Cześć Wam kochani! Tak jak wspominałam czeka Was niespodzianka i oto ona! Pamiętacie jak na poprzednim blogu opublikowałam shota, który się Wam spodobał i obiecałam Wam II część? Tak więc oto i ona! Każdy kto jej nie czytał niech się z nią zapozna, ponieważ druga część wiążę się z wydarzeniami z poprzedniej! Tutaj macie
Zapraszam do czytania i komentowania, a już za dwa tygodnie kolejny rozdział! Wybaczcie błędy jeśli tak owe są. Miłego dnia kochani!! Kocham Was! Dziękuję za wyświetlenia i komentarze! I liczę na jeszcze więcej! <3
1.
- Nie chcę wracać. - wyszeptał
Louis, gdy jechali taksówką w stronę lotniska. - Jest mi tutaj dobrze.
- Wiem. Mi również, ale niestety
trzeba już wracać. W Londynie czeka nas wiele pracy. Kolekcja, pokazy. Mamy
bardzo wiele do zrobienia. - odpowiedział mu siedzący obok Harry i ścisnął dłoń
szatyna. Ten westchnął jedynie i oparł policzek na ramieniu bruneta. Te dni w
Nowym Jorku były wspaniałe. Ciągle przypominał sobie ich spacery ulicami
miasta, gdzie spokojnie trzymali się za dłonie, jedli watę cukrową i
zachowywali się jak typowi turyści. Tysiące zdjęć, pamiątek. Niestety czas
lenistwa dobiegł końca i trzeba było obudzić się ze wspaniałego snu i wrócić do
rzeczywistości. Do Londynu. A tam niestety nie będzie już tak kolorowo. A
dlaczego? Ponieważ nikt o nich nie wie. Nikt nie ma pojęcia, że cokolwiek ich
łączy. I Louis cały czas rozmyślał, że Harry pewnie będzie chciał zachować to
wszystko w sekrecie. Że nie będzie chciał przyznać się do tego, iż spotyka się
z kimś takim jak Louis. Ale z drugiej strony szatyn również nie miał pojęcia co
zrobić. W końcu nie chciał być tam zapamiętany jako ten, który przespał się z
szefem i w ten sposób zyskał sławę. Chciał, by ludzie go podziwiali za to, jaką
kolekcję stworzy wraz z współpracownikami. Za to, jak wspaniałe cudeńka
stworzy. Nie chciał być tym, któremu sławę przyniesie romans ze swoim,
bardzoooo sławnym pracodawcą. Chciał być poznany jako Louis, projektant. I
właśnie na takich myślach zleciała mu podróż na lotnisko. Gdy tylko się tam
pojawili i wysiedli z dwóch taksówek, oblegli ich fotografowie i paparazzi.
Chłopak szybko założył okulary i szedł prosto przed siebie, starając się nie
zwracać uwagi na ludzi dookoła. Ważne, iż Harry był obok. Nic więcej się dla
niego nie liczyło. Właśnie zbliżali się do bramek, gdy padło pytanie, które
zamurowało szatyna, jak i jego szefa, sprawiając, że zatrzymali się, nie wiedząc
co zrobić.
- Czy to prawda, że został pan
zatrudniony, panie Tomlinson, tylko dlatego, iż obecnie ma pan romans z pańskim
pracodawcą? Nie ukryje pan, iż coś Was na pewno łączy. Więc czy to prawda? -
dopytywał się jeden z dziennikarzy, ale Louis nie miał pojęcia co zrobić.
Chciał zaprzeczyć, chciał się odezwać, ale nie umiał. Dosłownie jakby jego mózg
wyparował w tej chwili. Nie mógł skleić porządnego zdania z tego wszystkiego.
Jednak w ich obronie stanął Zayn.
- Pan Styles, tak jak i pan
Tomlinson nie będą odpowiadać na zaczepki tak niskiego poziomu. A nawet jeśli
coś by łączyło tych dwóch panów, to nie wasz pieprzony interes. Żegnamy. -
warknął i ochrona szybko przepuściła ich i po chwili już byli w samolocie.
Szatyn spojrzał przez okno i westchnął cicho. Był lekko przestraszony. To teraz
tak miało to wszystko wyglądać? Będą ich napadać na każdym kroku? Będą
wypytywać? Szukać punktu nawet najmniejszej zaczepki? Nie będą mogli przejść
spokojnie ulicą, by nie zostać zaczepionymi. Szczerze? Louis nie tak to sobie
wyobrażał. Chciał trzymać dłoń starszego już zawsze. Nie patrzeć na to czy ktoś
akurat ich widzi czy nie. Ale chyba to się nie uda. Skoro ledwo zostali parą,
już są atakowani, ludzie wypytują. To nie tak miało być. Nagle szatyn poczuł
czyjąś dłoń na swojej. Spojrzał w prawo i dostrzegł zielone tęczówki, wpatrując
sie w niego.
- Nie bój się. Jestem z Tobą. -
wyszeptał mężczyzna i ścisnął ich dłonie razem. Szatyn posłał mu uśmiech i
oparł policzek na jego ramieniu, zasypiając po chwili.
***
- Kochanie.. wstawaj. Jesteśmy już.
- wyszeptał Harry do śpiącego szatyna. Ten powoli otworzył oczy i
zamrugał.
- Już nie śpię. - mruknął i powoli
sie przeciągnął. Spojrzał w małe okienko i stwierdził, iż właśnie wylądowali.
Powoli odpiął pas i wstał, kierując się do wyjścia razem z Harry'm. Odebrali
swoje bagaże i ruszyli na parking, gdzie zostali otoczeni przez paparazzi.
Louis westchnął głośno, już lekko sfrustrowany tym. Szybko przeszli wśród
ludzi, wsiadając do jednego z samochodów, który przysłała po nich Taylor.
Chłopak oparł głowę o szybę i jęknął w proteście.
- To nienormalne.
- Spokojnie kochanie. Przyzwyczaisz
się. Zobaczysz. - próbował pocieszyć chłopaka Harry. - Już uśmiechnij się. Dziś
piątek, więc mamy wolny weekend. Odpoczniesz, a dziś wieczorem zapraszam Cię na
kolację. - pogłaskał Louisa po policzku.
- Uch. No okej. - westchnął szatyn i
nachylił się, całując chłopaka w usta. Ten oddał powoli pieszczotę, pogłębiając
ją powoli. - Mm.. miło. - zachichotał.
- Mm.. wiem. - powiedział chłopak i
przytulił młodszego do siebie. Ten wtulił się w niego i po chwili samochód
zatrzymał się pod jego domem.
- To zobaczymy się wieczorkiem. -
powiedział szatyn i wyciągnął z bagażnika swoją walizkę. Harry wysiadł i
przytulił mocno chłopaka, całując go w policzek i po kilku słowach pożegnania,
odjechał. Louis złapał za rączkę walizki i wszedł do swojego domu. Postawił
torbę w przedpokoju i wszedł do kuchni, wstawiając wodę na herbatę, po czym
poszedł zanieść rzeczy do sypialni i w samych bokserkach zszedł na dół. Zrobił napój,
po czym upił troszkę i rzucił się na łóżko, zasypiając.
