odruch wymiotny? Wielki jest?! – pytał Horan podekscytowany. 
- Niall. – jęknąłem, niemal zgorszony jego pytaniami.
- No mów. – potrząsnął moim ramieniem. Westchnąłem jedynie, poddając się.
- I dłonią i ustami. – mruknąłem, siadając po turecku i obserwowałem blondaska. 
- I jak było? – blondyn prawie podskakiwał w miejscu, a ja miałem ochotę się roześmiać.
- Niesamowicie. Na serio. Coś czego nie można opisać słowami. Był powolny i delikatny, wszystko mi powoli pokazywał. 
- Duży jest? – zapytał bezpośrednio Niall.
- Duży. – przyznałem cicho. – Nawet bardzo. – mruknąłem z uśmiechem. 
- I nie zakrztusiłeś się? 
- Dość! – jęknąłem. – Wystarczy już. – opadłem na poduszkę. – To było.. nieziemskie. Jakbyś unosił się nad ziemią, wiesz? Nawet nie chodzi mi o somo obciąganie. Czując jego dotyk na sobie, niemal umierałem z zachwytu. Dotykał mnie powoli, delikatnie. Czułem, ze się rozpływam. Czułem, ze mógłbym tak już zawsze.  
- Zakochałeś się. – stwierdził po kilku sekundach blondyn, patrząc na mnie iskrzącymi oczami. Przygryzłem wargę i nieśmiało pokiwałem głową.
- Nawet nie wiem kiedy. – szepnąłem cicho. – Jeszcze kilka miesięcy temu nienawidziliśmy się. Nie mogłem na niego patrzeć, a teraz.. nie umiem o nim nie myśleć. W kilka dni wszystko tak drastycznie się zmieniło, a ja nie wiem czy jestem na coś takiego gotowy. 
- Czego się obawiasz? – zapytał Horan.
- Tego, że w pewnym momencie powie mi, że to błąd, że jednak nic do mnie nie czuje. Że to wszystko jeden wielki żart. Szczerze? Chyba nie zniósłbym tego. Nie dałbym rady. 
- Myślę, że jemu na serio na Tobie zależy i nie masz się czego obawiać. To jak na Ciebie patrzy, to jak obserwuje Cię i na jego ustach pojawia się uśmiech. Na pewno nie udawałby, aż tak. Widać, że coś do Ciebie czuje. Z resztą myślę, że masz potwierdzenie po dzisiejszym popołudniu. Co zrobił po wszystkim? – zapytał.
- Uśmiechnął się i pocałował mnie, a później zaprowadził mnie do łazienki, bym mógł wziąć prysznic, po czym pożegnaliśmy się i wróciłem tutaj. 
- Widzisz? Jeśli by mu nie zależało, nawet by nie popatrzył i od razu Cię zostawił. 
- Pewnie masz rację. – westchnąłem. – A jak tam Zayn? – zapytałem, poruszając zabawnie brwiami. Chłopak roześmiał się lekko, po czym mruknął.
- Wszystko dobrze. Umówiliśmy się na jutro. Po lekcjach idziemy na spacer czy coś. 
- Uroczo. Cieszę się, że nam się tak wszystkim układa. Tobie z Zaynem, Tay z Liamem, a mi z Louisem. Niesamowite no nie? – uśmiechnąłem się szeroko.
- Nawet bardzo. – zachichotał chłopak.                                
***

- O której się z nim spotykasz? – zapytała mnie Taylor, gdy w sobotę siedzieliśmy w Wielkiej Sali jedząc śniadanie. 
- Ma być około południa w zamku i powiedział, że sam mnie znajdzie, więc zależy od niego. – wyjaśniłem jej.
- Myślisz, że to coś poważnego? 
- Tak mi się wydaje. Jeśli by tak nie było to po co fatygował by się osobiście. Mógł napisać w liście, prawda? A nie zrobił tak, więc sądzę, że to poważne. 
- Boisz się? – zapytała, gryząc kawałek swojego Tosta z dżemem. 
- Boję się tego, kto go zabił. W sensie, ze jeśli okaże się, np. że to ktoś znajomy lub ktoś kogo znał Harry to utwierdzę się w przekonaniu, że czasem nawet najbliższym nie można ufać.  To mnie przeraża. – westchnąłem, przeczesując dłonią włosy.
