środa, 4 lutego 2015

XI. But when you call me "baby", I know I'm not the only one...

       Ból w mojej głowie był nie do zniesienia. Z całych sił starałem się go zatrzymać. Dlaczego wszystko dookoła mnie tak dudniło? Co się dzieje? Powoli rozchyliłem jedną powiekę, lecz ostre światło zmusiło mnie do ponownego jej zamknięcia. Odczekałem chwilkę i próbowałem zrobić to ponownie. I udało mi się. Zamrugałem kilka razy, by mój wzrok wyostrzył się. Pierwsze co zauważyłem to jasny sufit. Spojrzałem w bok i dostrzegłem kilka łóżek. Skrzydło szpitalne. – przemknęło mi przez głowę. Ale co ja robie w skrzydle szpitalnym? Miałem wypadek? Czy może latałem na miotle i spadłem? Co się stało? Powoli uniosłem się i usiadłem, opierając plecy o poduszki. W Sali nie było nikogo. Wszystkie łóżka były puste, a w pomieszczeniu panowała przeraźliwa cisza. Można było usłyszeć trzepot skrzydeł małej muszki, która akurat leciała. Z całych sił próbowałem sobie przypomnieć co się stało, ale nie potrafiłem. Ze zdziwieniem przyjąłem to, ze podczas gdy poprawiałem poduszkę, żaden mięsień nie wyraził niezadowolenia z tego powodu. Nic mnie nie bolało. Oparłem się wygodnie i stwierdziłem, że zaczekam, aż ktoś przyjdzie i powie mi co się stało. Ze zdziwieniem zarejestrowałem, że nie ma nigdzie blisko mnie mojej różdżki, co dziwne, bo zawsze miałem ją blisko. Z westchnieniem rozejrzałem się dookoła i nagle wszystko uderzyło we mnie z podwójną siłą. Na jednym z krzeseł leżał szalik, należący do jednego ze Ślizgonów. Gdy tylko zauważyłem ten kolor, wszystko wróciło. Przypomniałem sobie każde słowo wypowiedziane przez dwóch podopiecznych profesora Snape'a. Ból, który rozlał się właśnie w mojej klatce piersiowej był straszny. Nie potrafiłem logicznie myśleć, ponieważ wszystko na czym umiałem skupić swoje myśli to stwierdzenie: On mnie nie kocha. Jak mógł mnie tak oszukiwać?! Jak śmiał się tak mną bawić? Jestem tylko człowiekiem, a on tak bezwzględnie ze mną postąpił.. Ufałem mu, naprawdę traktowałem go poważnie, a on.. Nie potrafiłem sobie nawet teraz wyobrazić co bym zrobił gdy tylko go zobaczę. Ja.. Nie wiem co mam myśleć. Na litość boską, ja go pokochałem. Naprawdę poczułem do niego coś specjalnego. Coś czego nigdy do nikogo innego nie poczułem. A on sobie tak ze mną pogrywał.. i na dodatek wiedzieli o tym wszyscy! Wiedział Zayn. Po jego słowach „jego przyjaciele wiedzą” wynika, że Niall i Taylor wiedzieli. Wiedzieli o wszystkim i tak postąpili. Jak..jak mogli? Myślałem, że są moimi przyjaciółmi! Myślałem, że mogę im ufać. A oni.. po raz kolejny już pokazali, że mają gdzieś to co czuję.. nie, nie wybaczę im tego. Nie tym razem. Nie mogę. Nie będę umiał. Przetarłem twarz dłońmi, powstrzymując łzy, ponieważ słyszałem trzask drzwi, więc pewnie ktoś idzie do Sali. Wtuliłem głowę w poduszkę, obserwując kątem oka drzwi. Po chwili pojawiła się w nich pielęgniarka.
- Och, już się obudziłeś kochaneczku? I jak się czujesz? Już lepiej? – zapytała, podchodząc do mnie.