Właśnie miał
najpiękniejszy sen w swoim życiu, z nim i Harry'm w roli głównej, gdy jak na
złość zadzwonił jego cholerny telefon.
- Hallo? - mruknął zaspany.
- Lou? Kochanie!! Cieszę się, że Cię
słyszę. - powiedziała entuzjastycznie Taylor. Przetarłem oczy i ziewnąłem.
- Co tam, Tay?
- No jak to co? Opowiadaj! Jak
było?! Słyszałam już parę rewelacji od chłopaków! Gratuluję Ci Louis! Tak
strasznie cieszę się Twoim szczęściem! - piszczała do telefonu.
- Też się cieszę, ale nie mam teraz
zbytnio czasu by Ci opowiadać, wybacz. Właśnie się obudziłem i za chwilę muszę
być gotowy, bo jadę do Harry'ego. Także no.. Opowiem Ci wszystko w poniedziałek
w pracy. - wyjaśnił i przeprosił.
- Ach no oczywiście gołąbeczku.
Tylko zabezpieczać się tam! - zachichotała. - Do zobaczenia, Lou.
- Pa Tay. - mruknął Louis i
rozłączył się. Ziewnął krótko i spojrzał na zegarek. To już 6pm? Szybko wstał i
poszedł wziąć prysznic. Umył włosy, wysuszył się i poszedł wybrać ubranie, w
którym będzie wyglądał tak, iż Harry'emu wyjdą oczy. Założył czarne bokserki,
miętowe rurki i podwinął je trzy razy. Do tego białą koszulkę, a na to
kamizelkę dżinsową. Poszedł i ułożył włosy, spryskał się perfumami. Spojrzał na
siebie i uśmiechnął się szeroko. Wyglądał na serio dobrze. Wziął portfel i
telefon, założył vansy i wyszedł z domu, idąc do samochodu, który już czekał
pod bramą. Przywitał się z osobistym kierowcą bruneta i już jechał w stronę
jego domu. W sumie nigdy tam nie był. Zastanawiał się jak mieszka. Czy bardzo
bogato czy raczej przytulnie i uroczo. Wziął telefon i napisał smsa.
Kochanie x
Zaraz będę. Mam nadzieję, że już czekasz. x kooocham ♥
Wysłał i już po chwili samochód
zatrzymał się pod wielką bramą. Szofer otworzył mu drzwi, po czym chłopak
wysiadł. Powoli otworzył bramkę i jego oczy przywitał piękny, rozległy ogród.
Chłopak rozglądnął się dookoła i był pod ogromnym wrażeniem. Pełno drzew,
krzewów, altanka i kwiaty. Powoli ruszył do drzwi, zachwycając się widokami. Wszedł na ganek i zapukał do drzwi. Dom wydawał się być ogromny. Naprawdę
wielki. Chłopak usłyszał skrzypnięcie i po chwili drzwi sie otworzyły, a w nich
stanął Harry.
- Cześć kochanie. - powiedział i
pocałował młodszego w policzek. - Miło Cię widzieć. Wejdź, proszę. - po czym
zamknął drzwi i zaprowadził go do przedpokoju. Szatyn zdjął buty i Harry
zaprowadził go do salonu. - Usiądź. A ja zaraz przyjdę. - musnął go w policzek
i wyszedł. Młodszy stanął na środku i rozglądał się dookoła. Wystrój pomieszczenia
był minimalistyczny. Kremowe ściany, krwiście czerwona sofa, skierowana na
wielki telewizor wiszący na przeciwko. Obok dębowy stół i cztery krzesła. Na
nim dwa talerze, kieliszki oraz świece. Chłopak uśmiechnął się i podszedł do
wielkiego okna. Rozciągał się z niego widok na wielki ogród, pełen kwiatów i
drzew. W jednym z rogów dostrzegł altankę z małą fontanną obok. Alejki między
krzewami oświetlone były lampkami. Louis zawsze marzył o takim ogrodzie. Takim
miejscu by móc usiąść i poczytać książkę lub naszkicować coś.
- Mam nadzieję, że lubisz owoce
morza. - usłyszał za sobą i powoli odwrócił się, dostrzegając lokowatego,
stawiającego miskę z parującą potrawą.
- Nie jadłem jeszcze. - uśmiechnął
się szatyn i podszedł, zajmując jedno z miejsc. Harry nałożył mu na talerz
trochę krewetek z sosie ziołowym z makaronem.
- Mam nadzieję, że będzie Ci
smakować. - powiedział i nalał mu wina do kieliszka, zajmując miejsce na
przeciwko.
- Na pewno będzie smakowało. -
uśmiechnął się i zaczęli jeść, prowadząc luźną rozmowę.
- Lou.. wiesz musimy o czymś
pogadać. - powiedział Styles, przynosząc desery lodowe. Szatyn spojrzał na
niego i skinął głową, by kontynuował. Ten posłał mu delikatny uśmiech i
mówił. – Wiesz, zastanawiałem się nad tym wszystkim odkąd wróciłem do domu, a
nawet wcześniej i wiesz, musimy postanowić co dalej.
- Dalej w sensie? – spojrzał na
niego szatyn, powoli jedząc lody łyżeczką
- Czy nie kryjemy się ze sobą i
pozwalamy by wszyscy się dowiedzieli, czy raczej ukrywamy ten fakt i staramy
zachowywać się względem siebie jako.. przyjaciele, ale tylko przyjaciele? Bo
jeżeli zdecydujemy się na tę pierwszą opcję, to będę musiał zorganizować jakąś
konferencję, na której potwierdzę nasz związek. – wyjaśnił Harry. Louis
spojrzał na niego oczami przepełnionymi pytaniami oraz lekkim
zdezorientowaniem.
- Jeśli byśmy się zdecydowali przyznać, to ta konferencja jest konieczna? –
zapytał, starając się, by jego głos brzmiał naturalnie.
- Tak. Musze postawić sprawę jasno. Nie mógłbym patrzeć na te wszystkie komentarze,
które pojawiłyby się po tym, jakbym publicznie cię pocałował czy złapał za
rękę. Ludzie by się na ciebie rzucili i gnębili cię, a na to nie pozwolę. –
powiedział. Szatyn skinął głową.
- Wiesz, też o tym myślałem. – przyznał po chwili ciszy. – I myślę, że
powinniśmy z tym chwilę poczekać. Przynajmniej dopóki nie zakończy się Twój
pokaz. To narobiłoby wielkiego szumu i ludzie mogliby się zrazić do naszego
związku, co odbiłoby się na Twoim sukcesie. Ale też, nie chcę by kojarzyli mnie
jako tego, co sypia ze swoim szefem. To byłoby nie fair wobec nas obydwojga.