- Nie martw się, jestem pewna, że wszystko będzie w porządku i nic takiego się nie wydarzyło. Bądź dobrej myśli.
- Oby. A tak w ogóle to gdzie Niall?- zapytałem, zmieniając temat. – Nie było go gdy wstałem, ani gdy się kładłem.
- Pewnie zabalował z Zaynem. Mieli wczoraj drugą oficjalną randkę. – zachichotała dziewczyna.
- Och. To wolę nie wiedzieć co się tam stało. – roześmiałem się. 
- Niall pewnie zwiedza dormitorium Ślizgonów. - zachichotała blondynka. 
- Pewnie tak. - parsknąłem. Przez resztę śniadania rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, ale moje myśli uciekały ciągle do pewnego szatyna. Od wydarzenia w poniedziałek minęło juz piec dni, a my może rozmawialiśmy trzy razy, nie mówiąc o jakimkolwiek pocałunku czy pieszczocie.  Miałem wrażenie, że on mnie unika, ale nie wiedziałem czemu. Czyżbym podczas naszego popołudnia zrobił cos nie tak? Może zdał sobie sprawę, ze jestem beznadziejny także w łóżku. Może juz mnie nie chce? Może już się mną znudził? Nie, to niemożliwe. Przecież mówił, że tak mu na mnie zależy. Nie mogło mu się odmienić po kilku dniach. Widocznie jest zajęty i nie ma zbytnio czasu. Nie potrzebnie się pewnie przejmuje. Westchnąłem cicho sam do siebie i ucałowałem blondynkę, wychodząc z Wielkiej Sali. Udałem się do dormitorium, by zrobić część lekcji jeszcze przed przybyciem Draco. Nawet nie spostrzegłem się kiedy minęło tak dużo czasu. Z transu nad książkami wyrwało mnie pukanie do drzwi.
- Proszę. – mruknąłem i spojrzałem w ich stronę. W drzwiach pojawiła się postać Malfoya.
- Draco. Wejdź, zapraszam. – powiedziałem i wstałem, podchodząc do niego, ściskając lekko jego dłoń. – Siadaj, proszę. – wskazałem na jedno z krzeseł, które po chwili zajął mężczyzna.
- Mam nadzieję, że Ci nie przeszkadzam?
- Ależ skąd. Czekałem na Ciebie od rana. – uśmiechnąłem się lekko.
- Cóż. Nie będę owijał w bawełne. Przejdę od razu do konkretów. – mruknął. - Okej. – skinąłem głową.
- Dowiedziałem się kto jest odpowiedzialny za śmierć mojego partnera, a Twojego kuzyna. – zaczął.
- Znam tę osobę? – zapytałem, na co blondyn zamyślił się chwilę.
- W zasadzie to trochę tak, trochę nie. Ciężko mi to samemu określić. – mruknął.
- Kto to? – zapytałem, lekko wstrzymując oddech.
- To .. hm.. wybacz mi to co za chwilę powiem, ale taka jest prawda.. za śmierć Harry’ego odpowiedzialni są.. twoi rodzice, Harry. – szepnął. Gdyby nie to, że patrzyłem na niego podczas mówienia, mógłbym przysiąc, że się przesłyszałem, ale..
- Co? – szepnąłem drżąco, patrząc na niego jak na jakiegoś kosmitę.
- Tak Harry. Bardzo mi przykro. – szepnął. – Ostatnie czas spędziłem w bardzo podejrzanym towarzystwie, chcąc dowiedzieć się czegokolwiek na temat śmierci Twojego kuzyna. Przed kilkoma dniami podsłuchałem jedną z rozmów, w której padło.. że Ray Styles jest odpowiedzialny za śmierć Pottera. Wiedział gdy Harry przebywał, bo podobno w ostatnich miesiącach przed śmiercią utrzymywali kontakt. I to on go wydał Voldemortowi. Przynajmniej ja tak usłyszałem. – zakończył.
- Ha-Harry miał kontakt z moimi rodzicami? – zapytałem szeptem.