- Tak. Coraz lepiej. – powiedziałem, lekko zachrypniętym głosem. Odchrząknąłem, patrząc na nią. – A co mi się w ogóle stało? – zapytałem.
- Ach nie pamiętasz? Poślizgnąłeś się w toalecie i uderzyłeś głową o podłogę. Znaleźli Cię pan Malik i Tomlinson, po czym zaraz Cię tutaj przynieśli. Cały dzień leżałeś nieprzytomny. – wyjaśniła mi. Skinąłem lekko głową, na znak, że rozumiem.
- Mogę już stąd wyjść? – zapytałem, mając wielką nadzieję, że się zgodzi.
- Oczywiście, może pan. Ale nalegam by brał pan ten eliksir każdego wieczoru przez następne dwa-trzy dni. Pomoże panu stanąć na nogi. Miłego dnia Harry. – pożegnała mnie pani Pomfrey i wyszła. Westchnąłem cicho i zgarnąłem fiolkę do kieszeni, ubierając szatę i powoli wyszedłem ze skrzydła szpitalnego. Sam nie wiedziałem co dalej robić. Czy iść do dormitorium czy uciec? Czułem ból w całym ciele, ale nie fizyczny. Raczej psychiczny. Zdecydowałem się jednak na tą pierwszą opcję. Chce usłyszeć z ust przyjaciół czy mnie okłamali. Chce wiedzieć, czy znali ten plan. Czy wiedzieli o zakładzie. Zauważyłem dużą ilość osób zmierzającą w różnych kierunkach. To chyba znaczy, że kolacja dobiegła końca. Skuliłem się w sobie. Szybkim krokiem postanowiłem przedostać się do wieży Gryffindoru. Udało mi się to bez zbędnych pytań i zaczepek. Razem z innymi wszedłem do Pokoju Wspólnego, gdzie zaczepiło mnie kilka osób pytając o to, czy już  się lepiej czuje. Zamieniłem z nimi kilka słów i nie zauważając nigdzie swoich przyjaciół, udałem się schodami w stronę sypialni chłopców, wchodząc do swojej. Było ciemno, co znaczy, że nikogo tu nie. Zaświeciłem małą lampkę i wziąłem czyste ubrania, chcąc jak najszybciej udać się pod gorący prysznic. Tak bardzo potrzebowałem się umyć. Zmyć z siebie wszystko. Cały ten brud. Kłamstwo. Nie chciałem się tak czuć. Wziąłem bieliznę i wszedłem do łazienki, zamykając za sobą drzwi zaklęciem i rozebrałem się szybko, wchodząc do kabiny i puściłem wodę. Spuściłem głowę w dół, pozwalając strumieniowi oblać moją twarz, włosy. Skuliłem się w kącie, wybuchając spazmatycznym płaczem. Dopiero teraz pozwoliłem sobie na uwolnienie tych emocji. Nie mogłem znieść tego co działo się w moim wnętrzu. Czułem, jakby dosłownie wszystko zostało ze mnie wyrwane. Szlochałem, ukrywając twarz w dłoniach. Nie mogłem zrozumieć, jak mogłem być tak głupi. Jak mogłem niczego do cholery nie zauważyć. Przecież to było tak oczywiste. Nienawidziliśmy się. Nienawidziliśmy bardzo! A tu nagle on się do mnie przystawiał. Jak.. jak mogłem być tak ślepy? Jak mogłem się w nim.. zakochać? No jak? Cholera.. jak ja mam teraz żyć? Gdy dosłownie wszystko się zawaliło! I na dodatek, moi przyjaciele po raz kolejny mnie zawiedli. Jeśli okaże się, że wiedzieli nie wybaczę im. Nie spojrzę na nich więcej.  Czy ja kiedykolwiek coś przed nimi zataiłem? Czy coś ukryłem? A oni.. oni nie powiedzieli mi tej najważniejszej rzeczy.. no jak.. jak mogli mi to zrobić? Czy ja naprawdę nic dla nich nie znaczę? Myślałem, że po tej ostatniej sytuacji będzie już wszystko dobrze. Że będziemy sobie mówić wszystko. Ja naprawdę rozumiem, że mają swoich partnerów. Że mają inne sprawy na głowie. Ale nie powiedzieć mi czegoś takiego? To tak jak ja bym przed Niallem ukrył, że Zayn się o niego założył do cholery.