Dlatego może poczekajmy z tym, aż cały szał i podniecenie związane z pokazem
przycichnie i wtedy powoli to rozwiążemy, co ty na to kochanie? – zapytał i
splótł ich palce razem.
- Myślę, iż to dobry plan, a ja mam bardzo mądrego faceta. – uśmiechnął się. –
A co z pracownikami firmy? Myślę, że nie są tak głupi i w końcu coś zauważą.
- Liam, Zayn i Taylor już wiedzą, ale sądzę, ze reszta nie będzie
przywiązywała, aż tak dużej wagi do naszej relacji. W końcu to, że będę się
koło ciebie kręcił, w dużym stopniu będzie uzasadnione przez pokaz. A jeśli
nawet ktoś zacznie coś podejrzewać, to na razie to tylko spekulacje. Dopóki
niczego nie potwierdzimy, wszystko jest okej. Co o tym myślisz?
- To dobry plan. – powtórzył i powoli nachylił się nad szatynem. – Kocham Cię.
– po czym powoli złączył ich usta w czułym pocałunku.
2.
Kiedy dwa dni później Louis stał
przed wejściem do firmy, ubrany w cudownie obcisłe rurki, koloru szarego,
przywiezione prosto z Nowego Jorku, białą koszulę z kilkoma rozpiętymi guzikami
pod szyją, na to narzucona granatowa marynarka z rękawem ¾ oraz nowa torba,
zastanawiał się jak to się stało, że niedawno przyszedł tutaj w swoich starych
ciuchach i nawet nie marzył, że zostanie zatrudniony, zmieni całkowicie swój
styl, a co najważniejsze zakocha się. A co więcej ta miłość będzie
odwzajemniona. Chłopak uśmiechnął się sam do siebie i powoli wszedł do środka,
skinając głową na powitanie Bruce’owi, jednemu z ochroniarzy. Ten odpowiedział
tym samym, na co Lou posłał mu uśmiech i podszedł do recepcji, chcąc zabrać
klucze do gabinetu i zabrać się za pracę. Już tylko kilka projektów zostało do
dokończenia i trzeba będzie brać się za tworzenie nowych cudeniek.
- Dzień dobry Tay. – powiedział,
zauważając dziewczynę która zawzięcie coś wstukiwała w laptopa. Gdy tylko
usłyszała jego głos, jej głowa wystrzeliła do góry.
- Louis. Kochanie! Tak się cieszę,
że Cię widzę. – pisnęła i szybko wybiegła zza swego stanowiska, przytulając go
mocno. Chłopak zachichotał i również ją przytulił. – Ale z ciebie ciasteczko. –
powiedziała, odsuwając się i zlustrowała go wzrokiem.
- Och przestań bo się rumienię. –
zachichotał szatyn. Blondynka już chciała coś powiedzieć, ale Louis jej
przerwał. – Później Tay. Na razie musze iść i zacząć ogarniać te projekty. W
czasie lunchu spotkajmy się w barze i wtedy wszystko Ci opowiem, okej? – zapytał.
- No okej. Ale nie myśl, ze Ci odpuszczę. – pogroziła mu palcem, po czym wręczyła mu klucze do gabinetu. – To
do lunchu. Miłej pracy. – puściła mu całusa i wróciła do swojej pracy, a Louis
skierował się na swoje piętro. Wszedł do gabinetu i zajął swoje miejsce biorąc
się do pracy.
Nim się obejrzał nastał czas
lanchu i drzwi do jego pracowni otwarły się z hukiem. Chłopak podskoczył i
spojrzał w ich stronę.
- Mieliśmy jeść razem lunch,
pamiętasz? - powiedziała blondynka, opierając dłonie na swoich biodrach.
- Pamiętam. To już tak późno? -
zapytał zdziwiony, po czym wstał szybko i razem z przyjaciółką skierował się na
parter, do baru. Dziewczyna zamówiła im pyszne kanapki i kawę, po czym usiedli
przy jednym ze stolików.
- Więc opowiadaj. - pisnęła podekscytowana.
Chłopak uśmiechnął się i zaczął historię, od momentu gdy polecieli do NY, przez
wszystkie konferencje, ich pierwszą wspólną noc, do zwiedzania miasta,
cieszeniem się swoją obecnością i powrotem do Londynu. - Więc teraz to już
oficjalnie? Kiedy powiecie wszystkim? - zapytała. Chłopak spojrzał na nią i
westchnął.
- No i tutaj zaczynają się schody. -
mruknął.
- No nie. Nie mów mi, że on się tego
wstydzi! - krzyknęła głośno.
- Cii. - mruknął, uciszając ją. - To
nie tak. Po prostu chcemy poczekać z tą wiadomością do końca pokazu. Aż
wszystko powoli ucichnie. Nie chce, by to miało jakikolwiek wpływ na zdanie
ludzi na temat całej nowej kolekcji Harry’ego. Nie mogę mu tego zrobić. - wyjaśnił szatyn, pijąc kawę.
- Dasz radę? W końcu to ponad
miesiąc jeszcze. - zapytała.
- Muszę dać. Zrozum Taylor nie chcę,
żeby ludzie kojarzyli mnie jako gościa co pieprzy swojego szefa czy odwrotnie.
Chcę, żeby ocenili mnie po moich kreacjach, nie po życiu osobistym przynajmniej
na razie. - westchnął.
- Rozumiem. Ale najbardziej cieszę
się, że jesteś szczęśliwy. Bo jesteś prawda? - zapytała.
- Bardzo. - szepnął chłopak. –
On uszczęśliwia mnie jak nikt inny. Powoduje, że często się uśmiecham, chodzę z
głową w chmurach i nigdy nie mam go dość. Mógłbym go godzinami słuchać. Wiesz
jaką on ma ciekawą osobowość? Tak dużo wie na każdy temat, nigdy nie
przestajemy rozmawiać. Nawet o głupotach. Troszczy się o mnie. Pisze mi sms’y
na dzień dobry i dobranoc. Stara się wiedzieć co u mnie słychać. Widać, że mu
zależy. – powiedział Tomlinson z ogromną dozą miłości w oczach.
- A ty kochasz jego. Widać to w Twoich oczach. Tak bardzo się błyszczą gdy o nim mówisz. – zachichotała
dziewczyna, a szatyn się zarumienił.
- Cicho. Czerwienie się przez Ciebie. – pisnął, zakrywając dłońmi swoje policzki.
- Oj marudzisz.
- Dobra. Teraz Tyk opowiadaj co się
działo przez ten czas gdy nas nie było. – zażądałem i popijałem kawę.
- No cóż. Prace do pokazu w pełnej
parze idą do przodu. Wiem od El, że zostało już tylko trzy czy cztery projekty
do dokończenia, a większość już jest szyta pod konkretnych modeli,
przygotowania hali również trwają. Mimo, iż jeszcze miesiąc wszyscy się uwijają
bardzo szybko. Zostało przyjętych kilka osób, głównie do szwalni, ale jest
również zastępstwo za Grimshawa. – powiedziała.
