sobota, 23 sierpnia 2014

IV. Though I try to get you out of my head, The truth is I got lost without you...

- My.. - zaczął Niall, ale przerwała mu Taylor.
- Powiemy Ci za chwilę. Zjedz coś i pójdziemy do dormitorium, nie przy wszystkich. Nie tutaj. - mruknęła cicho. Popatrzyłem na nich, po czym skinąłem głową i usiadłem obok, robiąc sobie kanapkę. Co takiego mieli zamiar przede mną ukryć? Dlaczego? Przecież są moimi przyjaciółmi. Nie powinni chcieć ukrywać przede mną ważnych rzeczy. Powinni być zawsze i bez względu na wszystko szczerzy. Tego się wymaga od najbliższych osób. Po zjedzeniu, ruszyliśmy do Pokoju Wspólnego, a następnie do mojej sypialni. Rzuciłem torbę na krzesło i spojrzałem na nich.
- No to słucham. Czego takiego nie chcieliście mi powiedzieć? I dlaczego? - patrzyłem na nich wyczekująco.
- No bo.. uch ciężko to powiedzieć. - westchnął Niall, drapiąc się po karku.
- Po prostu.. och Harry. Ludzie sądzą, że to Ty jesteś odpowiedzialny za śmierć swojego kuzyna. Że to Ty wydałeś go Czarnemu Panu. - powiedziała na wydechu Taylor. Patrzyłem na nią i nie mogłem uwierzyć. Ale co?! Dlaczego?
- Co takiego?! - zapytałem cicho. Dziewczyna westchnęła i podeszła, przytulając mnie mocno.
- Ktoś rozpowiedział plotkę, że chciałeś pozbyć się swojego kuzyna, ponieważ miałeś zapisany duży spadek i nie chciałeś już dłużej sam na siebie zarabiać, więc postanowiłeś się go pozbyć. - wyszeptała dziewczyna, a ja stałem jak zaczarowany. Co? To niemożliwe. Jak ktoś może być tak okrutny?! Jak ktoś może rozpowiadać takie brednie? No kurwa jak?! Był moją jedyną rodziną, a oni chcą mnie wrobić w jego śmierć. Straciłem wiarę w ludzi.
- Jak... jak mogą być tak bezmyślni?! Jak mógłbym coś takiego zrobić?! Chyba musiałbym stracić głowę i rozum w jednej chwili. - westchnąłem i usiadłem na łóżku. - To nienormalne. Czy kiedykolwiek dałem im powód, żeby tak myśleli?! No i co z tego, że pomagałem tej starszej kobiecie na wakacjach?! Co ich to obchodzi i skąd w ogóle o tym wiedzą?
- Ej Hazz. Nie przejmuj się. My wiemy, że to nie ty. Nigdy byś go nie wydał. A oni niech spadają. To wszystko przez tych jebanych Ślizgonów.
- Niall. - mruknęła Tay, chcąc mu zwrócić uwagę na język jakim się posługuje.
- No co? Mam prawo się denerwować. – westchnął chłopak. – To ich wina. Myślisz, że kto rozpowiada takie głupoty? Komu aż tak bardzo by się nudziło, jak nie Tomlinsonwi i jego gromadzie. Oni zrobią wszystko, żeby zniszczyć Harry’ego. Dosłownie wszystko. Nie wiem, czemu aż tak bardzo go nienawidzą. To nie jest normalne! Ktoś powinien w końcu obić mordę temu cwaniakowi, to może oduczy się wygłaszania nieprawdziwych rzeczy. – warknął blondyn, wyrzucając dłonie do góry w geście złości. Spojrzałem na niego i posłałem słaby uśmiech.
- Sam się z nim rozprawię. – mruknąłem. – Ale na razie idę na lekcję. Nie mam zamiaru mieć szlabanu już pierwszego dnia. – pokiwali głowami na znak zgody, więc chwyciłem torbę, wychodząc z przyjaciółmi z Pokoju Wspólnego, gdzie kilka osób przyglądało mi się dość sceptycznie. Udałem, że tego nie widzę i udaliśmy się do klasy zaklęć, gdzie już czekał na nas profesor Flitwick, a tę lekcję mieliśmy z Ravenclawem. Zajęliśmy swoje miejsca, po czym wyjąłem książki, pergamin oraz pióro.
- Cześć Harry. – usłyszałem nagle obok siebie. Spojrzałem w tamtą stronę i dostrzegłem Liama, który usiadł obok mnie. – Nie masz nic przeciwko?
- Ależ skąd. Cześć Liam. – posłałem mu uśmiech. – Co u Ciebie? Jak tam leci pierwszy dzień?
- Całkiem okej, ale już dostaliśmy zadanie z wróżbiarstwa na dwa tysiące słów. – westchnął chłopak.
- Och, tak od razu? Czy ta kobieta zupełnie oszalała? – pokręciłem głową.
- Chyba tak. – mruknął chłopak.
- Liam. Cześć. – usłyszałem nagle głos mojej przyjaciółki, która wychylała się za mną, by dostrzec chłopaka. Ach no tak. Nie wspomniałem o tym wcześniej. Taylor od dwóch lat wzdycha do szatyna. Jest w nim na zabój zakochana, ale nie potrafi do niego zagadać. Przy nim robi się tak nieśmiała, że aż trudno w to uwierzyć i przy każdym, nawet najmniejszym geście, na jej bladych policzkach, pojawia się rumieniec. 
