sobota, 27 września 2014

Hej :(

Cześć kochani ;) wiem, że w tym poście spodziewaliście się pewnie kolejnego rozdziału lub obiecanej niespodzianki. Ale cóż muszę Was rozczarować. Bardzo, bardzo Was przepraszam, ale prawdopodobnie przez najbliższe dwa tygodnie nic się nie pojawi. Wszystko mnie przerosło. Mam bardzo dużo nauki i nie mogę sobie pozwolić na najdrobniejsze zaległości, bo później nie nadrobie tego wszystkiego. Plus do tego pasuje się czasem spotkać z przyjaciółmi, czy wyjść na spacer z psem czy małym braciszkiem. Kolejny rozdział mam napisany tak w połowie, a znając mnie to wszystko zmienie ze dwa razy jeszcze i do tego niespodziankę, która miała się pojawić już jutro, również mam już ponad pół. W ostatnich dniach naprawdę nie mam czasu na to, żeby usiąść i pisać. Naprawdę się staram i zrobie wszystko, żeby w przyszły weekend pojawiła się niespodzianka lub rozdział,  ale nie obiecuję, żeby później Was nie zawieść.
Z resztą mam wrażenie, że wcale się Wam nie podoba to opowiadanie. Źle je pisze? Macie jakieś zastrzeżenia? Bo informuje ponad 25 osób, a komentarzy jest 4 czy 5. Może nie zdajecie sobie sprawy, ale to bardzo pomaga w pisaniu. Ja oczywiście nie mam zamiaru Was zmuszać. Niektórzy nie chcą komentować, inni nie mają czasu. Ja to rozumiem. Ale też nie liczę na komentarze w postaci tysiąca słów. Wystarczy tylko dwa. A nawet jedno.
Ale cóż. Nie zmusze nikogo. Wiedzcie, że i tak Was kocham i jeszcze raz przepraszam. Do zobaczenia kochani :* < 3