- Och tak? I kto za niego pracuje? –
zapytał chłopak, niby od niechcenia.
- Młody chłopak. Ma na imię Tom i ma
23 lata, kończy właśnie studia, ale jest naprawdę świetny. Pracuje już kilka
dni, przyjęli go zaraz po waszym wyjeździe. Dość sympatyczny chłopak. Na pewno
lepszy od swojego poprzednika. – mruknęła dziewczyna z odrazą i przez chwilę
siedzieliśmy w ciszy, kończąc lunch. – Dobra. My tu gadu, gadu, a praca się
sama nie zrobi. Wstawaj Tomlinson, idziemy harować. – powiedziała pełna
entuzjazmu. Skąd jej się to bierze? Chłopak skinął głową i razem ruszyli w
stronę recepcji, rzucając zaczepnymi komentarzami i co chwile wybuchając śmiechem.
Dotarli do miejsca pracy dziewczyny, gdzie stał tyłem do nich jakiś wysoki
chłopak o blond włosach.
- O Tom. W czym mogę ci pomóc? –
zapytała dziewczyna, podchodząc do niego. Więc to jest zastępca Nicka. Gdy ten
odwrócił się Louis dostrzegł uroczą, wręcz chłopięcą twarz, duże niebieskie
oczy oraz dołeczek w policzku.
- Skseruj mi to trzy razy, dobrze? –
poprosił, posyłając jej zniewalający uśmiech.
- Się robi. – zachichotała
dziewczyna i zabrała się za kserowanie. – A tak w ogóle, Tom to jest Louis. Lou
to tom. – przedstawiła sobie chłopaków.
- Louis. - powiedział.
- Tom. Miło Cię poznać. - uśmiechnął
się po czym wziął od Tay skserowane dokumenty. - Wybaczcie, ale muszę lecieć.
Praca sama się nie zrobi. - powiedział po czym pomachał im i poszedł w stronę
windy.
- Miły się wydaje. - powiedział Lou
do blondynki.
- I taki jest. Naprawdę. -
uśmiechnęła się. - Dobra. Koniec pogaduszek, zabieramy się za pracę. -
powiedziała. Chłopak zachichotał i skinął głową, po czym wrócił do swojego
gabinetu.
3.
-
Taylor widziałaś gdzieś Zayna i El? Nigdzie nie mogę ich znaleźć. - mruknął
zdenerwowany Louis. Do pokazu juz tylko dwa tygodnie, a oni gdzieś od tak
znikają.
- Z
tego co wiem to są u Harry'ego. Wezwał ich na rozmowę już rano, ale nie mam
pojęcia co robią tam tak długo. - wyjaśniła blondynka.
- Och
okej. - mruknął zdziwiony i z powrotem udał się do swojej pracowni, po drodze
kupując kawę w automacie. Szczerze? Był już zmęczony tym wszystkim. Praca go
wykańczała, mimo tego, że tak kochał to robić. Spędzał w pracy ponad 12 godzin
na dobę. Robili wszystko by ten pokaz się udał i wyszedł jak najlepiej.
Dosłownie dwoili się i troili. A do tego dochodziła ta sprawa z Harry'm. Louis
coraz mniej sobie z tym radził. Nie mógł po prostu podejść do ukochanego i pocałować
go w policzek czy przytulić. Nie mógł złapać jego dłoni, ani nawet puścić oczka
czy dotknąć. Nie mogli nawet razem wyjść z pracy, bo wokół domu mody kręciło
się wielu reporterów, którzy tylko czekali na sensację. A Louis był po prostu
zmęczony udawaniem. I do tego nie mieli w ogóle czasu dla siebie ostatnio.
Ciągle praca i praca. Czasem szatyn miał ochotę strzelić tym wszystkim i poddać
się, ale wtedy myślał o tym, że przecież właśnie spełnia swoje marzenia i nie
może tego tak po prostu rzucić. Musi dać radę. Przecież jest silny, tak? A
przynajmniej takiego próbuje grać.
-
Louis? - usłyszał nagle za sobą. Odwrócił się i dostrzegł Caroline, sekretarkę
Liama.
- Tak
kochana?
- Szef
cię wzywa.
- Liam?
- Nie.
Pan Styles. - wyjaśniła, po czym posłała mu uśmiech i wyszła. Chłopak westchnął
i zakładając marynarkę, wyszedł z biura, jadąc windą na ostatnie piętro.
Odetchnął lekko i zapukał do drzwi.
-
Proszę. - usłyszał i powoli wszedł do środka, zamykając za sobą gabinet.
-
Chciałeś mnie widzieć? - podszedł bliżej, zastając Harry'ego przed laptopem,
szybko w niego stukającego. Gdy tylko usłyszał jego głos uniósł głowę w
górę.
- Cześć
kochanie. Siadaj. - posłał mu uśmiech i szybko coś napisał, po czym zamknął
laptopa. - Tak. Chciałem Ci tylko powiedzieć, że od jutra razem z Eleanor,
Zaynem oraz Liamem, jesteście przydzieleni do pracy na hali, w której odbędzie
się pokaz. Trzeba tam wszystkiego dopilnować.
- Okej.
Nie ma problemu. - uśmiechnął się szatyn.
- No to
bardzo się cieszę. - powiedział i powoli wstał, siadając na kancie biurka obok
Louisa. Chłopak uśmiechnął się i złapał go za rękę. - Jak się czujesz?
-
Całkiem okej. A Ty? - zapytał.
- Też.
Tęsknię za Tobą. - szepnął czule i pogładził go po policzku.
- Ja za Tobą też. Nawet bardzo. - szepnął Louis i ścisnął jego rękę.
- Wiem,
że nie mamy teraz dla siebie czasu, ale to minie. Już niedługo będzie po
pokazie i wszystko się ułoży. Przestaniemy udawać, a wtedy zabiorę Cię na
wycieczkę. Pojedziemy do Paryża albo Mediolanu. I tam będę chodził z Tobą po
ulicach i będę trzymał Twoją dłoń mocno w swojej, by wszyscy widzieli, że
jesteś tylko mój. - szepnął starszy i powoli pocałował szatyna prosto w
usta.
-
Wiesz, ja wcale nie mam Ci za złe tego, że nie spędziliśmy ostatnio zbyt wiele
czasu razem. - powiedział szatyn, powoli się odsuwając. - Rozumiem to wszystko
i będę czekał tak długo jak trzeba będzie, a wiesz czemu? Bo kocham Cię
jak nikogo innego. - wyszeptał.
- Mój Ty kochany. - powiedział
Harry i powoli naparł ustami na te Lou. Obaj powoli zatracali się w
pieszczocie. Nagle starszy pociągnął szatyna, by ten wstał i złapał go za uda,
sadzając na biurku, strącając wszystko z niego.
- Mm.. Harry. - westchnął
chłopak. - Jesteśmy w .. pracy - szepnął, gdy loczek przyssał się do jego
szyi.