- Tak wynikało z ich słów. Ja na ten temat nie mam zielnego pojęcia. Harry nic mi nie mówił, żeby miał jakikolwiek kontakt z Anne i Ray’em, ale widocznie mieli jakiś. – powiedział cicho. – Bardzo mi przykro, Harry. Naprawdę. – szepnął, po czym lekko dotknął mojego ramienia.
- Draco.. widziałeś może gdzieś moich rodziców? – zapytałem.
- Hm.. tak. Spotkałem ich raz na Nokturnie, ale nie rozmawiałem z nimi. Po prostu przypadek. – powiedział cicho. – Ale proszę Cię, nie rób nic głupiego, dobrze? – skinąłem lekko głową. Mężczyzna wstał i pożegnawszy się, wyszedł. Przez chwilę siedziałem jak zmrożony. Nie miałem pojęcia co mam myśleć. Miałem potworny mętlik w głowie. Więc moi rodzice pomogli pozbyć się jedynej osoby na świecie, którą tak naprawdę miałem. Jedynej mojej rodziny. Pozbawili mnie najpierw siebie, a teraz Harry'ego. Jak.. Jak oni mogli mi to zrobić? Czy ja naprawdę nic dla nich nie znaczę? Czy nie traktują mnie już jak syna? Choć nie.. oni nigdy mnie tak nie traktowali. Porzucili mnie, więc w sumie co miało by ich powstrzymywać, przed popsuciem mojego życia już całkowicie. Przecież jestem tylko jakimś tam Harrym. Zadrżałem i rzuciłem się na łóżko, wybuchając głośnym płaczem. Wtuliłem twarz w poduszkę, łkając w nią. Nie potrafiłem tego zrozumieć. Aż tak bardzo mnie nienawidzą?
- Harry? Czemu nie było Cie na kolacji.. Harry? Wszystko w porządku? Co się dzieje? Czemu płaczesz? Kochanie.. - podszedł i przytulil mnie mocno. Płakałem, wręcz się dusząc. - Hazz.. Myszko. Odezwij się. Harry. - dotykał mojego ramienia. 
- Przytul mnie. - to było jedyne co udało mi się powiedzieć. Chłopak podniósł mnie i usadził sobie na kolanach, niemal od razu okrywając mnie kocem, ponieważ trząsłem się z zimna. Nawet nie zauważyłem, że w pomieszczeniu było tak zimno. Łkałem chłopakowi w ramie, nie wiedząc co zrobić. 
- Harry. Kochanie co się dzieje? Powiedz mi. Hazz proszę. Zaczynasz mnie przerażać.. Myszko.. - szepnął, a ja nie potrafiłem się odezwać. Nie umiałem z siebie wykrzesać słowa. Przez długi czas siedziałem w bezruchu, nie odzywając się. Niall ciągle szeptał mi coś do ucha, próbując mnie uspokoić. Nawet nie wiem kiedy i w jakich okolicznościach zasnąłem.
***
- Beng, beng. Jeszcze chwila i kasa moja, panowie. - roześmiałem się, gadając ze Stanem oraz Nickiem.
- Taki jesteś tego pewny? Skąd wiesz, że Styles nagle nie stchórzy i jednak Ci nie da? Wiesz, to tylko głupi Gryfonek. – zapytał ten drugi, bawiąc się różdżką.
- Po prostu to wiem. Po tej całej akcji w poniedziałek, kiedy mi obciągnął, rozmawialiśmy może ze trzy razy. Teraz pewnie myśli, ze zrobił coś nie tak, że to jego wina. Takie jest właśnie jego myślenie. Za każdy najmniejszy szczegół zawsze obwinia siebie. Tak więc, będzie mi chciał pokazać, jak to mu na mnie zależy i jestem pewny, że jeszcze przed świętami, a do tych już nie długo, wylądujemy razem w łóżku. – zaśmiałem się pewny siebie.
- Oby, bo inaczej kasa nasza. – wybuchnął śmiechem Stan.
- Możecie o niej zapomnieć. Rozkochałem go? Rozkochałem. Pocałunek był? Był. Obciąganie? Było. Więc seks to już pikuś. – mruknąłem. Nagle do pokoju wbiegł Zayn.
- Co tam stary? – mruknął do niego Nick.