piątek, 12 września 2014

VI. The truth is I got lost without you...

   Kilka dni później do szkoły przyjechali uczniowie Akademii Magii z Francji oraz z Niemiec. Uczniowie Ci mieli dołączyć do każdego z domów, w zależności od klasy w której byli. Do domu Godryka Gryffindora mieli dołączyć szóstoklasiści. Było ich zaledwie dwanaście osób, ale i tak wywołało to niemałe zamieszanie. Trzeba było wszystko przygotować, wolne sypialnie w odpowiednich dormitoriach, dodatkowe miejsca w klasach. Wszystko to wymagało czasu, lecz do ostatniej chwili wszystko zostało zapięte na ostatni guzik i właśnie w tej chwili w Wielkiej Sali uczniowie czterech domów z niecierpliwością czekali na swoich gości. Minęła właśnie godzina 18, a o tej właśnie porze mieli pojawić się wyczekiwani uczniowie. Całe grono pedagogiczne siedziało przy stole, oprócz pani dyrektor oraz profesora Snape'a, którzy czekali przy wejściu głównym, by przywitać nowo przybyłych.
- Ciekawe czy będą jacyś ładni chłopcy. - mruknął mi do ucha Niall, a ja zachichotałem. To nie było normalne. W tej chwili powinniśmy siedzieć jak na szpilkach i wyczekiwać niezłych lasek, a jedyne o czym myślał Niall to czy będą jacyś urodziwi chłopcy. Parsknąłem śmiechem i pokręciłem jedynie głową, na co dostałem łokciem między żebra.
- No co? - prychnąłem ze śmiechem i obróciłem głowę, chcąc szepnąć coś do ucha Taylor, gdy poczułem na sobie wręcz natarczywe spojrzenie. Rozejrzałem się po sali i westchnąłem cicho, widząc kto tak namolnie się na mnie gapi. Tomlinson siedział przy swoim stole, opierając się luzacko o ścianę i żuł gumę, patrząc prosto na mnie. Posłałem mu krzywe spojrzenie, na które chłopak jedynie uśmiechnął się i oblizał powoli wargi, wiedząc, że na niego patrzę. Poczułem, że moje ciało mimo wszystko ogarnia gorąco i szybko odwróciłem wzrok, chcąc ukryć pojawiające się czerwone wypieki na moich policzkach.
- Dziś o 21 wielka impreza w Pokoju Życzeń, aby powitać nowych uczniów. Oczywiście nauczyciele o niczym nie wiedzą oraz ograniczenie wiekowe dopiero od klasy czwartej. - wyszeptał mi na ucho Niall, śmiejąc się pod nosem.
- No to super. - uśmiechnąłem się.
- No wiem. Slytherin i Huffelpuff załatwiają alkohol, a my i Ravenclaw jedzenie, przekąski i muzykę. - mówił cicho chłopak.
- Tay? - zwróciłem się do blondynki, która była bardzo zajęta wysyłaniem tęsknych spojrzeń w stronę Liama.
- Hm? - mruknęła, w końcu zwracając uwagę na nas.
- Wybierasz sie na imprezę? - zapytałem.
- Oczywiście. Trzeba przywitać nowych gości. - uśmiechnęła się.
- A propo. - powiedział Niall i wskazał na drzwi, które z rozmachem otworzyły się i weszła pani Dyrektor wraz z profesorem eliksirów, a tuż za nimi parami weszli uczniowie. Wszyscy wiedliśmy za nimi wzrokiem. Część stanęła po prawej stronie, przed stołem nauczycieli, a druga połowa po lewej. na czele obu grup stali nauczyciele.
- Proszę o spokój. - powiedziała profesor McGonagall i na sali zapanowała cisza. - Chciałabym serdecznie powitać w murach naszej szkoły uczniów Akademii Magii z Francji wraz z opiekunką panią Serafiną. - wskazała na grupę stojącą po stronie prawej. Od razu można było zauważyć, ze w szkole tej chłopcy stanowią bardzo niewielką jednostkę. Wśród przybyłych uczniów było około dwudziestu osób, z czego czterech to płeć męska. Dziewczęta były niezwykle piękne. Idealne rysy twarzy, długie, jasne włosy.  Ich opiekunka była wysoką, bardzo szczupłą kobietą o wyraźnych, kobiecych kształtach. Długie, blond włosy sięgały jej pośladków. Ubrana w wytworną suknię, tuż do ziemi, która pięknie podkreślała jej sylwetkę ciała. - Powitajcie również uczniów Akademii Magii z Niemiec wraz z opiekunem, panem Stevanem. - wskazała na drugą grupę. Tam znowu dominowali chłopcy. Wydawali się na dość silnych. Każdy z nich ubrany w czarny strój, bardzo obcisły. Mężczyzna, który z nimi przyjechał mógł mieć góra dwadzieścia pięć lat. Był wysoki, o muskularnej budowie ciała. Jego włosy były koloru czarnego, zaczesane lekko w bok. Naprawdę przystojny mężczyzna. - Od dziś młodzież ta zostanie wśród nas do stycznie, czyli do końca pierwszego semestru. Uczniowie Ci to rocznik szósty oraz siódmy. Tak więc uczniowie z Francji zatrzymują się w domu Slytherinu oraz Huffelpuffu, a uczniowie z Niemiec w Gryffindorze oraz Ravenclawie. Czy wszystko jasne? - zapytała pani Dyrektor, a wszyscy skinęli głowami. - Proszę, zajmijcie swoje miejsca. A opiekunów zapraszam do stołu nauczycieli. - uśmiechnęła się kobieta, po czym wskazała uczniom odpowiednie miejsca, przeznaczone właśnie dla nich. 
- Widziałeś jakie dupy? - pisnął mi do ucha Niall. Roześmiałem się. 
- Widzę. To podrywaj. Masz okazję. - zachichotałem, po czym wszyscy zabrali się za spożywanie kolacji. Na sali panował gwar, bo wszyscy chcieli przywitać się z nowymi osobami i poznać je. Szczerze? Mało mnie do tego ciągnęło. Będzie na to jeszcze czas. Po zjedzeniu, wstałem. - Idę do dormitorium. Zobaczymy się później. - poklepałem przyjaciela po ramieniu i skierowałem sie na schody. Nagle poczułem jak ktoś na mnie wpada. Zachwiałem się, ale silne dłonie mnie podtrzymały.
- Och.. przepraszam. - mruknąłem i powoli uniosłem wzrok w górę, spotykając piękne, czekoladowe tęczówki, otoczone gęstymi rzęsami. 
- Nic się nie stało. - powiedział chłopak i pomógł mi stanąć prosto. - Moja wina. - dodał i uśmiechnął się do mnie. Zlustrowałem go wzrokiem. Jeden z uczniów z Niemiec. Wyższy ode mnie, umięśniony. - Jestem Jake. 