- I co? To moja firma. Mogę
robić co tylko chce. - mruknął i powoli zdjął z młodszego marynarkę. Nim Louis
się obejrzał, Harry już klęczał między jego nogami i drażnił swoją dłonią jego
męskość.
- Mm.. - mruczał Lou i zacisnął
dłonie na krawędziach biurka. Słysząc to Styles powoli wziął go do buzi i
zaczął ssać, pomagając sobie przy tym dłonią.
- Ha.. Harry.. nie powinniśmy -
jęknął chłopak, odchylając głowę do tyłu. Czuł rozprzestrzeniające się gorąco
po jego ciele. Czuł jak starszy ssa go mocno i ściska dłonią jego jądra.
Wiedział, że długo nie wytrzyma. Wybuch zbliżał się coraz bardziej. Jęknął
ostrzegająco i doszedł w ustach chłopaka. - O boże. - wyszeptał, opadając
plecami na biurko. Harry połkną wszystko i powoli uniósł sie, patrząc na
młodszego.
- Wyglądasz jak chodzący seks.
- wymruczał do niego. Louis jęknął cicho i powoli uniósł się i naparł na wargi
ukochanego, wiedząc, iż teraz musi się odwdzięczyć.
4.
- Jak to do cholery nie może wystąpić?! – warknął Harry do
telefonu i złapał się za czubek nosa. – Nie interesuje mnie to! Zobowiązała
się! Nie może mnie dosłownie na trzy dni przed pokazem zrobić w chuja! –
warknął głośno i był gotów cisnąć tym telefonem jak najdalej od siebie. Wysłuchał
dość głupiej odpowiedzi i odwarknął do rozmówcy, po czym się rozłączył. – A
niech spierdala. Znajdę tysiąc razy lepsza. Żegnam. – po czym rzucił telefonem
na biurko i wstał, podchodząc do okna, po czym odpalił szybko papierosa i
zaciągnął się dymem. Rzadko palił, naprawdę rzadko. Tylko wtedy gdy naprawdę
miał już wszystkiego dość i chciał rzucić to wszystko w cholerę i jeszcze
dalej. Pokaz ma się odbyć za trzy dni, a jego główna modelka właśnie
zrezygnowała i przeszła do innego domu mody. I w tej oto właśnie pięknej chwili
został bez głównej atrakcji wieczoru. Zgasił niedopałek i wybrał numer 2 na
swoim telefonie, który kierował go prosto do Taylor.
- Tak szefie? – odezwał się głos blondynki.
- Przyślij mi tutaj Liama, Zayna i Louisa. Mamy problem. –
mruknął, po czym rozłączył się i otworzył szeroko okno, chcąc by dym
wywietrzał. Wiedział, że jego ukochany nie znosi papierosów. Usiadł przed
biurkiem i szybko przeszukiwał swoje kontakty, mają nadzieje, że może uda mu
się wymyślić kogo ma wstawić do pokazu zamiast Amber. Wykonywał właśnie swój
trzeci telefon, który również okazał się niepowodzeniem, gdy ktoś zapukał
delikatnie do drzwi. Wstał i zamknął okno, po czym wrócił na swoje miejsce i
mruknął.
- Proszę. – po czym do gabinetu weszła trójka zaproszonym. –
Siadajcie. – wskazał na fotele. Zajęli swoje miejsca i przyglądali się swojemu
pracodawcy z niepewnością, a szatyn ze smutkiem, bo wiedział, ze stało się coś
poważnego. Mina oraz zapach dymu w gabinecie na to wskazywał.
- Harry, co się dzieje? – zapytał Liam, który okazał się być
najodważniejszym z całej trójki i zadał pytanie, które krążyło po ich głowach.
- Nie mamy głównej modelki. Amber zrezygnowała. – westchnął
Styles i przeczesał dłonią swoje włosy.
- Jak to zrezygnowała?! – wykrzyczał mulat.
- Normalnie. Przed chwilą zadzwonił do mnie jej agent i
powiedział, ze to koniec naszej współpracy, a dziewczyna przeszła do jakiejś
polskiej agencji.
- Cudownie. Akurat trzy dni przed pokazem! – wykrzyczał
Liam. – Nie możemy żadnej z dziewczyn dać pałeczki, bo to nie rozwiąże
problemu. Wtedy trzeba będzie szukać kogoś na jej miejsce. No to jesteśmy w dupie.
- Dokładnie tak. – westchnął Harry.
- A gdyby tak.. powiedzmy znaleźć nową modelkę. – odezwał
się nagle Louis, a trzy pary oczu spojrzały na niego.
- Myślisz, że nie próbowałem. Dzwoniłem do trzech i nic.
Nawet Cara się nie zgodziła, bo jest teraz w Nowym Jorku. Nie ma nikogo. –
mruknął załamany Styles.
- Ej Harry. Nie załamuj się. – próbował pocieszyć go Zayn.
- Znajdziemy kogoś. – dodał Liam.
- A może? Weźmy kogoś, kogo zupełnie się nie spodziewają. –
powiedział po chwili Tomlinson.
- Czyli kogo? – zapytał lokowaty.
- Taylor lub Eleanor. – wypalił chłopak.
- Zwariowałeś? One nie są nawet modelkami! – wykrzyczał
Liam.
- Nie dadzą sobie rady. –dodał Zayn.
- A ja myślę, że to dobry pomysł. – powiedział nagle Styles.
- Są nowe, świeże. Nikt nie będzie się spodziewał kogoś takiego. Gdy ludzi je
zobaczą, pomyślą, że tak właśnie ma być.
- Dokładnie. Stwierdzą, że taki był właśnie nasz plan. To
może się udać. - powiedział Louis.
- Tylko która lepsza? - mruknął Zayn.
- Myślę, ze Taylor. Jest dość wysoka, bardziek wymiarowa niż
El. - zauważył Louis.
- Może i masz rację. Zaraz ją wezwę i porozmawiam. Jesteście
wolni. Lou zostań na sekundę, proszę. - poprosił pracodawca, więc wszyscy wyszli oprócz
szatyna.
- Coś się stało Hazz? - zapytał po chwili.
- Nie. Po prostu chciałem zapytać co u ciebie? Wszystko
okej? - zapytał loczek, wstając i podszedł do Lou.
- Oczywiście. Dużo pracy, ale to nic. A Tt jak się masz
skarbie? - zapytał bruneta, gładząc jego policzek powoli.
- To wszystko mnie wykańcza, ale już tylko kilka dni i
wreszcie będzie po wszystkim. - westchnął i wtulił policzek w dłoń
młodszego.
- Zobaczysz, to będzie wspaniały pokaz. - szepnął Louis.
- Ale ten czas nie będzie wyjątkowy przez pokaz.
- To dlaczego? - zapytał zdziwiony Tomlinson.
- Wreszcie będę mógł cię pocałować przy wszystkich. -
wyszeptał starszy i powoli pocałował swojego ukochanego.