- Cześć Taylor. - odpowiada jej chłopak, posyłając jej szczery uśmiech. Chichoczę, widząc, jak policzki blondynki, pokrywają się różem. To naprawdę zabawne. Już chciałem coś powiedzieć, gdy pan profesor zwrócił naszą uwagę na siebie i już nikt nie odzywał się, słuchając jego wykładu. Kolejne lekcje, również mam z Liamem. Siedzimy razem i rozmawiamy. Jest serio super chłopakiem i kolegą. A na dodatek jest bardzo przystojny, co czasem dekoncentruje. Po lekcjach, udajemy się na obiad, a następnie czas na odrobienie zadań domowych w zaciszu biblioteki. Każdy, nawet osoby nie lubiące czytać, chcą tu przebywać. Pani Huug zawsze każdemu chętnie pomaga, doradza, a pomieszczenie jest ogromne i pachnie książkami. Takimi starymi. Jest to niesamowity zapach. 
- Nie chce mi się. - jęczy Niall, pisząc zadanie dla Snape'a. 
- Mi też. Ale im szybciej skończymy, tym wcześnie pójdziemy na kolację i będziemy mogli poleniuchować. - westchnąłem rozmarzony i czym prędzej zabrałem się za kończenie zadań. 
- Kolacja! - pisnął chłopak, gdy szliśmy w stronę Wielkiej Sali godzinę później. 
- Ty to tylko o jedzeniu. - powiedziała Tay, poprawiając swoją grzywkę. Zachichotałem, słysząc ich. Zająłem swoje miejsce i zaczęliśmy jeść, rozmawiając na różne tematy. Wierciłem się niespokojnie. Ciągle czułem na sobie wzrok innych. Gdy tylko unosiłem spojrzenie, dostrzegałem głowy innych, które szybko odwracają się w inną stronę, bo nie chcą zostać przyłapani na gapieniu się. 
- Okej. Już zjadłem. Wiecie co, pójdę się przejść. Może odwiedzę Hagrida. - powiedziałem nagle i wstałem od stołu,  całując Taylor w policzek, a Nialla poklepałem po ramieniu i wyszedłem szybko Wielkiej Sali. Skierowałem się w stronę wyjścia i już po chwili byłem na błoniach. Usiadłem pod drzewem i przyglądałem się roślinności, myśląc nad całą tą sytuacją. To wszystko jest takie popieprzone. Nadal nie mogę zrozumieć jak ludzie mogą uważać, że to ja. I co ich interesuje, skąd mam pieniądze. To tylko i wyłącznie moja sprawa. Nie ich. Przecież nie robiłem nic złego. Pomoc jednej starszej kobiecie, do tego czarodziejce. To jakaś zbrodnia? Nie rozumiem tego, jak Ci ludzie myślą. Albo raczej oni nie myślą. Nim się obejrzałem nastał mrok. Westchnąłem i powoli wstałem, kierując się do zamku. Właśnie miałem przejść przez bramę, gdy nagle ktoś pociągnął mnie za ramię i przycisnął do muru. Jęknąłem cicho, unosząc głowę i moje oczy spotkały się z oczami Tomlinsona. 
- Co Ty sobie wyobrażasz?! - warknąłem cicho. - Puść mnie. - zażądałem. 
- Oj nie denerwuj się kruszynko. - powiedział, uśmiechając się ironicznie. 
- Czego ode mnie chcesz, Louis? - zapytałem cicho. 
- Porozmawiać. Popatrzeć jak się denerwujesz. Jesteś wtedy taki uroczy. - roześmiał się chłopak. 
- Zostaw mnie w spokoju. - westchnąłem i próbowałem się wyrwać, niestety był dla mnie za silny. Przyparł moje nadgarstki nad moją głową, a kolano wsunął między moje nogi. Stłumiłem jęk, czując ból na jego gwałtowny ruch. - Czego ode mnie do cholery chcesz? Nie wystarcza Ci to, że po całej linii pierdolisz mi życie?! - szamotałem się. 
- Przesadzasz okruszku. - mruknął i zbliżył swoją twarz do mojej. Zamarłem. Nie, nie, nie. On nie może tego zrobić. Nieeee! Poczułem jego oddech na policzku, nosem sunął po linii mojej szczęki, po czym jego usta spoczęły na mojej szyi i przyssały się gwałtownie. 
- Co Ty... - zacząłem, ale czując to odebrało mi mowę. Czy on właśnie... robi mi malinkę?! Czy jego do końca porąbało?! Jak ja się z tym pokaże?! Poruszałem się pod nim niespokojnie. - Louis.. nie.. przestań... Loouis.. - jęknąłem, szarpiąc się pod nim, a on wbił lekko zęby w moją skórę. Stłumiłem dźwięk, który chciał się wydostać z mojego gardła. Po chwili poczułem jak puszcza moje dłonie i odrywa się powoli od mojej skóry. Otworzyłem oczy. Kiedy ja je w ogóle zamknąłem? Patrzyłem na jego twarz, gdy oblizywał swoje usta. Co to było?! Już chciałem na niego nawrzeszczeć, gdy on tak po prostu pogłaskał mnie po policzku, dociskając kolano do mojego krocza, po czym odwrócił się i odszedł szybkim krokiem w nieznanym kierunku. Łapałem szybkie oddechy, dotykając piekącej rany na szyi. Co to miało znaczyć? I jak ja to do cholery ukryje przed przyjaciółmi? 
 