- Harry. - uśmiechnąłem sie i podałem mu dłoń. 
- W jakim jesteś domu?
- Gryffindor. - odpowiedziałem. 
- Och. To zaprowadziłbyś mnie tam? Bo mam mieszkać właśnie z Wami. - uśmiechnął się. 
- Oczywiście, chodź. - skinąłem głową i ruszyliśmy w stronę naszych sypialni. Po drodze chłopak wypytywał mnie o różne rzeczy związane ze szkołą, nauczycielami. Zauważyłem, że ma naprawdę uroczy śmiech i gdy mówi, wokół jego oczu robią się słodkie zmarszczki. Dałem sobie mentalny policzek. O czym Ty do cholery myślisz? Ogarnij się Harry. Po chwili byliśmy już w Pokoju Wspólnym i Jake pomachał mi, idąc do swojej sypialni. Uśmiechnąłem się i wszedłem do swojego pokoju. Cały czas zastanawiałem się czy iść na te imprezę czy nie. Jakoś nie specjalnie miałem ochotę na towarzystwo całej szkoły. Opadłem na poduszki, zamykając oczy. Miałem do odrobienia sporo pracy domowej. Uch, nie chce mi się. Po rozważeniu wszystkich za i przeciw, usiadłem do biurka i zabrałem się za zadania z eliksirów oraz zaklęć. Nawet nie wiem kiedy minęło kilka godzin i do sypialni wpadł Niall, lekko wstawiony. 
- Czemu tu jesteś Harry? - zapytał, siadając na łóżku i uśmiechając sie głupio. 
- A gdzie mam być? - zapytałem, odkładając książki. 
- Impreza trwa już dobre dwie godziny, a Ty siedzisz tu i piszesz zadania. Chodź do nas. - zachichotał. Westchnąłem cicho. 
- Daj mi chwilę. - wstałem po czym wziąłem ubrania na zmianę i wyszedłem do łazienki rozbierając się. Szybki prysznic, ułożenie włosów i założyłem na siebie ubranie. Szare rurki, czarna, wycięta koszulka oraz converse. - Już jestem. Możemy iść. - uśmiechnąłem sie słabo do Nialla i wyszliśmy z dormitorium, kierując się na trzecie piętro i po chwili byliśmy już w Pokoju Życzeń. W tej chwili była to wielka sala, przyozdobiona balonami, serpentynami. Pod jedną ze ścian stał podłużny stół, a na nim jedzenie, picie oraz coś mocniejszego. Ludzie tańczyli, rozmawiali. Po prostu spędzali ze sobą czas. Już z daleka dostrzegłem tańczących Liama i Tay, a raczej tańczących przytulasów. Uśmiechnąłem się na ten widok i podszedłem do stołu, biorąc coś do picia. 
- Harry! - usłyszałem nagle za sobą.  Odwróciłem się i spostrzegłem idącego do mnie Jake'a. Pomachałem mu. 
- Cześć.  
- Jak sie bawisz? Nie widziałem Cię wcześniej. 
- Dopiero przyszedłem. A właśnie. Jake to mój przyjaciel Niall, Niall to Jake. Chodzi do szkoły Magii w Niemczech. - przedstawiłem ich sobie. Widziałem w oczach Niemca, że jego zainteresowanie moim blond przyjacielem rośnie. 
- Niall. Może zatańczysz? - zapytał chłopak i już po chwili wmieszali się w tłum na parkiecie, a ja dołączyłem do Liama i blondynki, którzy zajmowali miejsca na jakiejś sofie. 
- Gdzie Niall? - zapytała dziewczyna. 
- Tańczy z Jake'iem. 
- Jake? 
- Chłopak z Niemiec. - powiedziałem. 
- Aa. Chodźcie tańczyć.  - wstała i pociągnęła mnie oraz szatyna na parkiet, gdzie spędziliśmy kolejną godzinę. 
- Idę sie napić. - krzyknąłem jej do ucha i oddaliłem się. Wziąłem jakiś sok ze stołu i wypiłem na raz, ocierając czoło. Zauważyłem, że część osób już się ulotniło, więc stwierdziłem, że czas też na mnie. Wziąłem kanapkę oraz jakiś sok i wyszedłem z zatłoczonej sali. Powoli poszedłem krętymi korytarzami w stronę dormitorium, gdy w jednym z nich zostałem złapany za ramiona i przyciśnięty do muru. 
- Au. - jęknąłem cicho i lekko się szarpałem, próbując uwolnić. 
- Aż tak bolało? - usłyszałem nad swoim uchem głos Tomlinsona. Westchnąłem cicho. 
- Jeszcze Ci się nie znudziło? 
- Ależ skąd. Zbyt mi się podobasz i podniecasz bym mógł sie tak po prostu znudzić. - szepnął mi do ucha i powoli przesunął ustami po mojej szyi.
- Louis proszę. Puść mnie. - szepnąłem cicho, próbując sie szarpać. Lecz coś było nie tak. Moje ciało zaczynało reagować. Czułem gorąco rozprzestrzeniające się w dole mojego brzucha i spływające tam gdzie nie powinno. Jęknąłem cicho gdy przesunął kolanem po moim kroczu.
- Podoba Ci się. Czuję to. - szepnął mi do ucha, po czym naparł na moje wargi. Oddałem pieszczotę zupełnie nieświadomie i po chwili z coraz większym zaangażowaniem i świadomością oddawałem mu się. Czułem jego dłonie jak sunął po moim ciele, w dół na pośladki, jak łapią je i ściskają. Jego usta, które przeniosły się na szyje, a następnie na moje odsłonięte obojczyki i zassały ją, po chwili zostawiając malinkę w tym miejscu. Odrzuciłem głowę w tył, uderzając nią o mur, ale nie poczułem tego. Nagle uczucie jego ciała zniknęło. Powoli otworzyłem oczy.
- A tak się broniłeś. Wiem, że Ci się podobam. - szepnął mi do ucha, po czym dłonią przejechał po moim brzuchu w dół, ale zdążyłem złapać jego dłoń wcześniej. Czułem rumieńce na policzkach.
- Louis to.. nie może sie powtórzyć. - powiedziałem cicho. 
- Niby dlaczego nie? Lecisz na mnie, a ja na ciebie. To proste. 
- Jeszcze niedawno chciałeś mnie upokorzyć i nienawidziłeś, a teraz mnie lubisz? To nienormalne. - westchnąłem. 
- Wszystko z czasem się zmienia. - szepnął mi do ucha i powoli polizał moją szczękę.  
- Louis przestań. - jęknąłem. 
- Jesteś od dzisiaj mój rozumiesz? Tylko i wyłącznie mój. - wyszeptał mi do ucha, po czym przesunął dłonią po moim kroczu. - Nikt nie ma prawa Cię dotykać. Inaczej pożałujesz tego Ty. - ostrzegł mnie, po czym pocałował mocno i odszedł ciemnym korytarzem. Osunąłem się po ścianie,  chowając twarz w dłoniach. Co on ze mną robi? 