- Lou. Jest sprawa. Chodzi o Hazze. – powiedział. Oczywiście mulat wiedział o zakładzie, aczkolwiek nie brał w nim nawet najmniejszego udziału. Od razu powiedział, że on się w to nie miesza, bo nie chce sobie już na starcie zepsuć kontaktów z blondaskiem.  
- Coś nie tak? – zapytałem, lekko znudzonym głosem.
- On Cię teraz potrzebuje. Możesz pójść ze mną do ich dormitorium? – zapytał.
- Już idę. – mruknąłem i wstałem, otrzepując spodnie, po czym skierowałem się z mulatem do wyjścia. – Co się dzieje? – zapytałem, idąc korytarzem. 
- Twój kuzyn z nim rozmawiał, po czym Harry po prostu się załamał. Nie może się uspokoić. Cały czas płacze. Siedział z nim Niall, później zasnął, a teraz obudził się i dalej to samo. Nie wiemy co zrobić po prostu. - westchnął mulat. Wzruszyłem sam do siebie ramionami.
- A co ja mam z tym wspólnego? - zapytałem. 
- No wiesz. Pomyśleliśmy, że może Tobie powie co się dzieje, bo nam nie chce. - wyjaśnił mi mulat, a ja westchnąłem cicho. I na chuj mam tam iść? Przecież i tak mi nie zależy. Ale w zasadzie pozory trzeba zgrywać, żeby się to wszystko nie wydało. Westchnąłem sam do siebie. W co ja się kurde bawię? Ale z drugiej strony kasa kusząca, a ja uwielbiam wygrywać, więc myślę, iż to właśnie mnie przekonało. Po chwili weszliśmy do dormitorium Gryfonów. Wszędzie było tak dużo czerwieni, ze dosłownie czułem się jak w jakiejś tkance czy innym cholerstwie, gdzie znajduje się pełno krwi. Weszliśmy krętymi schodkami na górę i Zayn zapukał do drugich drzwi na lewo. Usłyszeliśmy ciche „proszę” wypowiedziane przez Nialla i weszliśmy do środka. Rozejrzałem się po pomieszczeniu. Najpierw dostrzegłem, iż panował tam mrok. Okna zostały zasłonięte przez zasłony. Następnie dostrzegłem blondynkę, w sensie Taylor siedzącą na jednym z foteli
i wpatrującą się w łóżko przed nią. Spojrzałem na nie i zobaczyłem Nialla, a w jego objęciach spoczywał Harry. Gdy go dostrzegłem, poczułem jak moje serce zalała fala żalu i smutku. Nigdy nie widziałem kogoś w tak strasznym stanie. Jego włosy były całe pomierzwione, oczy wręcz przekrwione od łez, spuchnięte oraz czerwone policzki. Wyglądał jak kupka nieszczęścia jeszcze w tych dresach i wielkiej bluzie.
- Em.. chodźcie na moment. – powiedziała nagle dziewczyna i pociągnęła Irlandczyka oraz mulata za sobą i zostałem sam z chłopakiem w pokoju. Nie bardzo wiedziałem co teraz zrobić, więc powoli podszedłem i usiadłem obok niego, dotykając jego ramienia.
- Harry? Co się dzieje, misiu? – zapytałem, siląc się na miły i delikatny głos.
- Ja.. ja.. nie mogę. – wyszlochał, wtulając twarz w moją klatkę piersiową.
- Ale co się stało? Ktoś zrobił Ci przykrość? To przez to co powiedział Ci Draco, tak? – zapytałem niepewnie. Z jednej strony było mi wszystko jedno czy jest załamany czy nie, ale z drugiej widząc go takiego.. moje serce pękało, mimo, iż sam nie chciałem się do tego przyznać przed sobą.
- Tak.. ja.. ro-rozmawiałem z-z.. nim. – wyjąkał, starając się uspokoić. Powoli gładziłem jego plecy, drugą ręką przeczesując jego splątane loki. Po chwili gdy chłopak się uspokoił w miarę, opowiedział mi wszystko. Mimo iż to zdecydowanie mnie nie dotyczyło, zrobiło mi się przykro. - .. moi rodzice.. pozbawili mnie jedynego człowieka, któremu na mnie zależało.. którego byłem pewien.. co ja mam teraz zrobić? Jak mam ufać komukolwiek? Skoro za chwilę może okazać się, że osoba którą kocham, której ufam oszukuje mnie. Bawi się mną i moimi uczuciami. A to zaboli najbardziej.. Jasne.. nie znałem swoich rodziców.. nie miałem okazji.. ich poznać, ale mimo wszystko.. jestem ich synem, a oni.. oni zrobili mi coś takiego. – wyszeptał cicho, łapiąc rozpaczliwie powietrze do ust. Nie miałem pojęcia co mam mu powiedzieć. Co zrobić?