- Louis.. Lou.. dlaczego? Dlaczego tak bardzo mnie nienawidzisz? Dlaczego tak bardzo z każdym dniem mnie krzywdzisz? Co ja Ci takiego zrobiłem? Czym Ci zawiniłem, że tak bardzo mnie nie chcesz? – wyszeptałem sam do siebie, pociągając nosem. Powoli uniosłem się i umyłem swoje ciało, spłukując gorącą wodą. Chciałem, by to wszystko wyparowało. By już mnie nie bolało. Po chwili wyszedłem i wysuszyłem ciało ręcznikiem, zakładając dresy i bluzę, po czym przesuszyłem włosy i poszedłem do sypialni. Wychodząc zauważyłem dwie osoby, siedzące na łóżku blondyna. On oraz Taylor. Zatrzymałem się, nie wiedząc co dalej robić. Wziąłem drżący oddech i pełen odwagi wszedłem do pomieszczenia, kierując się do swojego łóżka.
- Harry! – krzyknęła blondynka i podbiegła, rzucając mi się na szyję. Zacisnąłem powieki i odsunąłem ją od siebie, odwracając się tyłem bez słowa i poprawiłem kołdrę. – Co się stało? Jak się czujesz? Już wszystko lepiej? – pytała.
- Tak. Wspaniale. W końcu to cudowne dowiedzieć się, że twój chłopak po prostu się o Ciebie założył, a Twoi przyjaciele o tym wiedzieli. Przecież co chwila ktoś dostaje taką informację, prawda? – warknąłem, odwracając się w ich stronę w chwili mówienia. Chciałem wyłapać ich reakcje na moje słowa. I ta reakcja mnie rozczarowała doszczętnie. Wiedzieli o wszystkim. Już po ich minie wszystko było jasne. Wiedzieli do cholery o wszystkim i ani słowa mi nie powiedzieli.  – Wiedzieliście..
- Harry ja.. – zaczął Niall, rozglądając się po całym pomieszczeniu, by tylko nie popatrzeć mi w oczy.
- Nie. Spójrz mi w oczy i powiedz prawdę do cholery! – wykrzyknąłem. – Wiedzieliście o wszystkim! A nie powiedzieliście mi ani słowa. Nic, kompletnie. Tak Waszym zdaniem robią przyjaciele? Pierwsze co powinniście zrobić, po tym jak się dowiedzieliście to przyjść do mnie. Ale nie.. przecież wy zawsze wszystko robicie bez mojej wiedzy. Jak.. nie wyobrażacie sobie nawet co teraz czuję! – wyszeptałem, z całej siły powstrzymując łzy.  
- To nie tak.. – Taylor wstała, chcąc do mnie podejść, ale zatrzymałem ją ruchem dłoni.
- A jak? No jak? Nie powiedzieliście mi. I to się liczy. Zachowaliście się chamsko i to było świństwo z waszej strony! – pociągnąłem nosem, mrugając powiekami.

- Chcieliśmy Ci powiedzieć. – szepnął Niall.
- Niby kiedy? Za tydzień? Miesiąc? Rok? – mruknąłem.
- Nie.. my po prostu.. nie chcieliśmy Cię zranić. – wyszeptała Tay ze szkolącymi oczyma.