***

   Już kilka dni minęło odkąd uczniowie są w szkole. Razem z innymi uczęszczają na zajęcia, uczą się. Wszystko jest jak dawnej. Chociaż nie do końca. Pewna osoba snuje się z kąta w kąt, ukrywając zżerające ją uczucia pod maską uśmiechu. Próbuje udawać, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Ma nadzieję, że nie zostanie to zauważone przez przyjaciół. Czy bardzo się pomylił?

***

- Harry na litość boską! Uważaj trochę! - warknęła Tay gdy przypadkowo oblałem ją sokiem. 
- Przepraszam. - szepnąłem skruszony, gdy dziewczyna oczyszczała się zaklęciem. 
- Co się z Tobą ostatnio dzieje? Jesteś strasznie nieprzytomny. - powiedziała, po czym wróciła do pisania swojego zadania. Westchnąłem cicho i zabrałem swoje rzeczy, kierując się do biblioteki. Tak było od kilku dni. Nom stop o coś sie mnie czepiano, narzekano, po czym wszyscy wracali do swoich spraw. Usiadłem przy stoliku i próbowałem zająć się lekcjami. Louis nie dawał mi spokoju. Nom stop się na niego natykałem. To na śniadaniu, na lekcji, na obiedzie, kolacji, przerwie, w bibliotece, toalecie, korytarzu. Wszędzie! Zaczynałem być przerażony. Jakby za cel wziął sobie uprzykrzenie mi życia. Minęły cztery tygodnie od incydentu po imprezie, właśnie kończył się październik, a jego obsesja wcale się nie zmniejszyła. Łapał mnie na korytarzu, całował, po czym mówił, że jestem jego, ze nikt nie ma do mnie najmniejszego prawa, ostrzegł, że jeśli komuś powiem pożałuję. Co miałem niby zrobić? No co? Ale ostatnio przeszedł samego siebie. Zobaczył, że rozmawiam z Jake'iem, po czym zrobił mi ogromną awanturę. Ale to nie jest najgorsze. 

- Masz z nim kurwa nie rozmawiać rozumiesz! - wykrzyczał mi w twarz. 
- Bo co? Zabronisz mi?
- Tak. Mam Ci przypomnieć, że należysz tylko do mnie?! - warknął, po czym zrobił coś, czego kompletnie się nie spodziewałem. Uderzył mnie w policzek. Złapałem się za bolące miejsce, patrząc na niego z niedowierzaniem. 
- No chyba żartujesz? 
- Ostrzegałem. - powiedział tylko i odszedł. 

Po tej sytuacji unikałem go jak ognia. Dosłownie. Nie miałem pojęcia co o tym wszystkim myśleć. Jak mógł mnie uderzyć? Za coś takiego?! No on chyba żartuje. Nie jestem niczyją własnością. Niczyją!
- Harry Styles? To dla Ciebie. - usłyszałem nagle obok siebie i spojrzałem na chłopca z trzeciej klasy, który podał mi białą kopertę. 
- Och. Dzięki Ash. - uśmiechnąłem sie i wziąłem ją, otwierając. Pierwsze co mnie zaskoczyło to brak nadawcy. Wzruszyłem jedynie ramionami, po czym zabrałem się za czytanie dość krótkiej treści. 

Harry,

nie znasz mnie, ale ja znam Ciebie. Ciebie i całą Twoją rodzinę. Nie powiem Ci kim jestem, ale udzielę pewnej rady oraz wiadomości. Twoi rodzice wcale nie byli tacy święci, jak co poniektórym się wydaje. Zacznij szukać odpowiedzi wśród znajomych..  

Oglądałem kartkę z każdej strony, chcąc znaleźć jakiś podpis, cokolwiek, ale niestety. Nic tam nie było. Czy ktoś sobie robił ze mnie głupie żarty? Jak to wśród znajomych? Ktoś miałby wiedzieć coś o moich rodzicach? Ale skąd? I co oznacza to, że nie byli tacy święci? Ten ktoś zna sekrety mojej rodziny. Znał moich rodziców! I co gorsze. Wiedział, że sam próbowałem się teraz coś o nich dowiedzieć.  
- Tutaj się ukrywasz. - usłyszałem nagle głos za swoimi plecami. Zamarłem, poznając go, po czym zmiąłem kartkę w dłoni i wsunąłem do kieszeni. 
- Czego chcesz Louis? - westchnąłem, czując jak moje ciało spina się na samą jego bliskość. Chłopak usiadł na krześle obok i wziął moje dłonie w swoje. 
- Chce przeprosić. - powiedział cicho. - Poniosło mnie ostatnio. Nie miałem prawa Cię uderzyć. Nie miałem najmniejszego prawa cokolwiek Ci zrobić. Ale jestem o Ciebie cholernie zazdrosny. Zrozum to. Zależy mi na Tobie. Wiem, że trudno w to uwierzyć, po tym wszystkim co Ci zrobiłem, ale w jakiś sposób mi na Tobie bardzo zależy. Wybacz mi kochanie. - szepnął i pogładził mnie po policzku. Patrzyłem w jego oczy i widziałem tam skruchę. 
- Wybaczam. Ale nie zapomnę. - powiedziałem cicho, wzdychając na jego czuły dotyk. Chłopak uśmiechnął się po czym zbliżył do mnie i naparł delikatnie na moje wargi. Zamknąłem oczy, oddając się temu uczuciu. Po chwili pieszczota zmieniła się w bardziej spragnioną i namiętną. Pisnąłem cicho gdy poczułem jak unosi mnie do góry i usadawia na stoliku, stając miedzy moimi nogami. - Louis.. to biblioteka. - szepnąłem w jego usta. 
- Cii.. - powiedział, po czym zaatakował moje wargi bardziej i poczułem jego dłoń na moich udach, sunących w górę. Jęknąłem cicho i wplotłem dłonie w jego włosy. Nagle nie wiem jak, jego dłoń znalazła się w  moich spodniach, gładząc budzącego się do życia członka, przez materiał bokserek. 
- Lou. - pisnąłem zaskoczony. 
- Mm duży pieszczoch. - zamruczał mi do ucha, poruszając dłonią na penisie.
- Louis.. nie tutaj. - jęknąłem, przymykając oczy. – Przestań. – pisnąłem i odepchnąłem go lekko. Chłopak oblizał usta i uśmiechnął się bezczelnie.
- Nie wiedziałem, że masz tam taki sprzęt, Styles. – zachichotał chłopak. Poczułem jak zaczynam się rumienić. Nie, nie nie!!  - Gdybym wiedział, to już dawno bym Cię lepiej poznał. 
- Przestań. - westchnąłem i zsunąłem się z biurka, poprawiając ubranie na sobie. 
- Oj nie bądź taką cnotką. - zachichotał.
- Uch. Idę do pokoju. Cześć. - mruknąłem i zabrałem rzeczy, chcąc wyjść. 
- To chociaż się pożegnaj skarbie. - zamruczał i przyciągnął mnie do pocałunku. Oddałem go lekko i odsunąłem się, wychodząc szybko, po czym skierowałem się do Pokoju Wspólnego. Potrzebuję zimnego prysznicu! Natychmiast.