*Dwa tygodnie później*
 
- Nienawidzę go! Zabiję go kiedyś! - warczał na wszystkich Niall. Podszedłem i przytuliłem go. 
- Już. Spokojnie blondasku. Znasz Snape'a. Potrafi każdemu zaleźć za skórę. Dasz radę. To tylko jeden szlaban. - pocieszałem go. 
- Ale to nie fair. Wcale nie rzuciłem zaklęcia ogłuszającego na Lucasa. On sobie to wymyślił! Oni są tak tępi, że pewnie sam go na siebie rzucił. - mruknął chłopak. 
- To Ślizgoni. Zrobią wszystko by było o nich głośno. Nie przejmuj się. - powiedziała Taylor. - Mogę zrobić za Ciebie to zadanie z zaklęć, gdy będziesz na szlabanie. - zaoferowała.
- Serio?! - pisnął i mocno ją przytulił. 
- Serio. A teraz uciekaj, żebyś się nie spóźnił. Bo znając pana profesora da Ci jeszcze coś dodatkowego. - powiedziała dziewczyna, na co blondyn tylko pokiwał głową i szybko wyszedł z Pokoju Wspólnego. - A my zabierzmy się za to wróżbiarstwo, bo zrobić dziennik snów to nie takie proste. - zarządziła i następne dwie godziny spędziliśmy na pisaniu tych bzdur dla profesor Trelawney. Nie przepadałem za tym przedmiotem. W ogóle mnie to nie interesowało. 
- Harry? - usłyszałem nagle. Uniosłem wzrok na Taylor, która mi się przyglądała.
- Tak? 
- Wiesz, nie zrozum mnie źle, bo jeśli kogoś znalazłeś to super, ale kto Ci zrobił te malinkę jakiś czas temu? - zapytała, a ja zamarłem. Skąd wiedziała?! Przecież codziennie, dopóki mi to nie zeszło, używałem zaklęcia maskujące. 
- Jak.. jak to zobaczyłaś? - zapytałem zdziwiony.
- Taka doświadczona dziewczyna jak ja, co zna się na makijażu zobaczy to nawet pod zaklęciem maskującym. - wyjaśniła, posyłając mi czuły uśmiech. Westchnąłem cicho, nie bardzo wiedząc jak to wyjaśnić. 
- Nikogo nie mam. To było... przelotne. - tak Styles. Kłamca z Ciebie idealny. - mruknąłem w myślach. 
- Na pewno? Wiesz, że możesz nam powiedzieć wszystko? 
- Oczywiście, że wiem. Po prostu tego nie ma sensu nawet opowiadać. To była tylko chwila. - wyjaśniłem i w sumie mówiłem prawdę. Od tego incydentu minęło już czternaście dni, a Tomlinson nawet na mnie nie spojrzał. Znaczy w takim sensie. Nie podchodził, nie odzywał się. A mi było z tym okej. Może już się znudził i skończył swoją zabawę? Oby tak było, jak myślałem. - Idziemy na kolację? - zapytałem.
- Przyjdę za chwilę. Muszę coś poprawić.  - mruknęła dziewczyna i zabrała się za pisanie. Wzruszyłem jedynie ramionami i poszedłem w stronę Wielkiej Sali, spotykając po drodze Emilu. Jest przyjaciółką Taylor. Ma brązowe włosy, sięgające jej pośladków, delikatnie pokręcone. Duże, piwne oczy i szeroki uśmiech. Jest naprawdę śliczna. Gawędziliśmy, gdy na naszej drodze nagle wyrósł Tomlinson. Stał na przeciwko, opierając się o ścianę. Jego oczy były ciemne. Widziałem to nawet z daleka. Udałem, że go nie zauważyłem i weszliśmy do jadalni, zajmując miejsca przy stole. Po chwili dołączyła do nas Taylor i zaczęliśmy jeść kolację.  
- A Niall gdzie? - zapytała Emily.
- Szlaban i Snape'a. - mruknąłem, na co skinęła jedynie głową. Po chwili usłyszeliśmy głos pani Dyrektor. 
- Proszę o chwilę uwagi. Chciałam Was poinformować, że od października do naszej szkoły przybędą uczniowie z innych szkół magicznych. Jak wszyscy wiecie w grudniu obchodzić będziemy tysiąclecie naszej placówki i z tej racji odbędzie się wielki bal. Do tego wydarzenia jednak jeszcze sporo czasu, więc na razie proszę Was, byście miło przyjęli naszych gości i traktowali ich jak przyjaciół. Wierzę, że weźmiecie sobie to do serca i spełnicie moją prośbę. Uczniowie Ci zostaną z nami do stycznia. Będą uczestniczyć w obchodach rocznicy powstania szkoły. Na chwilę obecną to tyle. Smacznego i dobrej nocy. - powiedziała na koniec pani profesor i zajęła swoje miejsce. Na sali wybuchł gwar rozmów i podekscytowania. Wszyscy byli bardzo ciekawi tego, jacy będą Ci inni uczniowie. 
- Nie wiesz o której Niall kończy szlaban? - zapytałem Tay. 
- Nie wiem. Ale chyba powinien już tu być, bo Snape jest na kolacji. - mruknęła wskazując na stół nauczycieli. Spojrzałem w tamtą stronę i faktycznie, dostrzegłem profesora eliksirów. W takim razie gdzie jest Niall?
- Wiesz. Pójdę go poszukać. Bo to nie jest normalne, by on opuścił któryś z posiłków. - mruknąłem i wstałem, szybkim krokiem opuszczając salę. Ruszyłem w stronę lochów, rozglądając się dookoła, czy nie ma tu gdzieś mojego przyjaciela. Niestety, nigdzie go nie widziałem. Za to postacie z obrazów przyglądały mi się w dość nieprzychylny sposób. Zignorowałem to, idąc dalej, gdy nagle usłyszałem głos jednego z przyjaciół Tomlinsona.
 