- No to brawo. Udało Wam się. Nie zraniliście mnie. Złamaliście mi serce. – wyszeptałem, po czym rzuciłem się na łóżko, zaklęciem zasuwając kotary i wyciszające je. Bez mojej zgody nikt nie mógł ich odsłonić. Rozpłakałem się, tuląc do siebie poduszkę. Nie wyobrażałem sobie swojej dalszej egzystencji. To niby tylko nieodwzajemniona miłość. Ale bolała by o wiele mniej, gdyby nie te wszystkie intrygi ze strony Louis. Gdyby nie kłamstwa, oszustwa. Nie wybaczę mu.. nie umiem.. ale i tak go kocham. – i z tą myślą zasnąłem.

***

Następnego dnia obudziłem się bardzo wcześnie. Na dworze było jeszcze ciemno. Powoli rozsunąłem zasłony przy łóżku i wstałem, przeciągając się. Niella nie było w pokoju. Pewnie spał u Zayna. On też wiedział i nie powiedział mi ani słowa. Potrząsnąłem głową, chcąc pozbyć się owych myśli. Nie mogłem pozwolić sobie teraz na płacz. Potrzebowałem prysznica, a następnie wyjść na zewnątrz. Pójdę na spacer na błonia. Szybko się umyłem, ubrałem ciepłą szatę i cicho zszedłem do Pokoju Wspólnego, wychodząc na korytarz. Starałem się delikatnie stąpać po posadzce, aby tylko nie obudzić czarodziejów z obrazu. Zawsze wtedy zaczynały się wyrzuty i krzyczeli, że nawet w nocy nie mają spokoju. Wyszedłem na zewnątrz bocznym wyjściem, wciągając zimowe powietrze. Odetchnąłem lekko i powoli kierowałem się na błonia, następnie nad rzekę. Spacerowałem różnymi ścieżkami, aż do Zakazanego Lasu, po czym zaczęło mi burczeć w brzuchu, więc stwierdziłem, że wrócę na śniadanie do zamku. Podczas tej przechadzki dużo myślałem. Ciągle nie potrafiłem wyzbyć się z głowy tych słów Louisa i Zayna. Nie mogłem pojąć jak on mógł się tak mną bawić, ale nie chciałem tego roztrząsać. Postanowiłem sobie, że sam do niego nie podejdę. Nie zażądam wyjaśnień. Ciekawe czy on wie, że ja wiem o całej tej sytuacji? Pewnie wie. Niall na pewno powiedział mulatowi, a ten swojemu najlepszemu przyjacielowi. Aż mi się niedobrze zrobiło, gdy pomyślałem o tym, że gdyby nie ta podsłuchana  rozmowa, możliwe, że właśnie obudziłbym się w dormitorium Ślizgonów, pozbawiony wszystkiego i za kilka minut Louis wpadłby do pokoju, wyśmiewając moją naiwność. Zatrząsłem się na tę myśl. Szybkim krokiem szedłem do zamku, pocierając o siebie zmarznięte dłonie. Nie myślałem, ze jest dziś tak zimno. Gdy tylko znalazłem się wewnątrz zamku, odetchnąłem z ulgą, kierując się do dormitorium, by zostawić szatę wierzchnią i zejść na śniadanie. Jednak oczywiście z moim szczęściem już za pierwszym zakrętem wpadłem na nie byle kogo tylko na Malika. Uniosłem na niego swoje spojrzenie i szybko je spuszczając wyminąłem go, chcąc zniknąć stąd jak najszybciej. Jednak nie wszystko szło po mojej myśli, gdyż niemal od razu złapał mnie za nadgarstek, zatrzymując.
- Czego chcesz? – zapytałem cicho, wyrywając dłoń z jego uścisku.
- Porozmawiać. – powiedział, pocierając dłonią kark. Widziałem, ze mulat nie ma pojęcia co ma mi powiedzieć, ale nie miałem zamiaru mu tego ułatwiać. Co to, to nie.   
– My już chyba nie mamy o czym gadać. – mruknąłem oschle, powstrzymując drżenie mojego głosu. 
- Harry proszę. Pozwól sobie to wszystko wyjaśnić. - powiedział Zayn, patrząc na mnie błagalnie. 