***

- Dzieje się z Nim naprawdę coś złego. - powiedziała Taylor, gdy jedliśmy kolację, a Harry się nie pojawił. 
- Wiem właśnie. Zauważyłem. - westchnąłem cicho. - Ale jak mu pomóc? Nie chcę, żeby myślał, że mu się narzucamy czy coś.
- Może spróbuj z nim pogadać jak będziecie w sypialni. Może coś Ci powie. 
- Spróbuję. - powiedziałem i kontynuowałem jedzenie. 

***

   Wbiegłem do swojej sypialni i padłem na łóżko. Miałem już dość tego wszystkiego. Dlaczego on mnie tak bajeruje? Dlaczego mnie zwodzi? Co jest ze mną nie tak? Czy mam wypisane na czole pobaw się? Raczej wątpię. 

- Harry? - usłyszałem za sobą. Powoli odwróciłem się i spojrzałem na Nialla. - Co się dzieje myszko? - zapytał i usiadł obok mnie, przytulając mocno do siebie. Poczułem się jak w domu. Westchnąłem cicho i wszystko mu opowiedziałem. Od samego początku. 
- .. i wiesz najgorsze jest to, że ja.. no ja zaczynam coś czuć. Coś czego nie powinienem. - wyszeptałem lekko przestraszony. 
- Cóż mogę Ci poradzić? Pozwól sytuacji się rozwijać. Myślę, że jemu może zależeć. Tak naprawdę zależeć. Ale wszystko się okaże. Nie myśl o tym tyle. - wyszeptał i pocałował mnie w czoło. Westchnąłem i wtuliłem sie w niego, zasypiając. 

***

Gdy obudziłem się rano, pierwsze co zauważyłem to to, iż nie śpię na swoim łóżku. Leżałem przytulony do boku blondyna, który cicho pochrapywał. Delikatnie odsunąłem się i wstałem, rozciągając kości. Spojrzałem na zegarek. Dochodziła właśnie godzina 7 rano. Dziś niedziela. – uświadomiłem sobie. I po co tak wcześnie wstałem? Ale wiedziałem również, iż już nie zasnę. Nie ma mowy. Powoli wyjąłem z szafy zwykłe dresy oraz koszulkę i poszedłem pod prysznic. Umyłem się, wysuszyłem włosy i założyłem na siebie części garderoby, po czym cicho wróciłem do sypialni. Nie chciałem obudzić przyjaciela. Wziąłem swoje książki, pergamin oraz pióro i zszedłem do Pokoju Wspólnego, gdzie usiadłem przy stoliku i skończyłem zadane lekcje. Nie wiem nawet kiedy, ale minęło dwie godziny i pomieszczenie zaczęło zapełniać się uczniami. Pozbierałem swoje rzeczy i zaniosłem do sypialni, chowając w jednej z szafek.
- Jak długo nie śpisz? – usłyszałem za sobą. Spojrzałem przez ramię i dostrzegłem półprzytomnego blondyna, który próbował założyć bluzę. Zachichotałem cicho i podszedłem pomagając mu.
- Od 7. Jakoś nie mogłem. Za to Ty wyglądasz jakby Cię czołg przejechał. Niewyspany? – zapytałem.
- Tak trochę. – mruknął chłopak i poczochrał swoje włosy. Zachichotałem i rzuciłem na niego zaklęcie rozbudzające, po czym kolejne które przywróciło jego włosy do porządku. – Dzięki. – mruknął cicho.
- Nie ma za co. – zachichotałem czule. – Chodź na śniadanie. – uśmiechnąłem się czule. 
- Idę. – mruknął i wyszliśmy na korytarz, schodząc do Wielkiej Sali, gdzie dołączyła do nas Taylor. Uśmiechnąłem się do niej i zajęliśmy swoje miejsca, zabierając się za śniadanie. Pani Dyrektor wygłosiła krótką mowę, w której ogłosiła nam, iż dziś o godzinie 14 odbędzie się kolejny już mecz Quiditcha, na który zaproszona jest cała szkoła. Po wysłuchaniu jej wyszliśmy z jadalni i skierowaliśmy się na zewnątrz. Była wyjątkowo piękna pogoda, aż żal nie skorzystać. Siedzieliśmy nad jeziorem i gawędziliśmy wesoło, gdy nagle coś charakterystycznego mignęło mi przed oczami. Przeprosiłem na moment przyjaciół i podszedłem powoli między drzewa, chcąc to sprawić. I nie myliłem się. To co zobaczyłem, przyprawiło mnie o mdłości i zawroty głowy jednocześnie.                                                                                                                                                                                                                               
____________________________________________________________________
Cześć kochani moi! Co u Was słychać? U mnie dość... intensywnie. Już po pierwszych dwóch tygodniach jestem niemal pewna, że kolejne 4 lata będą bardzo trudne i wymagające. Nie dość, że wracam późno, mam mało czasu, żeby się pouczyć, to tym bardziej brakuje mi go na pisanie dla Was. Ale spokojnie, nie mam zamiaru się poddawać. Pogodzę to jakoś. Ostatnio kolejny rozdział dokończyłam w szkole na działalności, która akurat jest jednym z łatwiejszych przedmiotów, ale dość wymagającym pamięci. Ale no. Co myślicie o rozdziale? Podoba Wam się? Jak myślicie co zobaczył Harry? A i jeszcze takie coś. Przy rozdziale IV zadałam Wam pytanie o pewne podobieństwo. I jedna osoba zgadla xd tak chodziło o podobieństwo do Dark'a. Inteligenci moi <3 I powiem Wam coś w tajemnicy. Komentujcie, komentujcie. Bo jeśli ten rozdział doczeka się największej liczby komentarzy, a mianowicie więcej niż 10, to czeka Was wielka niespodzianka! Do Was należy decyzja czy chcecie się dowiedzieć jaka. Kocham Was i do zobaczenia! Mam nadzieję szybkiego, ale wszystko zależy od Was <3

poniedziałek, 1 września 2014

V. But I still need love 'cause I'm just a man...

- Zostaw mnie. - pisnąłem cicho, próbując go od siebie odepchnąć. Szamotałem się, próbując się uwolnić od niego. - Puść mnie.
- Ciii. Zobaczysz będzie idealnie. - szepnął mi do ucha i poczułem jak ściska moje pośladki, a jego palce niebezpiecznie zbliżały się do mojego wejścia.
- Nie. - krzyknąłem i usiadłem gwałtownie.
- Harry? Wszystko okej? - zapytał mnie Niall, dotykając mojego ramienia. Oddychałem szybko.
- To tylko zły sen. - powiedziałem cicho, próbując unormować swoje ciało.
- Już wszystko okej. - powiedział chłopak i przytulił mnie do siebie. Wtuliłem się w jego ciało i powoli poczułem, że odpływam.
- Niall? Śpij ze mną, proszę. - szepnąłem i zasnąłem, przytulając się do chłopaka.