- Pogięło Cię stary? Jak Horan się za to poskarży, to mamy przejebane, rozumiesz?! - to chyba był głos Stana. Zaintrygowany podszedłem bliżej. 
- Zamknij się Lucas. Nic mu nie będzie. Przecież siedzi w klasie z Zaynem. Nie spadnie mu nawet włos z głowy, a to skutecznie przyprowadzi tutaj Stylesa. - zdziwiłem się. Po co wykorzystuje mojego przyjaciela by mnie tu przyprowadzić? Oparłem się o ścianę, starając się nie wydać żadnego dźwięku. Byłem bardzo ciekawy co jeszcze powiedzą. 
- Dalej nie dałeś spokoju? Minęły dwa tygodnie, a Ty nadal nic nie zdziałałeś? Może tym razem po prostu przegrasz? - zaśmiał się szyderczo Stan. 
- Zamknij się i zapamiętaj. Louis Tomlinson nigdy nie przegrywa! Wygram to, sprawie, że będzie jadł mi z ręki, a Wy przegracie i znowu będziecie musieli przełknąć gorycz porażki.
- Myślisz,  że Ci się uda? Przecież S... - dalszego ciągu nie usłyszałem, bo przypadkowo potrąciłem jeden z obrazów, na co mieszkający na nim rycerz zaczął głośno krzyczeć. Szybko odsunąłem się od ściany i zacząłem iść w kierunku Tomlinsona i jego przyjaciela, którzy siedzieli na korytarzu. Unieśli swoje spojrzenia, będąc dość zdziwieni, że mnie tu widzą. 
- Niall. Gdzie jest? - zażądałem odpowiedzi, patrząc na nich twardo. 
- A skąd mamy wiedzieć gdzie jest Twój blond przyjaciel? - odpowiedział pytaniem na pytanie Stan. 
- Uznajmy, że to przeczucie. Że wiecie gdzie jest. Więc mogę się dowiedzieć?
- Możesz. Stan pójdzie po Twojego przyjaciela, a my porozmawiamy. - powiedział Louis i szepnął coś do swojego przyjaciela, który chwilę później zniknął za rogiem. Westchnąłem cicho i unikałem wzroku szatyna.
- Czego ode mnie chcesz? - zapytałem.
- Ależ niczego. Po prostu pogadać. - mruknął chłopak, przyglądając mi się. - I jak tam się ma moje malinka? - roześmiał się chłopak, a ja poczułem, iż zaczynam się rumienić i odwróciłem wzrok w drugą stronę. Nagle poczułem gorący oddech na swoim policzku. Zacisnąłem szczękę mocno, powstrzymując chęć spojrzenia na chłopaka. - Czyżbyś się wstydził? - usłyszałem szept przy swoim uchu. - Nie ma czego Harry. ten mały siniak wyglądał na Tobie bardzo dobrze. Może powinniśmy zrobić taki kolejny? Hm? Żeby każdy wiedział, że już do kogoś należysz? - szeptał i nagle poczułem jak dociska mnie do ściany, a jego usta wędrują po mojej szczęce.
- Louis.. przestań. - szepnąłem cicho, próbując go odepchnąć, gdy poczułem jak jego usta sunął po szyi. Nie może zrobić mi kolejnej malinki! Wtedy Tay na pewno coś zauważy i zaczną się kolejne niewygodne pytania. Zdobyłem się na odwagę i odepchnąłem go mocno od siebie, tak, że przetoczył się na drugą stronę korytarza, uderzając plecami o ścianę. Oddychałem szybko, patrząc na niego niepewnie. - Nie rób tego więcej! - warknąłem cicho, ale nim zdążyłem się obejrzeć znowu był przy mnie i dociskał mnie do ściany, łapiąc moje nadgarstki i unieruchomił je nad moją głową.
- Skoro nie malinki, to co powiesz na to? - zapytał i jednym ruchem naparł na moje usta. Mocno i namiętnie je całując.  Zamarłem w bezruchu, ale gdy poczułem jak jego język wtargnął do moich ust i dotknął mojego języka, stłumiłem jęk i wyrwałem mu się, ocierając dłonią ostentacyjnie usta.
- Nigdy. Więcej. Tego. Nie. Rób. - warknąłem i rzuciłem się biegiem wzdłuż korytarza, chcąc jak najszybciej wyjść z lochów. Wbiegłem po schodach na pierwsze piętro, gdy nagle drzwi od jakiejś klasy otworzyły się i na korytarz wypadł Niall, zderzając się ze mną.
 