- Tu nie ma nic do wyjaśniania. Cieszę się, że dobrze się bawiliście. Ale tak na przyszłość. Znajdźcie sobie inną ofiarę, bo ja już nie nabiorę się na takie gówno po raz kolejny. - warknąłem i szybkim krokiem ruszyłem do wieży Gryffindoru, nie zważając na wołającego mnie Ślizgona. Wpadłem do swojego pokoju, próbując ustabilizować swój oddech. Zdjąłem szatę, przebierając się w zwykłe czarne dżinsy oraz jasną koszulkę, po czym spokojnym krokiem, przebierając uśmiechniętą maskę, poszedłem na śniadanie. Gdy tylko wszedłem na Wielką salę, rozejrzałem się za jakimś wolnym miejscu. Gdy tylko zauważyłem tak owe obok Lily, szybko usiadłem obok szatynki.
- Hej Lils. Przysiądę się, okej? – powiedziałem, patrząc na nią błagalnie.
- Pewnie Hazz. – uśmiechnęła się do mnie czule. Odetchnąłem z ulgą i wziąłem sobie jakąś sałatkę.  – Wszystko u Ciebie w porządku? – zapytała niepewnie, obserwując mnie. Westchnąłem cicho i pokręciłem przecząco głową.
- Nic nie jest okej. – szepnąłem.
- Co się stało? – zapytała.
- Eh.. szkoda gadać Lils. Po prostu wszyscy mnie oszukują. – szepnąłem cicho.
- Czyli.. to co mówią po szkole to prawda? – zapytała po chwili namysłu. Spojrzałem na nią przestraszony.
- A co mówią? – co? To nie może być prawda! Skąd ludzie już wiedzą?!
- No.. że Tomlinson się założył.. o ciebie. – wyszeptała, patrząc na mnie współczująco. Jęknąłem, chowając twarz w dłonie.
- Skąd ludzie już wiedzą? – zapytałem zrozpaczony. Jeszcze tego mi brakowało, by każdy naśmiewał się z mojej naiwności na każdym kroku.
- Podobno wczoraj wieczorem wybuchła wielka kłótnia w domu Salazara Slytherina. Stan urządził wielką wojnę Louisowi, gdy dowiedział się, że ten w ostatniej chwili wycofał się z zakładu. – powiedziała. – Tomlinson w dniu gdy trafiłeś do pielęgniarki, domyślił się, że dowiedziałeś się o zakładzie i będąc pewnym, że nici z jego wygranej wycofał się ze wszystkiego, wypłacając Stanowi tylko część obiecanej forsy. – wyjaśniła. Westchnąłem cicho, pocierając twarz. – Niestety ich kłótnie słyszało wielu mieszkańców owego domu no i niestety wszystko, szybko rozeszło się po zamku.
- O boże. I teraz cała szkoła będzie się ze mnie śmiać, jako z tego co wychujał go Louis.
- Przestań Harry. Czy widzisz tutaj kogoś kto się tak właśnie zachowuje? – powiedziała, wskazując na jej dom oraz pozostałe stoły. – Oczywiście Ślizgonami się nie przejmuj, wszyscy wiemy, że oni mają inne poczucie humoru. Każdy raczej naśmiewa się z podopiecznych Snape’a, ponieważ to oni zachowali się jak bezduszne osoby, żartując z kogoś w ten sposób. Więc Hazz. Wszyscy są po Twojej stronie. Nie przejmuj się proszę. – powiedziała i przytuliła mnie mocno.

***

- Louis do cholery wstawaj! – usłyszałem krzyk nad swoim uchem, na co jeszcze bardziej schowałem się pod kołdrą. Nie miałem najmniejszej ochoty opuszczać mojego cieplutkiego łóżeczka, tym bardziej, ze dziś jest poniedziałek. Co prawda to ostatni tydzień szkoły przed Świętami Bożego Narodzenia, ale gdy pomyślę, że podczas śniadania mógłbym się natknąć na.. Harry’ego albo jego przyjaciół, to robi mi się słabo.