~ * ~

Gdy zbudziłem się kolejnego dnia, pierwsze co zauważyłem to blond czupryna, rozłożona na mojej poduszce. Uśmiechnąłem się. Został ze mną. Pogładziłem go po policzku i cichutko wstałem, idąc do łazienki. Wziąłem szybki prysznic i ubrałem czarne rurki i zwykłą, białą koszulkę. Nareszcie sobota. Mogłem spokojnie leniuchować dziś. Wszedłem do sypialni i usiadłem na fotelu, przyglądając się Niall'owi. Dobrze go mieć. Nagle mój umysł powrócił do snu. Kto to był? Kto chciał mi to zrobić? Najgorsze jest to, że nie mogłem dostrzec twarzy. Jakby była zamazana. Ciągle czułem na sobie te dłonie, sunęły po moim ciele, dotykały go. Zadrżałem. To zdecydowanie nie jest miłe wspomnienie. Westchnąłem cicho i sięgnąłem po różdżkę, po czym założyłem buty i wyszedłem cichutko z sypialni, by nie obudzić chłopaka. Zszedłem po schodach do Pokoju Wspólnego i usiadłem na fotelu. Wszędzie panowała istna cisza. Spojrzałem na zegarek i zorientowałem się dlaczego. Była dopiero godzina 6.30. Wszyscy jeszcze spali. Wiedziałem, że już nie zasnę, więc wróciłem cicho po sweter, po czym wyszedłem z dormitorium i schodami ruszyłem do głównego wejścia. Na korytarzach panowała cisza, przerywana jedynie chrapaniem czarodziei z obrazów. Otworzyłem główne drzwi i wyszedłem na zewnątrz, rozglądając się dookoła. Żywej duszy brak. Powoli ruszyłem w stronę sowiej wieży. Chciałem zobaczyć jak ma się Linda i czy wszystko z nią okej. Wbiegłem po schodach i pchnąłem drzwi wejściowe, budząc przy tym kilka sów. Uśmiechnąłem się delikatnie i szepnąłem.
- Lindo. - po sekundzie na moim ramieniu usiadła sowa. Wyszedłem z pomieszczenia i usiadłem na jedynym ze schodków. Gładziłem ptaka po główce i wpatrywałem się w przestrzeń. Nagle przyszedł mi do głowy pewny pomysł. - Leć ze mną. - poprosiłem i udaliśmy się w stronę zamku. Wszedłem cicho do dormitorium i wziąłem pierwszą lepszą kartkę, pióro i zacząłem pisać.
Szanowny Panie Malfoy,
Proszę mi wybaczyć to nagabywanie Pana, ale mam do Pana niezmierną prośbę. Czy mógłby Pan i byłby tak miły, spotkać się ze mną w przyszłą sobotę, tj. 4 października w pubie Pod Trzema Miotłami, około godziny 13? Bardzo proszę o to, by się Pan pojawił, ponieważ muszę z Panem o czymś porozmawiać. To bardzo ważne.
Harry Styles.