- Harry.. myślę, że .. hm.. oni nie zrobili tego specjalnie. Mimo wszystko tak jak mówisz, są Twoimi rodzicami. Na pewno nie zrobili by czegoś co może zniszczyć Ci życie. Może.. może to było konieczne? Może zostali  do tego zmuszeni? Skąd możemy to wiedzieć? Nie mamy żadnej pewności co do tego. – powiedziałem cicho. Chłopak westchnął i wtulił się we mnie jeszcze bardziej. Mimo wszystko objąłem go, tuląc do siebie. Czułem z nim jakąś więź. Nie wiedziałem w jaki sposób, ale czułem to. Wydawał mi się być kimś bliskim. Kimś komu mogę bezgranicznie ufać. I właśnie w tej chwili poczułem pierwsze, tak silne wyrzuty sumienia. Jeszcze po tych jego słowach „Skoro za chwilę może okazać się, że osoba którą kocham, której ufam oszukuje mnie. Bawi się mną i moimi uczuciami. A to zaboli najbardziej”. Nie wiedziałem co robić. Byłem w pewien sposób przerażony.
- Nie wiem co myśleć. – szepnął po chwili ciszy chłopak.
- Co chcesz zrobić? Albo nad czym myślisz? – zapytałem.
- Ja.. chciałbym wiedzieć dlaczego. Dlaczego go wydali? Dlaczego coś było ważniejsze niż bezpieczeństwo kogoś z rodziny? Dlaczego mnie w tedy porzucili? Czy nie jestem wystarczającym synem? Czy zrobiłem coś źle? Czy zawiodłem ich w jakiś sposób? Co jest ze mną nie tak? Czy nie jestem wystarczający?  - słysząc jego słowa, niemal poczułem łzy w oczach.
- Hazz.. jak możesz nawet tak myśleć? Jesteś idealny. Jesteś mądry, uczciwy, piękny, wspaniały, inteligentny. Zawsze wszystkim chcesz pomóc. Zawsze stawiasz drugiego człowieka na pierwszym miejscu. Nic nie liczy się dla Ciebie bardziej niż rodzina i przyjaciele. Jesteś wręcz człowiekiem doskonałym. Zawsze pewny siebie i błyskotliwy, jednak masz swoją wrażliwą stronę, której nie wstydzisz się pokazać przy innych ludziach. Zawsze starasz się wywrzeć na ludziach dobre wrażenie. Nigdy nikogo nie zawodzisz. Twoi rodzice byli po prostu głupi porzucając Cię. Chyba nie zdawali sobie sprawy z tego jak wartościową osobą jesteś. Nigdy nie myśl o sobie źle. Jeśli ludzie Cię krzywdzą to znaczy, ze są po prostu głupi! Jak można zrobić coś przeciw Tobie? Tak słodkiej i kochanej osobie? Nigdy nie zapominaj jak cudowny jesteś. – szepnąłem mu do ucha. Chłopak delikatnie odsunął się i popatrzył na mnie ze łzami.
- Lou.. dziękuję. – szepnął chłopak, całując mnie lekko w policzek. Uścisk w sercu pojawił się jeszcze większy niż przed momentem. Teraz wręcz wyrzuty sumienia mnie zjadały, ale odepchnąłem je na bok, wiedząc, że zaraz mi to przejdzie.
- Nie dziękuje się za prawdę. Uśmiechnij się, kochany. – pogładziłem Cię po policzku. Chłopak spojrzał mi w oczy i zrobił to o co go poprosiłem. Najpiękniejszy uśmiech na całej ziemi.
- Już wiem co chce zrobić. – powiedział po chwili.
- Co?