- Nigdzie nie idę. Lekcje zaczynam po lunchu, więc mam jeszcze trochę czasu. – mruknąłem.
- Nie wkurwiaj mnie debilu. Po śniadaniu mamy trening do cholery, nie pamiętasz?! – warknął Zayn, zdzierając ze mnie kołdrę. Jęknąłem, przykrywając twarz poduszką.
- Nie chce. Nie chce go spotkać. – jęknąłem cicho.
- Sam sobie naważyłeś tego piwa, stary. Wstawaj nie mamy czasu. Z resztą jestem prawie pewny, ze nie będzie go na śniadaniu. Ostatnio unika wszelkich posiłków. – zapewnił mnie mulat.
- Tak myślisz? – mruknąłem i powoli usiadłem na materacu, przecierając twarz dłońmi.
- Tak mi się wydaje, co jednak nie zmienia faktu, ze w końcu będziesz musiał z nim pogadać. Musisz go do cholery przeprosić, Louis.
- Wiem. Ale tak ciężko jest mi się przyznać do winy. – westchnąłem. – wiem jak on zareaguje. Każe mi spierdalać. Wiem, że tylko na to zasłużyłem, ale i tak to złamie mi serce. – westchnąłem.
- Przypomnij sobie, że jego już jest złamane. Ty mu je złamałeś i teraz musisz ponieść konsekwencje. – mruknął chłopak. Spojrzałem na niego z wyrzutem, ale wiedziałem, że miał rację. Przecież ja złamałem Harry’emu serce w dużo gorszy sposób, niż on może zrobić to kiedykolwiek mi. Nie zdawałem sobie sprawy, że mi na nim zależy. Od początku traktowałem to wszystko jako zakład. Bardzo wymagający zakład. Ciągle nie mogłem pojąć kiedy się w nim zakochałem. Wśród tych wszystkich „kłamstw” nie zauważyłem, że zakochuje się w tym skromnym, czasem gapowatym chłopaku, o pięknych zielonych oczach, cudownie kręconych włoskach i uroczych dołeczkach w tych delikatnych policzkach. – Dobra koniec tego użalania się. Wstawaj. – powiedział Zayn i pociągnął mnie za ramie, zwalając z łóżka.
- Debilu. – jęknąłem, ale posłusznie sam wstałem, podchodząc do szafy. Wyjąłem miętowe rurki oraz koszulkę, po czym skierowałem się do łazienki, biorąc szybki prysznic, ubrałem się, ułożyłem to swoje siano na głowie i razem z Malikiem udaliśmy się do Wielkiej Sali. Ledwo weszliśmy, większość głów obróciła się w naszą stronę, po czym wybuchły szepty. Ludzie rozmawiali ze sobą, wskazując na nas palcami. Nie ukrywam, ze zabolała mnie ta reakcja, no ale czego ja się spodziewałem? Po naszej kłótni ze Stanem w Pokoju Wspólnym, większość uczniów już wiedziała o całej tej sytuacji, o zakładzie i o tym jak zachowałem się wobec Loczka. Naprawdę żałuję tego. Bardzo żałuję. Razem z Zaynem zajęliśmy miejsca przy naszym stole i powoli braliśmy się za jedzenie, żeby mieć więcej siły podczas wieczornego treningu. Spojrzałem w stronę stołu Gryfonów, jednak nie zauważyłem tam Harry’ego. Widocznie tak jak mówił mój przyjaciel, chłopak unika posiłków, podczas których mógłby mnie spotkać. W zasadzie odetchnąłem z ulgą. Nie wiedziałbym co zrobić, gdyby tutaj był. Wdałem się w rozmowę z chłopakiem z młodszego rocznika na temat Qudittcha, gdy nagle przy stole Huffelpuffu pewne loczki przykuły moją uwagę. Zmrużyłem oczy i zamarłem. Razem z byłą dziewczyną Stana siedział Harry! Rozmawiali o czymś, mając swoje twarze bardzo blisko siebie, po czym Lily przytuliła go do siebie. Moje serce prawie się zatrzymało. Zdawałem sobie sprawę z tego jak bardzo go zraniłem i z tego, ze pewnie już nigdy się do mnie nie odezwie, ale nie byłem gotowy na to uczucie, które ogarnęło moje ciało. Dosłownie każda jego część zaczęła mnie palić. Byłem po prostu o niego zazdrosny. O to jak jej ramiona owinęły się wokół jego wątłego ciała. Jeszcze niedawno to ja go tak tuliłem. Odwróciłem wzrok i odsunąłem od siebie talerz, gdyż mój apetyt nagle minął. Zaczekałem, aż reszta drużyny skończy posiłek i poszliśmy na boisko, poćwiczyć.