Zapakowałem do koperty i przywiązałem sowie do nóżki.
- Lindo. Musisz znaleźć Draco Malfoya. To bardzo ważne. Proszę, nie zawiedź mnie. - szepnąłem, na co ptak zahukał i wyleciał przez otwarte okno. Obserwowałem ją, dopóki nie zniknęła za drzewami. Zamknąłem okno i zszedłem do Wielkiej Sali, gdzie za chwilę miało zostać podane śniadanie.
- Harry? Czemu już nie śpisz? - usłyszałem za sobą. Podskoczyłem, wystraszony i powoli odwróciłem się.
- Liam. Boże, mało zawału nie dostałem. - jęknąłem cicho. Chłopak zachichotał.
- Wybacz. Nie chciałem Cię wystraszyć. - przeprosił. - Czemu już nie śpisz?
- Jakoś tak wyszło. Nie mogłem już spać. - mruknąłem i wyszliśmy do sali, zajmując miejsca przy jednym ze stołów. - A ty? - zapytałem.
- To samo. Z resztą miałem dyżur na korytarzach nad ranem, wymiana z jednym ze Ślizgonów.
- Rozumiem. Prefekt ma obowiązki.
- Tak właśnie. Szkoda, że tak wcześnie. Ale cóż.  - zachichotał. Skinąłem głową.
- No tak. Co tam u Ciebie w ogóle?
- Dobrze. Dużo nauki, ale u Ciebie to samo pewnie. Nie dają nam wytchnienia.
- Tak. Znam to. Nom stop coś. - zachichotałem. Po chwili do pomieszczenia zaczęło schodzić się coraz więcej osób. Wstałem, chcąc iść na swoje stałe miejsce, gdy Liam złapał mnie za nadgarstek. 
- Harry?
- Tak? - spojrzałem na niego.
- Czy Taylor ma chłopaka? - zapytał, rumieniąc się. Spojrzałem na niego i roześmiałem się. 
- Nie ma. Ale sądząc po Twojej obecnej, zadowolonej minie sądzę, że ten stan rzeczy potrwa już niedługo. - puściłem mu oczko, po czym podszedłem do naszego stołu i zająłem swoje miejsce.
- Gdzieś Ty był?! - usłyszałem nagle wrzask tuż za sobą, po czym poczułem uderzenie w głowę. 
- Niall?! Co Ty odpierdalasz?! - warknąłem cicho, łapiąc się za bolące miejsce.
- Przeszukałem z Taylor ponad pół szkoły, a Ty tak zwyczajnie sobie tutaj siedzisz?! - wykrzyczał mi w twarz. Rozejrzałem się, ujawniając się, że nie patrzy zbyt dużo ludzi. 
- Uspokoisz się? Zaraz Ci wszystko wyjaśnię, ale uspokój się. - poprosiłem,  wskazując mu miejsce obok siebie. 
- Obyś miał dobre wyjaśnienie, bo Tay Cię zamorduje. Nie mogła dokończyć makijażu. - mruknął, a ja mimo wszystko wybuchnąłem śmiechem i po chwili obaj już śmialiśmy się w najlepsze. 
- Wybacz. Po prostu nie mogłem spać i wyszedłem na spacer, wysłałem list do Malfoya i siedziałem z Liam'em. Ranek jak każdy inny. - powiedziałem szybko. 
- No tak ta.. czekaj co?! Do kogo wysłałeś list?! - zapytał zaskoczony. 
- Do Draco Malfoy'a. - powtórzyłem. 
- Po co? - zapytał chłopak.
- Ponieważ prawdopodobnie on spędził ostatnie chwile życia mojego kuzyna z nim, więc mam zamiar dowiedzieć się co nieco o ich relacji. - wyjaśniłem. Niall wpatrywał się we mnie, po czym skinął jedynie głową. 
- Rozumiem. - uśmiechnąłem sie i zaczęliśmy spożywać śniadanie. 
- Lepiej żeby Twoja wymówka była dobra, bo nie ręczę za siebie! - usłyszałem wściekły głos Taylor. 
- Ej spokojnie. - zacząłem, wstając i podchodząc do niej. Wyglądała inaczej. Jej włosy były związane w luźnego koka, na twarzy miała trochę różu i podkreślone rzęsy, nic więcej. Wyglądała naprawdę pięknie. - Wiesz, że wyglądasz prześlicznie. - powiedziałem, przytulając ją. To zawsze pomagało i zapominała za co była zła. 
- Naprawdę? - zapytała i poprawiła włosy. - Ej nie! Znowu próbujesz to zrobić! Nie dam się już tak podejść kolejny raz! - prychnęła. Zachichotałem czule i pogłaskałem ją po ramieniu. 
- Spokojnie. Nic mi się nie stało. Po prostu nie mogłem spać i wyszedłem się przewietrzyć. To tyle. - zapewniłem ją. Przez moment przyglądała mi się, po czym skinęła głową. 
- Okej. Wierze Ci. - mruknęła, po czym zajęliśmy miejsca przy stole. Zjedliśmy powoli śniadanie, rozmawiając o mało znaczących rzeczach.
- Em Tay. Cześć. – usłyszałem nagle za sobą. Odwróciliśmy się i dostrzegliśmy Liama. Na jego twarzy widniało zdenerwowanie. Już wiedziałem o co chodzi. Posłałem mu pocieszający uśmiech i na migi pokazałem, ze trzymam kciuki.
- Och Liam. Hej. –powiedziała i zarumieniła się lekko.
- Bo wiesz. Chciałem Cię o coś zapytać. – powiedział, pocierając nerwowo kark.
- Tak? – zapytała dziewczyna, a jej uśmiech rozszerzył się.
- Czy nie miałabyś ochoty iść jutro ze mną na kawę? – zapytał, przygryzając wargę, a ja powstrzymywałem się przed wybuchnięciem śmiechem. Byli tacy rozkoszni.
- Oczywiście, że bym miała.. znaczy.. tak, chętnie. – to był moment kiedy po prostu nie wytrzymałem i zacząłem chichotać, ale byli zbyt zajęci patrzeniem na siebie, by cokolwiek zauważyć.
- To jutro, o 12? – zapytał, a ja widziałem, że powstrzymuje się przed rozpoczęciem tańca radości.
- Tak. Spotkajmy się o 12 przed wejściem głównym. – uśmiechnęła się szeroko.
- To do zobaczenia. – powiedział i szybko musnął jej policzek ustami, odchodząc od naszego stołu. Tak więc, za trzy, dwie, jedną…
- AAAAAAA!!! Harry widziałeś! O mój boże!! Ale ja się nie mam w co ubrać!! O jesu, musze natychmiast iść na zakupy!! O mój boże. Mam randkę z Liam’em pieprzonym, idealnym Payne’m!! – krzyknęła i rzuciła się mi i Niallowi na szyję. Roześmiałem się serdecznie, przytulając ją do siebie. 
- Tak, słyszeliśmy i widzieliśmy. - zachichotał blondyn, gładząc ją po plecach. Po chwili odsunęła się i powiedziała. 
- Wybaczcie, muszę iść poszukać coś odpowiedniego do ubrania. - po czym wybiegła tanecznym krokiem z sali. Pokręciłem głową z niedowierzaniem i wraz z przyjacielem kontynuowaliśmy jedzenie.
- Co robimy po śniadaniu? - zapytał blondyn z buzią pełną jajecznicy.
- Chodźmy polatać na miotłach. - zaproponowałem.
- Dobry pomysł, w końcu w przyszłym tygodniu eliminacje do drużyny. - mruknął chłopak i za chwilę byliśmy już na boisku, dzierżąc miotły w dłoniach. I tak mniej więcej minął nam dzień. Lataliśmy na miotłach, później siedzieliśmy w Pokoju Wspólnym i graliśmy w gry planszowe, a wieczorem zasiedliśmy do lekcji w bibliotece. Właśnie pisałem esej na zaklęcia, gdy podszedł do nas chłopak z drugiej klasy, Luke.
- Harry Styles? - zapytał, patrząc na mnie.
- Tak. O co chodzi?
- To do Ciebie. - podał mi list i skinął głową, odchodząc. Wzruszyłem ramionami i spojrzałem na kopertę. Żadnego imienia czy nazwiska. Zagryzłem wargę i rozerwałem ją, wyciągając kartkę ze środka. Przebiegłem pobieżnie wzrokiem, zamierając.
- Co jest? Co się stało? - zapytał Niall, widząc moją minę.
- To Malfoy.
- Co napisał? - dopytywał się mój przyjaciel. Odchrząknąłem i zacząłem czytać.
- Drogi Harry. Nie powiem, iż dziwi mnie wiadomość od Ciebie. Wręcz przeciwnie, oczekiwałem jej. Cóż, wybacz mi, ale nie będę mógł wtedy spotkać się z Tobą, ale co powiesz na dzień jutrzejszy? Mam do załatwienia parę spraw w szkole, więc byłbym wolny na chwilę koło godziny 16. Jeśli odpowiada Ci ta data, to bądź o tej porze na błoniach, tam się możemy spotkać. Do zobaczenia. Dracon Malfoy.
- To jutro! - pisnął cicho Niall, patrząc na mnie.
- Tak, to jutro. - szepnąłem lekko przerażony.
- Boisz się? - zapytał.
- W sumie to nie. Po prostu chciałbym wiedzieć co łączyło go z Harry'm oraz czy wie coś o jakiejś potencjalnej osobie, która mogłaby go wydać. Tyle. - westchnąłem. - Wiesz, jakoś już nie chce mi się pisać. Skończymy to jutro, okej? - chłopak pokiwał głową i zebraliśmy nasze rzeczy, wracając do dormitorium. Ledwo weszliśmy przez dziurę pod obrazem, dopadła nas Taylor, zaciągając do swojej sypialni.
- Siadać i teraz zaprezentuję się Wam w kilku kreacjach i powiecie mi, która jest najlepsza. - powiedziała, po czym zniknęła za drzwiami toalety. Przez kolejną godzinę siedzieliśmy i oglądaliśmy coraz to nowsze wymysły modowe naszej przyjaciółki. W końcu nie wytrzymałem i jęknąłem głośno.
- W każdym z tych strojów wyglądasz perfekcyjnie. Mi osobiście najbardziej podobała się ta sukienka w małe stokrotki, więc ubierz ją i będziesz wyglądała przecudnie. – westchnąłem i opadłem głową na poduszki.
- Tak myślisz? Chcę zrobić na nim wrażenie. – westchnęła cicho i usiadła obok.
- Zrobisz. Nawet jeśli poszłabyś w worku po ziemniakach, gwarantuje Ci, ze padnie jak Cię zobaczy. Każdy głupi by zauważył, jak bardzo mu się podobasz. – powiedział Niall, a ja pokiwałem głową z tajemniczym uśmiechem. Taylor zmierzyła mnie wzrokiem, po czym jej usta uformowały się w literkę o.
- Ty coś wiesz! – pisnęła cicho, patrząc na mnie. Roześmiałem się.
- Być może. – pokiwałem głową.
- Powiedz mi! Powiedz! – zażądała.
- Więc jest pewna szansa, że Liam się mnie radził. – mruknąłem.
- Co?! – wydyszała moja przyjaciółka.
- No tak. Wiedziałem, ze Cię zaprosi, bo pytał czy nadal jesteś singielką, tak się przy tym rumieniąc, ze wszystko można było z niego jak z księgi wyczytać. – mruknąłem. Dziewczyna przez chwilę siedziała bez ruchu, po czym zaczęła piszczeć i rzuciła mi się na szyję.
- Boże tak! A teraz musicie wyjść, muszę znaleźć pasujące dodatki i kosmetyki. – zaczęła mruczeć pod nosem, wypychając nas z pokoju. Pokręciłem głową, śmiejąc się pod nosem.
- To co idziemy coś zjeść? -zapytał Niall.
- Tak, chodźmy. – uśmiechnąłem się i poszliśmy w stronę kuchni szkolnej, ukrytej za rzeźbą jednego z rycerzy. Odchyliłem jego szable i weszliśmy przez małe drzwi. Mało kto przychodził tutaj, ponieważ był to zakaz, ale no cóż. My z Niallem rzadko przejmowaliśmy się zakazami nam narzuconymi. Pomieszczenie było ogromne, a każdej jego części kszątały się skrzaty domowe, gotując. 
- Harry! - usłyszałem i odwróciłem się, dostrzegając Zgredka. Uśmiechnąłem się szeroko. 
- Cześć. Macie coś do zjedzenia, bo umieramy z głodu? - zachichotałem, wskazując na siebie i przyjaciela. Skrzat zaśmiał sie i skinął głową, prowadząc nas w głąb kuchni, każąc nam usiąść przy stole, na którym chwilę później pojawił się stos kanapek, dwie szklanki soku oraz ciasto dyniowe. - Dziękujemy. - zaczęliśmy jeść, rozmawiając pogodnie z "kucharzami". Po długim czasie wyszliśmy stamtąd i poszliśmy do dormitorium. Niall poszedł się umyć, a ja skończyłem pracę domową. Gdy mój przyjaciel wyszedł, wziąłem prysznic i położyłem się do łóżka. 
- Harry? - usłyszałem. 
- Tak Niall? - szepnąłem i po chwili poczułem jak przytula mnie od tyłu. 
- Kocham Cię. 
- A ja Ciebie. - szepnąłem czule i zasnąłem. 