~ * ~ 

- Jak dobrze! Wreszcie koniec tego szlabanu! - westchnąłem w myślach, gdy powolnym krokiem opuszczałem pracownie profesora Snape'a. On jest nienormalny! Kto normalny każe uczniom czyścić jakieś obleśne fiolki, kociołki. I to bez magii! Trzeba mieć nie po kolei w głowie. Westchnąłem cicho i wyszedłem właśnie na parter, kierując się do Wielkiej Sali, gdy nagle ktoś szarpnął mnie za ramię, ciągnąc do jakiejś sali. 
- Ej co jest?! - krzyknąłem, gdy ktoś mocno rzucił mną na krzesło. Spojrzałem na mojego porywacza i zamarłem. - Malik? Co do chuja?! - warknąłem. Chłopak spojrzał na mnie obojętnie. 
- Cicho. Kazali mi Cię zaprosić na chwilę tutaj. - mruknął. 
- Co? Co ty pieprzysz? - jęknąłem, nie rozumiejąc. 
- Nie ważne. Po prostu uspokój się. Uwolnię Cię za chwilę. Tomlinson chce pogadać z Twoim przyjacielem i prosił bym się Tobą przez chwilę zajął. 
- Ale dlaczego? - zapytałem. 
- Czy ja Ci kurwa wyglądam na sekretarkę? - warknął chłopak. 
- Szczerze? Jakby Ci przedłużyć włosy i ubrać spódniczkę? To tak. - mruknąłem, chcąc go zdenerwować. 
- Horan. - mruknął ostrzegawczo. 
- Co?
- Wkurwiasz mnie.
- Nie mój problem. - westchnąłem i usiadłem na krześle, przyglądając się chłopakowi. I tak o to wylądowałem z moją ukrytą sympatią w jednej z sal. Może być ciekawiej? Chyba nie. Kątem oka obserwowałem mulata. Usiadł na jednym ze stolików, wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów i odpalił jednego. - Tutaj nie wolno palić. - mruknąłem cicho.
- Chuj mnie to obchodzi. - wzruszył ramionami, zaciągając się. Obserwowałem mimikę jego twarzy. Przy zaciągnięciu się, przymykał oczy, rozkoszując się smakiem, a gdy wydychał dym, jego powieki unosiły się i mrugały jakby z zaskoczenia. Całkiem seksowny widok. Skarciłem się w myślach za takie myślenie o chłopaku i spuściłem wzrok. - Może chcesz spróbować? - usłyszałem nagle.
-Co? - zapytałem lekko zdekoncentrowany.
- Chcesz? - wskazał na papierosa, którego trzymał w dłoni. Rozważając wszystkie za i przeciw, skinąłem głową i wziąłem od niego, biorąc między usta i pociągnąłem. Chyba zrobiłem to za szybko, bo dym dostał się do moich płuc i zaczął mnie drażnić, przez co zacząłem kaszleć i prychać. Usłyszałem ciche parsknięcie. Spojrzałem na chłopaka, który kręcił z politowaniem głową. - Nigdy nie paliłeś, prawda? - pokręciłem przecząco głową. Chłopak wstał i podszedł do mnie, zabierając mi papierosa z dłoni, po czym kazał mi się przypatrzeć jak on to robi. Obserwowałem uważnie każdy jego ruch, po czym gdy dał mi papierosa, powtórzyłem to dokładnie jak robił to on. Od razu lepiej. Nie poczułem tego drapania w gardle ani ochoty kaszlu. Zaciągnąłem się raz jeszcze, po czym oddałem chłopakowi papierosa. Przy podawaniu, nasze palce musnęły się, a moje serce dosłownie zawirowało. Całe moje ciało przeszedł dreszcz i spojrzałem niepewnie na Ślizgona, chcąc się dowiedzieć, czy on też coś poczuł. Lecz chyba nie, bo minę miał taką samą jak wcześniej. Westchnąłem cicho.
- Mogę już iść? - zapytałem. Chłopak zastanawiał się przez chwilkę, po czym pozwolił mi na to. Szybko wstałem i niemal wybiegłem z sali, gdzie wpadł na mnie Harry i obaj wylądowaliśmy na posadzce. - Harry? - jęknąłem, powoli wstając i podałem mu dłoń, pomagając wstać.
- Niall. Szukałem Cię. - mruknął chłopak, otrzepując kolana.
- Byłem z Zaynem. Znaczy on mnie zamknął ze sobą w sali, bo niby Tomlinson chciał z Tobą gadać i miałeś po mnie przyjść czy coś w tym stylu. - powiedziałem na jednym oddechu.
- No Tomlinson chciał pogadać. Ale to nic ważnego. - powiedział szybko. - Chodź może zdążymy jeszcze na jakąś kolację dla Ciebie. - dodał, a ja uśmiechnąłem się szeroko i obaj ruszyliśmy w stronę Wielkiej Sali.
___________________________________________________________________________

Cześć kochani!! <3 Jak widzicie udało mi się wyrobić i jestem już dziś ;) Na początku chcę się odnieść do tego, co przeczytałam w jednym z komentarzy. Jak to Potter i Malfoy? A więc musicie mi wybaczyć ten paring, ale po prostu uwielbiam ich razem!! Drarry <3 Teraz chcę podziękować każdemu kto zostawił komentarz, bo były one tak rozbudowane, że przy czytaniu ich szczerzyłam się jak głupia! Chcę też podziękować AIRU za tę małą uwagę. Mam nadzieję, że teraz wszystko jest okej i nie ma błędów <3 a teraz pytanko do Was! Czy któraś ze scen w tym rozdziale nie wydaje Wam się podobna do pewnej sceny z innego opowiadaniaaaa?! No ciekawe, czy mam tu tak spostrzegawczych czytelników haha :) Dziękuję za komentarze! Było ich 9, więc teraz pytanie, dobijecie do 10? Na pewno <3 Mam nadzieje, że czytacie notki pod rozdziałem. A i jeszcze taka uwaga. Następny rozdział pojawi się 1 września, ponieważ gdy będę miała już plan lekcji, będę Wam mogła powiedzieć, czy częstotliwość dodawania rozdziałów ulegnie zmianie, bo bardzo prawdopodobne jest, że będę je wstawiała co dwa tygodnie. Wiecie technikum i te sprawy ;) Więc do zobaczenia kochani ♥