***

- To do zobaczenia Harry. Wesołych Świąt i widzimy się już w nowym roku. – Lily musnęła mój policzek gdy pociąg zatrzymał się na stacji w Londynie.
- Do zobaczenia Lils. Kocham Cię i wesołych świąt. Dziękuję za wszystko. – przytuliłem ją mocno i po chwili wyszliśmy na zewnątrz. Dziewczyna pomachała mi i poszła w kierunku, gdzie czekali na nią rodzice. Ja zaś rozejrzałem się w poszukiwaniu mojej babci. Zauważyłem ją siedzącą na ławce w towarzystwie starszego mężczyzny. Podszedłem w ich kierunku.
- Harry. Kochanie. – pisnęła widząc mnie i wstała szybko, tuląc mnie do siebie mocno. Objąłem ją i z westchnieniem zamknąłem oczy.
- Cześć babciu. – szepnąłem. Powoli odsunąłem się od niej.
- Harry poznaj proszę Deana mojego nowego sąsiada. Niedawno się przeprowadził i był tak miły, iż zaproponował mi, ze mnie dziś przywiezie tutaj na peron.
- Harry. Miło Pana poznać i dziękuję za fatygę.
- Dean. Ależ nie ma za co chłopcze. To sama przyjemność. – powiedział, ściskając moją dłoń.   Posłałem mu lekki uśmiech i po chwili już siedzieliśmy w aucie, jadąc do domu babci. Czułem się bardzo zmęczony podróżą, wiec jedyne o czym marzyłem to zjeść coś, umyć się i pójść spać. Moje marzenie. Po jakimś czasie zatrzymaliśmy się na podjeździe. Podziękowałem mężczyźnie i razem z babcia weszliśmy do domu. Od razu poczułem się lepiej, czując ten cudowny zapach zaraz po wejściu do domu. 
- Zostaw rzeczy, umyj się i zejdź do mnie. Zrobię ci zapiekanki na kolacje. - zarządziła babcia i musnęła mój policzek, idąc do kuchni. Westchnąłem cicho i ruszyłem do swojego pokoju. Postawiłem torbę w kącie, biorąc z niej jedynie czysta koszulkę, bieliznę oraz dresy, po czym uchyliłem okno, by trochę przewietrzyć pokój i poszedłem się umyć do łazienki. Wziąłem szybki prysznic i umyłem włosy. Wytarłem się, założyłem przygotowane ubrania i zszedłem na dół do kuchni, gdzie babcia czekała na mnie z kolacją. 
- Jak cudownie wrócić do domu. - westchnąłem i usiadłem, zabierając się za jedzenie.
- Jak tam w szkole Harry? Wszystko w porządku? - zapytała. 
- Tak w szkole jak najbardziej. Gorzej w innych sprawach. 
- Co się stało? - zapytała, a ja jedynie pokręciłem głową, po czym opowiedziałem jej cala sytuacje z Lou oraz z moimi przyjaciółmi. 