- Muszę ich znaleźć. Znaleźć i zapytać. To jest to co muszę zrobić…
_____________________________________________________

Cześć i czołem moim kochanym czytelnikom. Jest i obiecany rozdział! Co o nim sądzicie? Jak myślicie, czy pomysł Hazzy jest dobry? I co sądzicie o postępowaniu Louisa? Jak już wspominałam w osobnej notce, opowiadanie to powoli dobiega końca. I również wspomniałam, że planuję kolejne. Jest już ono w mojej głowie tak wymyślone, że nie mogę się doczekać, aż skończę to i zacznę pisać właśnie je. Będzie miało tytuł: "Touch Styles". Kuszący, czyż nie? Huhu. Oczywiście mogłabym zacząć pisać je już teraz, ale znając mnie to pewnie bardziej skupiłabym się na tamtym, niż na tym i było by kiepsko. Dlatego wolę najpierw spokojnie dokończyć to. Myślę, że zostało nam jeszcze 3 rozdziały do końca + epilog więc jeśli moja zawziętość dalej się będzie tak utrzymywała do być może na początku stycznia będzie skończone. A tym bardziej, że mam wolne od 19 grudnia do 6 stycznia, więc w tym czasie na pewno będę miała choć chwilę na pisanie każdego dnia. Ach i jeszcze jedno. W jednym z komentarzy pod poprzednią notką ktoś zastanawiał się czy będzie to opowiadanie o Larrym, czy tylko jeden z bohaterów będzie występował. A więc ku jasności: OCZYWIŚCIE, ŻE LARRY! Nie wyobrażam sobie tego inaczej :* Najprawdopodobniej wraz z kolejnym rozdziałem dostaniecie jakąś nową wiadomość o nowym blogu, być może już jakąś zapowiedź czy coś w tym stylu. Wypatrujcie ostro, kochani. Jeśli kogoś interesowałby wstępny opis, to zapraszam do siebie na TT (@larry_shipperss), a tam w zdjęciach znajdziecie screnny wstępnej zapowiedzi. A więc, boże ale się rozpisałam haha. Komentujcie, piszcie co myślicie, może macie jakieś propozycje. Wszystko mile widziane. Kocham Was! Komentować rozdział!! <3

czwartek, 4 grudnia 2014

Informacjaa :)

Kochani moi! Wiem, pewnie pomyśleliście, że to już nowy rozdział, aczkolwiek mam nadzieję, że to co tu przeczytacie równie Was zadowoli. Nadmienię tylko, że nowy rozdział jest już w całości napisany, muszę go tylko poprawić i na milion procent pojawi się w przyszły weekend. A wracając do setna. Może nie wiecie, ale opowiadanie Dark And Dangerous powoli dobiega końca. Myślę, że jeszcze tak 4-5 rozdziałów i będziemy się żegnać z bohaterami D&D. Z racji tego zaczęłam myśleć nad kolejnym xD Miałam chwilę zwątpienia ostatnio i myślałam o tym, żeby nie pisać już nic po D&D, ponieważ zauważyłam, że ubywa mi czytelników. Na pierwszym blogu miałam ich ponad 10 (przynajmniej tych którzy komentowali), a tutaj 5-6. Jednak stwierdziłam, że dla tych osób warto coś jeszcze naskrobać, jeśli oczywiście będziecie chcieli czytać haha. A nóż widelec liczba czytelników przy piątym już opowiadaniu się powiększy haha :* A więc.. czy kojarzycie może 50 twarzy Greya. A tam, na pewno znacie. Jednakże czy ktoś z Was czytał może trylogię Gideona Crossa? Pewnie już nie wszyscy. Fabuła powieści jest podobna do Greya, aczkolwiek chyba podoba mi się nawet bardziej od 50 twarzy. Tak więc, pomyślałam sobie, że może napiszę coś w tym stylu. Co o tym myślicie? To było by bardzo zmysłowe i posiadało dość dużo erotyki, jednak nie tylko. Co o tym myślicie? Czytalibyście? <3 Pisać w komentarzach, co o tym sądzicie! Chcę znać Wasze zdanie. A nóż odezwie się więcej niż te kilka stałych osób. No cóż. To chyba tyle ode mnie. Przynajmniej na razie. Kocham Was <3 Do następnego.