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

III. He’s got a pen in his hand, A piece of paper staring back...

- Pospieszcie się, bo spóźnimy się na pociąg. - pospieszała nas blondynka, gdy razem z Niallem pakowaliśmy ostatnie rzeczy.
- Tay. Zostało jeszcze dwie godziny. Spokojnie. - mruknął Niall i zasunął swoją walizkę. Wsadziłem ubrania, książki i wszystkie potrzebne rzeczy do jednej walizki oraz torby na ramię. Byłem gotowy na rozpoczęcie swojego szóstego roku w Hogwarcie.
- Linda. - mruknąłem i już po chwili sowa przyleciała, siadając na moim ramieniu. Wyczyściłem jej klatkę i posadziłem ją w środku. - Jestem gotowy. - oznajmiłem. Tata Nialla podszedł i po pomniejszeniu moich bagaży, wziął je i zaniósł do auta.
- Paniczu Harry. Czy życzy Pan sobie coś do jedzenia na drogę? - zapytała nagle Milla, pojawiając się w mojej sypialni.
- Możesz zrobić kilka kanapek, jeśli to nie problem. - posłałem jej uśmiech. Skinęła głową i zniknęła. - Dzięki, że pozwoliliście jej tu zostać. - powiedziałem do Nialla.
- Nie ma sprawy. Mamie przyda się pomoc z tym wszystkim. - powiedział blondyn i poklepał moje ramię. Uśmiechnąłem się czule i pomogłem mu się spakować. - Możemy jechać! - krzyknął głośno.
- Idę po torbę. - oznajmiła nam Taylor i wyszła z pokoju. Westchnąłem cicho.
- Co jest kochanie? - zapytał mnie Irlandczyk, podchodząc.
- Nic. Po prostu tak sobie myślę. - mruknąłem. - Chodźmy już. - powiedziałem, chcąc uniknąć tematu. Kiwnął głową i wziął walizki, po czym skierowaliśmy się do auta. Milla dała mi moje kanapki i jakiś sok, po czym Pan Horan szybko spakował nasze bagaże i już po chwili jechaliśmy w stronę stacji kolejowej, gdzie czekał nas Peron 9 i 3/4. Wpatrywałem się w okno, zastanawiając nad sytuacją z wczoraj. Harry znał moich rodziców. Miał moje zdjęcia z nimi. Jak to możliwe,  że nigdy mi nie powiedział? Dlaczego to przede mną ukrywał? Przecież on mógł wiedzieć gdzie obecnie się znajdują! Mogłem ich odnaleźć!
- Wysiadamy. - usłyszałem nagle nad uchem i poczułem lekkie muśnięcie ust na mojej skórze. Uśmiechnąłem się do Nialla i powoli wyszliśmy, wyciągając walizki z bagażnika i skierowaliśmy się na peron. Zawsze mnie to zadziwiało. Jak to możliwe, że mugole nigdy nie zauważyli nas wbiegających w ścianę. To aż dziwne. Przecież nikt normalnie nie wchodzi w ścianę. Potrząsnąłem lekko głową i razem z przyjaciółmi przeszliśmy przez mur na odpowiedni pociąg. W tym momencie ogłuszył mnie dźwięk wydany przez pojazd. Zatkałem uszy i szybko zanieśliśmy swoje walizki do odpowiedniej kabiny, po czym błądząc wśród uczniów, udaliśmy się na poszukiwanie wolnych miejsc.
- Cześć Harry! Jak się masz? - usłyszałem nagle dobrze znany mi głos. Odwróciłem się i spojrzałem prosto w czekoladowe oczy mojego kolegi Liam'a z Revenclaw'u.
- Liam! - uśmiechnąłem się widząc go i lekko przytuliłem. - Wszystko dobrze, a u Ciebie? Jak wakacje?
- Cudownie. Byłem w Egipcie. - pochwalił się.
- Och to wspaniale. - westchnąłem. - Usiądziesz z nami? - zapytałem, gdy Taylor znalazła dla nas wolny przedział.
- Wybacz, ale nie mogę. Mamy spotkanie Prefektów. - powiedział i pomachał mi, odchodząc. Uśmiechnąłem się lekko i usiadłem od okna, wyglądając przez nie.
- Cieszę się, że tam wracamy. - powiedział Niall i zajął miejsce obok mnie, opierając się głową o moje ramię.
- Też się cieszę. Taki drugi dom. - szepnąłem cicho i westchnąłem. - Jest coś co muszę Wam powiedzieć. -  dodałem po chwili, nie mogąc już tego ukrywać.
- Coś się stało? - zapytała moja przyjaciółka. Odetchnąłem i powoli opowiedziałem im wszystko. O obrazach w domu mojego kuzyna, o zdjęciach które znalazłem. Tych z rodzicami, jak i o tych jego z Draco.
- Znał Twoich rodziców. - stwierdził po chwili ciszy Niall. Skinąłem głową, wzdychając. Zdecydowanie za bardzo weszło mi to w nawyk. - Dlaczego nigdy Ci o nich nie powiedział?
- Nie mam pojęcia. To dość dziwne. Znał prawdę i ukrywał to przede mną? - potarłem policzek, wzdychając.
- Może nie znał obecnego miejsca ich pobytu i nie chciał robić Ci nadziei, że ich odnajdziesz. - powiedziała Taylor, wpatrując się we mnie.
- Może. - mruknąłem.
- Ale cóż. To dziwne. Bardzo dziwne. - szepnął pod nosem Niall.
- Nom. A czy wy czasem nie macie jakiegoś spotkania Prefektów  teraz? - zapytałem nagle i wybuchnąłem śmiechem, widząc reakcję swoich przyjaciół. Zerwali się ze swoich miejsc i wybiegli z przedziału. Pokręciłem jedynie głową i stwierdziłem, że może się teraz prześpię, skoro mam ciszę i spokój. Wstałem i przeciągnąłem się, po czym zamknąłem drzwi przedziału i zasłoniłem zasłonki. Położyłem swoją bluzę na siedzeniu, po czym ułożyłem się i wtuliłem twarz w materiał, niemal od razu zasypiając.
 