- Nawet do mnie nie podszedł wiesz? Nie przeprosił, nie porozmawiał. Nic. Tak samo Niall i Taylor. Po tym jak rozmawialiśmy w mojej sypialni, więcej nawet na mnie nie spojrzeli. Ani słowa, babciu. - wyszeptałem przygnębionym głosem. 
- Spokojnie Hazza. Wszystko się ułoży. Zobaczysz. Porozmawiamy na ten temat jutro, a teraz uciekaj spać, bo wodze jak mi zasypiasz na siedząco. Spij dobrze wnusiu. - musnęła moje czoło, po czym poszedłem do swojego pokoju. Cicho zamknąłem za sobie drzwi i odwróciłem się z zamiarem położenia się do łóżka, gdy dostrzegłem na moim biurku piękną, dużą sowę. Przestraszyłem się trochę, bo na pewno nie należała ona do babci, do mnie tym bardziej. Ptak zahuczał, chcąc bym zwrócił na nie uwagę. Podszedłem powoli i dostrzegłem list przywiązany do jej nóżki. Nachyliłem się i odczepiłem go od niej, przyglądając się kopercie. Brak nadawcy. Wzruszyłem ramionami i otworzyłem ją, biorąc się za czytanie. 

Kochany Harry,
nie mam pojęcia czy nadal mogę się tak do ciebie zwracać. Pewnie nie.. ale pozwól mi na to ostatni raz. Wiesz bardzo dużo myślałem o nas.. o tym co było i wiesz co Ci powiem? Zjebałem na całej linii. Ty to wiesz, ja to wiem. Pewnie każdy w tej głupiej szkole to wie. Jednak nikt oprócz mnie nie wie co zdarzyło się tak naprawdę. Nie zaprzeczam, że założyłem się o Ciebie. Tak było i przyznaję się do tego. Założyłem się ze Stanem o dość dużą sumę, że się z tobą prześpię i uwiodę. Źle zrobiłem, teraz to wiem. Jednak jest coś o czym nikt nie wie. Nikt nie ma pojęcia, ze podczas tego czasu, który teoretycznie przybliżał mnie do wygranej.. Ja zakochałem się w Tobie. Wiem, to takie oklepane, ale taka jest prawda. Zakochałem się w Tobie i w każdej malej rzeczy, którą dane mi było poznać podczas tych ostatnich miesięcy. Przepraszam Cie za to, że nie podszedłem w szkole i nie porozmawialiśmy. Nie umiałem. Tak ciężko było mi spojrzeć Ci w twarz. Wiem, że gdybym to zrobił to pewnie bym tam popłakał. Wiec przepraszam cie za wszystko. Wiedz, że gdybym mógł to chciałbym cofnąć czas. Nie liczę na to, że mi wybaczysz. Wiem, że to nie takie proste. Wiec.. to chyba tyle z mojej strony. Pamiętaj, że Cie kocham. 

Twój Louis... 


_______________________________________________

Witajcie kochani x Jak zwykle jestem spóźniona haha. musicie mi wybaczyć, bo jak zwykle coś nagle musiało mi wypaść :* Tak więc rozdział jest, co o nim myślicie. hm?  Ja jestem nawet zadowolona. Co do ostatniego i epilogu, to zacznę XII pisać jeszcze dziś i jeśli mi się uda to może w weekend wstawię, a epilog gdzieś w przyszłym tygodniu. Zależy mi bardzo, żeby zakończyć to opowiadanie jeszcze na feriach, bo wtedy po feriach będę mogła skupić się na nauce i na pisaniu rozdziałów na Touch Styles, wiecie o co chodzi. Tak więc komentujcie, polecajcie. Jeśli ktoś z Was byłby tak miły, ma swój blog czy coś w tym stylu to bardzo bym była wdzięczna, gdyby rozpowszechniał link do http://touch-styles.blogspot.com/ chciałabym zyskać nowych czytelników, może kogoś zainteresuje takie opowiadanie, jakie mam zamiar stworzyć. Więc kochani komentujcie, polecajcie. Kocham Was i do następnego <3