- Mm.. nie mogę się doczekać. - wyszeptał młodszy, odsuwając
się po chwili. - A teraz wybacz, idę pracować. Kocham Cię. - szepnął i wyszedł
z gabinetu, zostawiając swojego szefa z szybko bijącym sercem i motylkami w
brzuchu. Harry zaśmiał się sam z siebie. Reaguje na Lou jak nastolatka. Zajął swoje
miejsce za biurkiem i wezwał do siebie Taylor, uspokajając się, bo nie miał
pojęcia jak zareaguje dziewczyna. Gdy rozległo się pukanie do drzwi, wziął
głęboki oddech i zaprosił ją do środka. Blondynka zamknęła za sobą drzwi i w
swoich wysokich szpilkach zgrabnie podeszła do fotela, zajmując miejsce. Harry
uważnie przyglądał się jej figurze oraz stylowi jej chodzenia. Idealnie się
nadaje. - pomyślał.
- O co chodzi szefie? - zapytała, zakładając nogę za
nogę.
- Mam do ciebie ogromną prośbę Tay. Ale proszę nie przerywaj
mi i pozwól powiedzieć do końca, a następnie się zastanowisz okej? -
powiedział, na co blondynka skinęła głową. Wziął oddech i zaczął. - Znasz
Amber, prawda? Tak więc przed chwilą dzwonił do mnie jej agent i oznajmił mi,
iż dziewczyna zrezygnowała z naszego kontraktu na rzecz jakiejś agencji w
Polsce.
- Ale przecież ona była główną modelką! - pisnęła
dziewczyna, mimo iż obiecała nie przerywać.
- No właśnie i musimy znaleźć szybko zastępstwo. Rozmawiałem
z Zaynem, Liamem oraz Lou i wpadliśmy na pewien pomysł. Mianowicie by
wykorzystać kogoś, kogo ludzie w najmniejszym stopniu się nie
spodziewają. Kogoś nowego, świeżego. I cóż, kochanie padło na ciebie. Nie
przerywaj. - pogroził palcem, widząc, że dziewczyna już chce zaprotestować. -
Oczywiście dostaniesz za to dwa razy większą wypłatę. Jako jedyna możesz
uratować nasz pokaz. Masz taką figurę jak Amber, jesteś podobnej budowy i
ubrania będą na ciebie idealne. Musisz nam pomóc. Bez Ciebie ten pokaz będzie
kompletną klapą. Zgódź się proszę. - powiedział chłopak, patrząc na nią błagalnie.
Dziewczyna siedziała przez moment bez słowa, po czym westchnęła jedynie i
skinęła głową.
- Zgoda. Pomogę Wam.
- Jejku to cudownie! - pisnął chłopak i wstał, ściskając
mocno dziewczynę. Ta jedynie zachichotała i powiedziała.
- Starczy bo Louis mnie zabije.
- Na pewno nie będzie tak źle. Ucieszy sie. - zachichotał
chłopak.
- A jak między Wami jest? - zapytała dziewczyna niepewnie, nie
chcąc by szef uznał ją za wścibską.
- Niby okej, ale widzę jak wiele kosztuje nas to ukrywanie.
Czasem chciałbym go pocałować, a nie mogę i to mnie zabija od środka.
Boję się, że to może się rozpaść przez te sytuacje. - westchnął Styles i zajął
fotel obok Tay, chowając twarz w dłonie.
- Wiesz, Harry. Myślę, że czas zastanowić się kiedy powiecie
to komuś albo przestaniecie ukrywać swe uczucia do siebie.
- Wiem, wiem. - westchnął.
- Bo wybacz, że to mówię szefie, ale w pewnym sensie to może
wyglądać tak, jakbyś się wstydził Louisa. - powiedziała cicho Taylor.
- Broń boże! Nigdy bym się go nie wstydził, nie wstydzę i
nie będę wstydził! Jest najwspanialszym co mnie w życiu spotkało! Tak go
kocham. - zaprotestował loczek.
- To mu udowodnij, że się go nie wstydzisz. On mi tego nie
mówi, ale widzę po nim, że czasem może tak myśleć. - wyjaśniła, a bruneta nagle
olśniło. Przecież to takie banalne!
- Dziękuję Ci Tay! - pisnął cicho i uściskał blondynkę. - A
teraz uciekaj na próbę na halę. Tam Louise Cię przygotuje i wszystkiego nauczy.
No już, już. - wygonił dziewczynę i zajął miejsce za biurkiem, łapiąc za swój
telefon i natychmiast zadzwonił do odpowiednich ludzi. Ten pokaz będzie
ważniejszy, niż mu się na początku wydawało.
5.
- Jak na razie wszystko idzie okej. - przekazał Harry'emu
Zayn, gdy pokaz już trwał dobrą chwilę. Brunet nigdy nie był tak przerażony i
zdenerwowany. Po przywitaniu wszystkich gości, a było ich tam wielu, zajął
swoje miejsce za sceną, by wszystkiego dopilnować. I jak na razie szło naprawdę
dobrze. Po wpisach na twitterze oraz na facebooku ludzie wydawali się być
zadowoleni z tego co widzą. Brunet wzrokiem odszukał Louisa, który pomagał
Taylor i jeszcze raz tłumaczył jej wszystkie kroki i to co ma robić. Dziewczyna
wyglądała przepięknie w swojej długiej, błyszczącej sukni, z przodu do kostek,
a z tyłu ciągnącą się lekko za nią. Styles podszedł do nich.
- Spokojnie Taylor, wszystko będzie dobrze. Dasz sobie radę.
Gwarantuję Ci to! - powiedział pocieszająco. - A teraz spokojnie wyjdź tam i
zrób na nich piorunujące wrażenie. - delikatnie ją przytulił i poprowadził na
wybieg. Wszyscy wstrzymali oddech, gdy dziewczyna, powolnym krokiem wyszła i prezentowała
się na wybiegu. Lekko się obróciła i szła dalej, bez żadnego zawahania.
To było jej ostatnie wystąpienie i po tym następował koniec pokazu. Powoli
wróciła za scenę, gdzie wszyscy mocno ją przytulili, a Harry wyszedł na scenę,
biorąc mikrofon, po czym przemówił.
- Dziękuję pięknie wszystkim modelom za tę trudną pracę oraz
to, że dali radę! Wytrzymali presję i dali z siebie tysiąc procent każdy.
Jestem Wam wszystkim niezmiernie wdzięczny za tę pracę. Dziękuję wszystkim
którzy zaszczycili nas swoją obecnością na tej ważnej dla nas uroczystości. To
dla nas naprawdę wiele znaczy i mam wielką nadzieję, że się podobało. Chcę
również podziękować wszystkim pracownikom SCC za pracę. Liam, Zayn, Eleanor i
wiele, wiele innym. Wykonaliśmy wszyscy kawał dobrej roboty. Jesteście
wspaniali! - powiedział Styles i bił brawo z wszystkimi. - Zapraszam Was
wszystkich na scenę! Modeli oraz moich wspaniałych pracowników. - zawołał Harry
i spojrzał w ich stronę, chcąc mieć pewność, że Liam wykona to o co go prosił.