~ * ~
 
- Harry! - usłyszałem nagle jakiś głos. Zamruczałem pod nosem i powoli otworzyłem oczy, dostrzegając pochylającego się nade mną Nialla. - Musisz wstać. Za chwilę będziemy na miejscu, a Ty jeszcze musisz się przebrać. - szepnął, gładząc mnie czule po policzku.
- Och okej. Już wstaję. - westchnąłem i powoli usiadłem, przeciągając się. - Tak długo spałem? - mruknąłem zdziwiony.
- Tak. Nie chcieliśmy Cię z Taylor budzić. - powiedział i podał mi szatę szkolną. Zdjąłem sweter i nałożyłem na siebie przygotowane ubranie. Wygładziłem materiał, chcąc dobrze wyglądać. - Daj pomogę Ci. - mruknął chłopak i podszedł, poprawiając mi kołnierzyk. Uśmiechnąłem się i pogłaskałem go po policzku.
- Dziękuję Niall. - powiedziałem. 
- Nie ma za co. - mruknął chłopak i delikatnie ucałował moje usta. Westchnąłem czule i oddałem pieszczotę. - Musimy się zbierać. Zaraz wysiadamy.
- Tak. Już się zbieram. - mruknąłem i zasunąłem torbę, pakując do niej uprzednio sweter. Wsadziłem różdżkę do szaty i razem z blondynem wyszliśmy z przedziału. Na korytarzach pociągu, zaczęło pojawiać się coraz więcej osób z torbami lub plecakami. Powoli pojazd zaczął zwalniać i po kilku sekundach stanął w miejscu. Po chwili dołączyła do nas Taylor i wyszliśmy na zewnątrz. - Nareszcie. - westchnąłem, wdychając świeże powietrze. Skierowaliśmy się razem po nasze bagaże i zajęliśmy jeden z powozów, mających zawieść nas do szkoły. 
- Dobrze jest tu wrócić. - powiedziała blondynka, rozglądając się. 
- Jak powrót do domu, prawda? - zgodziłem się z nią. 
- Dokładnie. Nasz drugi dom. - potwierdził Niall. Po chwili byliśmy już pod główną bramą szkoły. Jeden z nauczycieli zabierał nasze bagaże i odsyłał je do odpowiednich dormitoriów, abyśmy mogli spokojnie udać się na ucztę. 
- Idziemy do Wielkiej Sali? - zapytała moja przyjaciółka. 
- Tak. Pewnie. - przytaknąłem i weszliśmy we troje, zajmując swoje miejsca przy stole Gryfonów. Pani Dyrektor po ceremonii przydziału oraz krótkiej przemowie, życzyła nam smacznego, a na stołach pojawiły się same pyszności. Nałożyłem sobie trochę sałatki i nalałem soku, zabierając za jedzenie. W pewnej chwili uniosłem wzrok, chcąc zapytać o coś Nialla, gdy zauważyłem, że kilkoro uczniów z innego domu przygląda mi się, ale zauważając mój wzrok, odwracają swój i zaczynają coś szeptać. Nie było by to dziwne, gdyby nie fakt, iż powtórzyło się to kilka razy podczas kolacji. Byłem lekko speszony tym zachowaniem. Zaraz po zjedzeniu posiłku, pod pretekstem bólu głowy, udałem się do swojej sypialni. I znowu. Idąc korytarzem, czułem na sobie wzrok tych wszystkich ludzi. Czułem jak mnie obserwują i rozmawiają na mój temat. Speszony, szybkim krokiem udałem się w stronę naszego Pokoju Wspólnego,  niestety nie dane było mi dotrzeć tam bez problemów po drodze.
- Proszę. Kogo mu tu mamy. Styles. - usłyszałem za sobą głos Tomlinsona. Westchnąłem cicho i odwróciłem się, patrząc na niego.
- Czego chcesz? - powiedziałem cicho. - Nie mam ochoty wysłuchiwać twojego głosu, Tomlinson. 
- Chuj mnie to interesuję. Po prostu chciałem się grzecznie przywitać, jak na porządnego ucznia przystało. - powiedział nad wyraz spokojnie i zaczął się do mnie zbliżać. Zadrżałem lekko i zrobiłem kilka kroków w tył, natrafiając w końcu na ścianę. Sekundę później poczułem jego ciało, przygniatające mnie do muru. - Jesteś taki słaby, Styles. Nawet nie potrafisz mnie odepchnąć. A może sprawia Ci to przyjemność, co? Może to co o Tobie mówią, jednak jest prawdą? - szepnął mi do ucha, owiewając je gorącym oddechem. Poczułem ucisk w żołądku. Wstrzymałem oddech i odepchnąłem go od siebie.
- Nie rób tego więcej. - warknąłem i biegiem ruszyłem do pokoju Gryfonów. Głupi Ślizgon. Co on sobie do cholery wyobraża?! Wpadłem do naszego dormitorium i zamknąłem za sobą drzwi. Na szczęście miałem sypialnię tylko z moim przyjacielem. 
O co mu chodziło? Co niby o mnie takiego mówią? A może.. może odkryli to? Może ktoś z nich coś zauważył? Nie, no. Na pewno nie. Przecież tak dobrze to wszystko ukrywam. To niemożliwe, żeby któryś z uczniów to wiedział. Niemożliwe. Pokręciłem głową i zacząłem się rozpakować. Po ułożeniu ubrań w szafie, sięgnąłem do swojej torby. Spojrzałem na swój plan lekcji na jutro, który Pani Dyrektor wysyła każdemu do pokoju. Eliksiry, dwie lekcje pod rząd. Później przerwa, następnie zaklęcia, transmutacja, wróżbiarstwo. Nie jest tak źle. Spakowałem odpowiednie książki i usiadłem na łóżku, wyjmując pudełko, które zabrałem z domu mojego kuzyna. Powoli uniosłem pokrywę i odłożyłem ją na bok, wyciągając wszystko ze środka. I od początku zacząłem przeglądać zdjęcia, sprawdzając odwrotne strony, gdzie zapisane było kto znajduje się na zdjęciu, kiedy. Na kilku dostrzegłem Harry'ego razem z Draco Malfoyem. Szczególnie jedno mnie zastanowiło. Zdjęcie było sprzed dnia zabójstwa mojego kuzyna. Czyli dzień wcześniej spędzali razem. Może jego chłopak? Narzeczony? wie coś na temat tego porwania i śmierci. Może ma jakieś podejrzenia. Bardzo chciałbym się dowiedzieć, kto wydał mojego kuzyna. Jak mógł ktoś to zrobić?! On cały czas ryzykował życiem, żeby inni byli bezpieczni, a ktoś tak mu się odwdzięczył za jego poświęcenie. Ludzie nie mają skrupułów. Wszyscy są bezdusznymi osobami. Odłożyłem kilka fotografii na bok i wziąłem następne, gdy nagle spomiędzy nich wypadła biała koperta i upadła na podłogę. Podniosłem ją i obejrzałem dookoła. Była zamknięta i za adresowana do.. mnie. Wciągnąłem gwałtownie powietrze, powoli je wypuszczając. Ktoś napisał do mnie list. Nie zastanawiając się ani chwili otworzyłem go i zacząłem czytać. 