***

- Denerwujesz się? – zapytał mnie Niall.
- Trochę. – mruknąłem cicho, wyłamując sobie palce.
- Dlaczego? – zapytał, obejmując mnie. Wtuliłem twarz w jego szyję.
- W sumie to nie wiem. Tego co mi powie, tego, że nic mi nie powie. Ech to wszystko jest popieprzone. – westchnąłem, po czym spojrzałem na zegarek. – Okej to ja idę. Do zobaczenia później. – mruknąłem.
- Trzymaj się i powodzenia. – potarł moje ramię pocieszająco. Skinąłem głową i wyszedłem z Pokoju Wspólnego, kierując się na zewnątrz. Zagryzłem niepewnie wargę i ruszyłem w stronę błoni. Rozejrzałem się, szukając wzrokiem Pana Malfoy'a. Nigdzie go nie było, więc usiadłem na trawie, czekając. Nie było go na pogrzebie czy po prostu go nie zauważyłem? Nie no. Na pewno bym go zobaczył. Oparłem brodę na splecionych dłoniach i czekałem. Po chwili usłyszałem chrząkniecie tuż za sobą. Odwróciłem się i dostrzegłem wysokiego, dość szczupłego mężczyznę o blond włosach, ubranego w czarne spodnie, białą koszule i marynarkę. Wstałem, patrząc na jego twarz. Blada cera, wyraźne, różowe wargi oraz błękitne oczy, patrzące prosto w moje. 
- Pan Malfoy. - skinąłem głową i podałem mu dłoń. 
- Cześć Harry. Mów mi po imieniu. Nie jestem, aż tak stary. - uśmiechnął się. - To co usiądziemy tutaj, czy wolisz się przejść? - zapytał. 
- Możemy pospacerować. 
- W takim razie chodźmy. - powiedział i ruszyliśmy ścieżką, prowadzącą prosto do jeziora. - Chciałeś o czymś ze mną porozmawiać, prawda? - zapytał po chwili milczenia. 
- Tak zgadza się. Chodzi o to, że znalazłem pewne zdjęcia pana.. znaczy Ciebie z Harry'm i zastanawiałem się co Was łączyło? - mruknąłem trochę niepewnie. 
- Cóż. Byliśmy ze sobą bardzo blisko. Mniemam, iż wiesz, ze Twój kuzyn był gejem. Tak? - spojrzał na mnie, szukając potwierdzenia w moich oczach.
- Nie miałem pojęcia. Harry nigdy mi nic nie mówił. - mruknąłem. 
- Och. Sądziłem, że wiedziałeś. No cóż. Twój kuzyn od początku pobytu w szkole był trochę inny. Nigdy jakoś specjalnie nie pociągały go kobiety. Zawsze wolał spędzać czas z Ronem lub innymi kolegami. 
- Jak to się stało, że byliście tak blisko? Do tej pory mówi się w szkole, jak bardzo słynny Harry Potter i Draco Malfoy się nienawidzili. - zapytałem, szczerze ciekawy tej historii. 
- No cóż. Ludzie lubią widzieć to co chcą. A ja i Twój kuzyn właśnie to im pokazywaliśmy. Od czwartej klasy zaczęliśmy się jakoś dogadywać. A zaczęło się to na jednym ze szlabanów u profesora Snape'a. Z biegiem czasu ukradkiem rozmawialiśmy i zauważyliśmy, że wcale ten drugi nie jest taki zły na jakiego wygląda. W końcu w klasie szóstej doszło do pewnej sytuacji, dość niezręcznej, gdzie zostałem zmuszony do przedstawienia Harry'ego jako mojego chłopaka. Dla pozorów musieliśmy okazywać sobie różnego rodzaju czułości i to zasiało w nas pewne uczucia. Chcieliśmy je jakoś zatrzymać w sobie, nie chcąc by ten drugi się dowiedział, ale uwierz było to strasznie trudne. Aż w końcu wyjaśniliśmy sobie wszystko i tak oto od połowy klasy szóstej zostaliśmy parą. 
- I przez półtora roku udało się Wam to utrzymać w tajemnicy?! - zapytałem zaszokowany. 
- Oczywiście. Każdej nocy spotykaliśmy się w Pokoju Życzeń i tam rozmawialiśmy i przebywaliśmy ze sobą. To było szalone. W dzień wrogowie, a w nocy kochankowie. - roześmiał się mężczyzna, ale widziałem ten smutek w jego oczach gdy o tym mówił.
 - Jak z jakiejś książki. - szepnąłem i usiedliśmy na jednej z ławek, blisko pomostu. 
- Tak. Uwierz Twój kuzyn był naprawdę wspaniały. Taki mądry, czuły, uczuciowy. Kochałem i nadal go kocham. Zawsze będzie dla mnie kimś bardzo ważnym. - szepnął Draco. 
- Czyli do chwili w której odszedł byliście nadal razem?
- O tak. Ten nasz ostatni czas był bardzo intensywny. Tak jakby Harry wiedział, że coś mu grozi i starał się każdą wolną chwilę spędzać ze mną. - powiedział Malfoy i przez chwilę wpatrywał się w falująca wodę, jakby przywołując do siebie pewne wspomnienia. 
- Czy zastanawiałeś się może... kto mógłby być odpowiedzialny za te sytuacje? Kto mógł go wydać? - szepnąłem niepewnie. Blondyn spojrzał na mnie i przez kilka minut jedynie mi się przyglądał, po czym powiedział cicho. 
- Cóż mam pewne podejrzenia. - wyjaśnił. 
- Jakie? - zapytałem szybko. 
- Myślę, że mogli to być... moi rodzice. - wytrzymałem oddech, słysząc to co powiedział. - Nigdy tak naprawdę nie akceptowali naszego związku i próbowali wszystkiego byśmy tylko nie byli razem. 
- Och. Myślisz, że zdołaliby zrobić coś takiego? – zapytałem wystraszony.
- Myślę, że tak. Byli zdolni do naprawdę strasznych rzeczy, więc coś takiego na pewno nie stanowiło dla nich trudności. Od zawsze chełpili się tym, ze są w szeregach Czarnego Pana, jakby było to wyróżnienie, a nie hańba.
- To straszne. – szepnąłem.
- To prawda. – zgodził się, po czym spojrzał na zegarek. – Cóż na mnie już czas. Mam nadzieję, że zaspokoiłem Twoją ciekawość choć w małym stopniu. – uśmiechnął się mężczyzna, a wokół jego oczu powstało kilka małych zmarszczek. Był naprawdę przystojny.
- Tak. Bardzo dziękuję, że zechciałeś się spotkać ze mną i poświęciłeś swój czas.
- Nie ma problemu. Gdybyś jeszcze kiedyś chciał o coś zapytać lub prosić o spotkanie zawsze możesz napisać lub poprosić o kontakt przez mojego przyrodniego kuzyna. – powiedział.
- Och masz tu rodzinę? – zapytałem zaskoczony.
- Tak, mam. Co prawda nie jest to rodzina z krwi i kości, ponieważ został adoptowany przez moją samotną ciotkę, ale traktuję go prawie jak brata. – powiedział, gdy szliśmy w stronę zamku.
- Tak? W której jest klasie? Jak się nazywa? – zapytałem ciekawy.
- W szóstej klasie. To Louis. – wyjaśnił, a ja zamarłem.
- Louis? Louis Tomlinson to Twój kuzyn? – wychrypiałem.
- Tak. Widzę, ze go znasz. – pokiwałem głową, zgadzając się. – O proszę. O wilku mowa. – zaśmiał się mężczyzna, a kilka kroków przed nami wyrósł Tomlinson jakby z pod ziemi.  – Louis. – uśmiechnął się Draco i podszedł do szatyna, ściskając go na powitanie.
- Cześć Draco. Co tu robisz? – zapytał szatyn, kątem oka lustrując mnie.
- Wiesz. Sprawy szkoły oraz musiałem spotkać się z Twoim kolegą, Harry’m. – wskazał na mnie.
- O proszę. – mruknął Tomlinson, patrząc mi prosto w oczy, aż się skuliłem od środka.
- Tak, ale musze już uciekać. Więc Harry, tak jak mówiłem gdybyś czegoś potrzebował pisz. – podszedł i uściskał mnie krótko. – Do zobaczenia.
- Tak. Do widzenia. A i Draco? – powiedziałem gdy już miał odchodzić.
- Tak?
- Dziękuję Ci. Dziękuję, że byłeś przy nim, kiedy najbardziej Cię potrzebował i sprawiłeś, że jego życie miało sens. Będę Ci wdzięczny do końca życia. – uśmiechnąłem się, pociągając nosem. No nie. Tylko nie łzy, proszę.
- Nie ma za co. Do zobaczenia Harry. Cześć Lou.– pomachał nam i zniknął za bramą zamku. Westchnąłem cicho i obróciłem się, chcąc wejść do środka, bo trochę zmarzłem podczas tego spaceru.
- Widzę, że zaprzyjaźniłeś się z moim kuzynem. – usłyszałem za sobą kąśliwy głos. Odwróciłem się, mierząc Louisa wzrokiem.
- Nie. Po prostu chciałem z nim pogadać i podziękować. To tyle. – wzruszyłem ramionami.
- Za co?
- Za to, ze był przy ważnej mi osobie w chwili gdy ta potrzebowała wsparcia, a ja nie mogłem tej osobie tego dać.
- Ale ckliwie się zrobiło. – mruknął cicho i zaśmiał się, po czym podszedł bliżej mnie. – Jak się masz Harry? – zapytał, dotykając zimną dłonią mojego policzka. Odskoczyłem w tył, omal się nie przewracając, ale jego silne ramiona przytrzymały mnie przed upadkiem, przytulając do swojego twardego ciała. Zadrżałem, opierając dłonie na jego ramionach i powoli otworzyłem oczy, patrząc prosto w jego. Niebieskie, wręcz błękitne tęczówki wpatrywały się we mnie z uśmiechem. Rozchyliłem nieświadomie usta, gdy jego wzrok zjechał właśnie na nie. Widziałem jak czubkiem języka zwilża swoje, po czym powoli napiera nimi na moje. Poczułem jak całe moje ciało ogarnęło gorąco. Zadrżałem w jego ramionach, oddając pieszczotę. Czułem jak jego dłonie gładzą moje plecy, a jedna z dłoni zjeżdża na mój pośladek, ściskając go. Jęknąłem cicho, rozchylając usta, dzięki czemu jego język utorował sobie drogę do moich ust. Dopiero w chwili gdy jego język musnął mój, zdałem sobie sprawę co tak naprawdę właśnie zrobiłem i momentalnie odskoczyłem od niego, przykładając dłoń do ust, po czym wyszeptałem ciche:
- Przepraszam. – i wbiegłem do zamku, kierując się do Pokoju Wspólnego. Jedyne co chciałem zrobić w tej chwili to zakopać się po uszy w kołdrze i zapomnieć o wszystkim innym, lecz niestety nie było mi to dane. Po przejściu przez obraz dopadła mnie Taylor i Niall, po czym zaciągnęli do naszej sypialni i przez kolejną godzinę udawałem, ze słucham relacji z randki dziewczyny, jednak moje myśli były zupełnie gdzie indziej. Cały czas wspominały te niebieskie tęczówki i miękkie malinowe usta. Harry, w coś Ty się chłopie wpakował?!
_______________________________________

Cześć i czołem kochani ;) przybywam do Was z kolejnym rozdziałem oraz ogłoszeniami. Na początek dziękuję za komentarze. Jesteście naprawdę cudowni! Dziękuję za wyświetlenia i mam nadzieję na więcej! Co myślicie o rozdziale? ;) a teraz mniej przyjemna część. Dostałam dziś plan lekcji i cóż bardzo nieciekawie. Więc wybaczcie, ale rozdziałów częściej niż co dwa tygodnie raczej nie będzie. Mam mase lekcji. Nigdy krócej niż do 15 więc no. A muszę mieć czas na inne też rzeczy, jak nauka czy coś.  Wiec cóż. Kocham Was i do zobaczenia za dwa tygodnie ♥
Komentujcie, komentujcie, a może czeka Was jakaś nagroda <3