Zrobił to. - Wielkie brawa dla nich wszystkich! - zawołał raz jeszcze, a hala
aż zatrzęsła się od braw. Chłopak dyskretnie spojrzał w bok, ale widząc Mike'a
trzymającego wielki bukiet róż, uspokoił się. - Na koniec chciałbym podziękować
wyjątkowej dla mnie osobie. Osobie, bez której ten pokaz by się nie udał.
Osobie, która gdy dołączyła do naszego zespołu była bardzo nieśmiała i
niepewna. Bez niego nie byłoby tych wszystkich projektów, nie byłoby kolekcji.
Wniósł tak wiele radości i życia do projektów, ale nie tylko tam. Ożywił też
kogoś, kto od dawna nie umiał kochać. Bez niego nie było by kolekcji, ale nie
byłoby też mnie, uśmiechającego się do Was. Wielkie brawa dla mojego
wspaniałego projektanta Louisa Tomlinsona! - powiedział z wielkim uśmiechem
chłopak i wziął od Mike'a bukiet, powoli podchodząc do ukochanego. Louis
patrzył na niego oniemiały. Nie wiedział co zrobić. - To dla ciebie kochanie. -
powiedział Harry, wręczając mu kwiaty. Chłopak spojrzał na niego ze łzami w
oczach, po czym wziął od niego bukiet, a Harry kontynuował swoją przemowę, patrząc
mu prosto w oczy. - Wiem, że często jestem nieznośny, a ostatnio mogłeś czuć
się przeze mnie zaniedbany. To ten pokaz. Każdy dawał w niego tyle ile mógł i potrafił.
Ale to wcale nie przysłoniło moich uczuć. Dalej tak bardzo Cię kocham i zawsze
będę. I jeśli poczułeś się odrzucony lub w jakikolwiek sposób zaniedbany przeze
mnie, to bardzo Cię przepraszam. Chcę żebyś wiedział, żeby wszyscy wiedzieli,
że chcę z Tobą dzielić absolutnie wszystko. Być dla ciebie osłoną przed złem,
zawsze być przy tobie. Kocham Cię. - powiedział głośno chłopak, po czym jego
usta opadły na te Lou. Wyczuł słone łzy, ale widział, że to szczęśliwe łzy. Do
rzeczywistości sprowadziły ich wielkie brawa. Powoli odsunął się od ukochanego
i pogładził jego policzek.
- Ja też Cię kocham. - wyszeptał Lou, pociągając
nosem.
- Moje kochanie. - szepnął Harry i musnął delikatnie usta
chłopaka, po czym spojrzał na publikę. - A teraz zapraszamy na after
party.
***
Louis nadal był w szoku, gdy siedział przy jednym ze
stolików popijając drinka. Harry wyznał mu miłość. Przed tyloma ludźmi. Po
prostu stanął na scenie i powiedział wszystkim, że go kocha. Właśnie jego. Chłopak
dalej nie mógł wyjść z podziwu dla ukochanego. Nie wstydził się. Nie wstydził
się powiedzieć im wszystkim, że kocha kogoś takiego jak on.
- Co robi mój mały skarbeczek? – usłyszał głoś nad swoim
uchem. Uśmiechnął się i powoli odwrócił, dostrzegając najpiękniejsze zielone
tęczówki świata.
- Myśli. – uśmiechnął się szatyn.
- Nad czym? – zapytał brunet, obejmując ukochanego w pasie.
- Nad wszystkim. A najintensywniej
to nad tym, iż pewien przystojny brunet wyznał mi dziś miłość. Przed tyloma
ludźmi. I jestem po prostu szczęśliwy. – wyznał chłopak, czując delikatne
rumieńce na twarzy.
- A ja jestem szczęśliwy, iż szatyn, któremu wyznałem dziś
miłość, kocha mnie równie mocno. – odszepnął Styles i powoli naparł na usta
ukochanego. Całowali się powoli i czule. – Co ty na to? Żeby odpuścić sobie
resztę tej imprezki i pojechać do mnie? Dadzą tutaj sobie bez nas radę. –
zaproponował Harry, sunąc nosem po szyi Lou, gdzie pojawiała się gęsia skórka.
- Mmm.. z największa przyjemnością. – odszeptał chłopak i
dopił drinka, schodząc z wysokiego krzesła, po czym splótł palce ich dłoni i
ruszyli do bocznego wyjścia, gdzie czekał na nich kierowca Stylesa. Zajęli miejsca
na tylnim siedzeniu i już po chwili jechali w stronę rezydencji starszego.
- Kocham cię. – szepnął młodszemu do ucha. Ten spojrzał na niego
i odszepnął to samo, po czym powoli pocałował jego różowe usta, zamykając oczy
z przyjemności. Przez chwilę całowali się coraz namiętniej, lecz przerwało im zatrzymanie się pojazdu. - Chodźmy mój ty skarbie. - Harry złapał Louisa za rękę i powoli weszli na posesję, kierując się do głównych drzwi wejściowych.
- Masz naprawdę piękny dom. - pochwalił go już któryś raz z rzędu Lou.
- Wiem, już mi to mówiłeś z tysiąc razy. - zachichotał starszy i wpuścił go jako pierwszego do środka. - Na co masz ochotę? Chciałbyś może coś zjeść? - zapytał brunet, zdejmując marynarkę, po czym rzucił ją na jedno z krzeseł i poluzował krawat koło szyi.
- W sumie to nie wiem. A ty na co masz ochotę? - zapytał Lou.
- W zasadzie to tylko na ciebie. - zachichotał starszy i podszedł do Tomlinsona, obejmując go w pasie i przyciągając do siebie.
- Mm.. to chyba musimy coś z tym zrobić, nie uważasz? – powiedział szatyn, powoli oblizując swoją dolną wargę.
- Chyba tak. – zamruczał starszy i przyssał się do warg
ukochanego, wyrywając z jego gardła ochrypły jęk zaskoczenia. Louis wplótł
palce w loczki Harry’ego i oddawał pocałunki w coraz większą pasją i namiętnością.
Czuł gorąco, które biło od starszego. Nagle Styles złapał go mocno za pośladki
i podrzucił lekko w górę.
- Ej co ty wyrabiasz?! – pisnął Louis, gdy ten trzymał go
mocno i kierował się na górę po schodach.
- Idę po schodach do sypialni, a co? – zachichotał i powoli
otworzył łokciem drzwi, wchodząc do pomieszczenia, na widok którego Lou zaschło
w ustach. Pokój był usłany płatkami róż i wszędzie paliły się małe świeczki, a
łóżko narzucone zostało czerwoną satyną.
- Harry. – wyszeptał z tak wielką dozą miłości Lou, że
Harry’emu aż łzy stanęły w oczach, po czym powoli położył ukochanego na
pościeli, układając się obok i naparł na jego czerwone usteczka. Przez chwilę
całowali się czule i powoli, bez użycia języków. Dłoń starszego gładziła
rozgrzany policzek Tomlinsona, na co jego ciało lekko drżało.
- Kocham Cię Lou. Tak bardzo mocno. – wyszeptał w wargi
swojego kochanka.
- A ja kocham ciebie skarbie. Jak jeszcze nigdy nikogo. –
odszepnął Louis i szybkim ruchem usiadł na biodrach starszego, napierając na
jego usta, a jego dłonie powędrowały do krawatu i szybko go zrzuciły, a
następnie zabrał się za rozpinanie koszuli mężczyzny. Gdy biały materiał
spoczywał już na podłodze, Louis popchnął kochanka, by ten położył się i powoli
zszedł ustami na jego szyję, ssąc czerwone znaki na pięknie wyeksponowanym
ciele. Schodził swoimi pocałunkami coraz niżej, aż dotarł w końcu do cudownego
paseczka włosków, chowającego się pod materiałem bielizny i spodni. Spojrzał
spod rzęs na ukochanego i szybko rozpiął pasek, a następnie zębami pociągnął za
materiał, by guziczek wyskoczył z dziurki i złapał zamek, ciągnąc go w dół,
ciągle nie przerywając kontaktu wzrokowego. Natychmiast zauważył jak zielone
tęczówki zmieniły swoją barwę na ciemniejszą, a potrzeba spełnienia i wielkie
podniecenie było wymalowane na twarzy chłopaka. Louis zsunął się jeszcze niżej
i zdjął z chłopaka ubranie, pozostawiając go tylko i wyłącznie w bokserkach, a następnie wrócił do ust kochanka i powoli
całował je, ocierając się swoim ciałem o coraz większą wypukłość w bieliźnie.
Nim się spostrzegł ich role zamieniły się i teraz Harry pozywał się w zawrotnym
tempie jego ubrań, całując całe jego ciało i zostawiając na nim czerwone ślady.
Po chwili ich przyrodzenia ocierały się o siebie przez materiały bokserek. Obaj
byli już zdesperowani i potrzebowali tej bliskości. – Harry. – jęknął
przeciągle Louis. – Proszę. Wejdź we mnie.. – jęczał chłopak, zamykając oczy.
- O niczym innym nie marzę, kochanie. – westchnął chłopak i
po chwili obaj całkiem nadzy, leżeli obok siebie, całując się pieszcząc swoje
przyrodzenia dłońmi. – Odwróć się. – wyszeptał Harry do ukochanego i jęknął,
widząc z jaką ochotą Louis zrobił to, wypinając do niego swoje pośladki.
Chłopak sięgnął do szafki nocnej i wyciągnął buteleczkę żelu, nałożył troszkę
na palce i powoli zbliżył się do ukrytego miejsca Louisa. Przesunął językiem po
tym miejscu, wywołując drżenie na ciele chłopaka, po czym powtarzał te
czynność, czasami wsuwając język do wewnątrz chłopaka, wywołując coraz większe
jęki. Po chwili odsunął się i powoli wsunął do niego palec, ustami całując dół
jego pleców w uspokajającym geście. Czuł jak Lou spiął się, więc na moment
zaprzestał, całując jego skórę i gładząc drugą dłonią pośladki. Gdy ten już się
troszkę uspokoił, chłopak zaczął poruszać palcem, a słysząc jęki chłopaka dodał
drugi i kontynuował powolne tępo. Gdy Louis już wił się przy dwóch palcach,
chłopak wyjął je, nasmarował swojego członka żelem i bardzo powoli wsunął się w
chłopaka, całując jego łopatki i plecy. – I jak? – zapytał drżąco Harry, czując
się naprawdę wspaniale.
- Oo..okeej. – wyjęczał młodszy.
- Mogę się poruszyć? – zapytał czule starszy.
- Tt-taak. – wyszeptał chłopak, na co Harry zaczął wykonywać
powolne ruchy, chcąc przystosować chłopaka do tego uczucia. Był tak cudownie
ciasny i gorący od wewnątrz, że Harry mógłby tak spędzić resztę życia. Słysząc coraz
głośniejsze jęki aprobaty szatyna, zaczął poruszać się szybciej i starał się
trafiać w punkt, który wywoływał głośne, sprośne uwagi z ust młodszego. Kochał słyszeć
jego jęki i kochał to, iż wydobywały się one dzięki niemu. – Mocniej Harry. –
błagał chłopak, wychodząc naprzeciw jego ruchom z coraz głośniejszymi krzykami
i sapnięciami. Starszy starał się poruszać szybciej i mocniej. Czuł jak
kropelki poru spływają po jego szyi i karku. Jego mięśnie cudownie bolały od
wysiłku.
- Lou.. jestem blisko kochanie. – wyjęczał po chwili.
- Och proszę. Ja teeeż.. – jęknął głośno chłopak, na co
Harry złapał jego członka i poruszał na nim szybko dłonią, sprawiając, iż
szatyn doszedł z głośnym jękiem jego imienia. Harry zacisnął powieki i doszedł
w nim, jęcząc głośno jego imię, po czym opadł na niego.
- Och boże. To było.. – zaczął Styles.
- .. cudowne. – dopowiedział Lou, po czym wyczołgał się spod
ukochanego i zwinął się przy jego boku, składając głowę na jego piersi.
- Jak się czujesz? – zapytał brunet, gładząc delikatnie plecy
ukochanego.
- Wspaniale. Chciałbym być tu z tobą już na zawsze. –
wyszeptał, gładząc brzuch chłopaka.
- Możesz zostać. Możesz tutaj ze mną zamieszkać. –
zaproponował nagle Harry, na co ciało Lou spięło się, lekko zaszokowane.
- Co?
- No tak. Możesz się do mnie przeprowadzić i wtedy będziemy
mogli robić takie rzeczy o każdej porze dnia i nocy. – wyszeptał kusząco do
ucha młodszego. – Zawsze można też spróbować na przykład na stole w kuchni.
- Harry. – pisnął chłopak, chichotając cicho. – Naprawdę chciałbyś,
żebym z tobą zamieszkał? – zapytał szeptem.
- Oczywiście, żebym chciał. Mieć cię zawsze blisko. Budzić się
i zasypiać przy tobie to moje marzenie. – wyszeptał czule. – Co o tym myślisz?
- Myślę, ze to wspaniały pomysł. – powiedział po chwili.
- Naprawdę? – szepnął chłopak z nadzieją w oczach.
- Naprawdę. – odpowiedział Lou i uniósł się, patrząc ukochanemu
w oczy i pogładził jego zarumieniony policzek. – Zamieszkam z tobą skarbie. –
szepnął, po czym złączył ich usta w powolnym pocałunku, wyrażającym wszystkie
ich uczucia.
______________________________________________________
PROSZĘ O NAWET KRÓCIÓTKI KOMENTARZ, KAŻDEGO KTO PRZECZYTAŁ!