Harry,
Pewnie zastanawiasz się teraz dlaczego piszę do Ciebie, a nie rozmawiamy twarzą w twarz. W końcu jesteśmy rodziną. Powinniśmy mówić sobie o wszystkim. Ale może wiesz jak to jest, gdy na kimś Ci zależy i nie chcesz mówić mu czegoś co bardzo poważnie mogło by go zranić. Właśnie to czuję w tej chwili. Tak bardzo chciałbym Ci wszystko opowiedzieć, podzielić się z Tobą moimi wiadomościami, ale wiem, jak bardzo by to mogło odbić się na Twojej psychice. Teraz pewnie zastanawiasz się o co chodzi? Spokojnie, za chwilę do tego dojdziemy. Chcę od razu zaznaczyć, że nie jestem pewny czy te wiadomości są sprawdzone. Chodzi o naszą rodzinę... a dokładniej Twoich rodziców. Wiem jak bardzo przeżyłeś to wszystko i w końcu udało Ci się z tym pogodzić. Ze swoim losem. Ale ja chciałem Ci pomóc. Odnaleźć ich, abyś mógł spotkać się z nimi i zapytać, czemu postąpili tak, a nie inaczej. Zacząłem ich szukać w całym świecie magii i wśród mugoli. Nie natrafiłem na nich, jedynie na poszlaki, tego, że prawdopodobnie żyją, ale zmienili dane osobowe oraz nie są zarejestrowani w Ministerstwie. Jednak pewna rzecz przez długi czas nie dawała mi spokoju. Skoro żyli, dlaczego nie skontaktowali się z Tobą czy ze mną? Dlaczego zachowali się tak egoistycznie? Po czym doszedłem do pewnego wniosku... Mogli być w jakiś sposób powiązani z Voldemortem i to dlatego. Może on chciał ich zabić, a to wiązało by się również z zabiciem Ciebie, na co nie chcieli pozwolić. Ale mogła to być inna rzecz. I głównie przez ten jeden pomysł, który mógłby wyjaśnić zachowanie Twoich rodziców wolałem napisać to w liście,  niż rozmawiać z Tobą osobiście. Może uznasz mnie za tchórza, ale szczerze, bałem się Twojej reakcji. Tym innym powodem, może być również to, że współpracowali z Czarnym Panem. Wiem  iż to może brzmieć absurdalnie, ale to tylko wolna sugestia. Wcale nie musi to być prawda, ale przecież to by wszystko wyjaśniało. To bardzo bolesne, ale może woleli mieć pewność, że z kimś innym będziesz bezpieczniejszy, niż z nimi. Bardzo chciałbym Ci pomóc Harry, ale nie wiem czy dam radę. Nie jestem pewny, czy uda mi się natrafić na ich ślad. Ale pamiętaj, zawsze możesz na mnie polegać. 

H. Potter

Przez chwilę siedziałem kompletnie oniemiały, zastanawiając się jak miałem rozumieć to wszystko. Moi rodzice mogli mnie porzucić, oddać jak bezużyteczną rzecz, bo pracowali dla Niego?! Dla tego co zabijał ludzi tylko dlatego, że nie byli czystej krwi? Bo w danej chwili miał po prostu taki kaprys?! To niemożliwe! Moi rodzice nie mogli tacy być! Po prostu nie mogli! Na pewno zostali zmuszeni do tego, aby oddać mnie pod opieką babci. Nie zostawiliby mnie sami z siebie. Na pewno nie. Byli kochającymi rodzicami. Musieli być. A może... nie to niemożliwe. Ale może jednak ja sobie to tylko wmawiałem? Może oni po prostu mnie nie chcieli? Może byłem dla nich tylko problem? Może od samego początku chcieli się mnie tylko pozbyć. Westchnąłem cicho i schowałem wszystko do pudełeczka, zamykając je, po czym wsadziłem pod łóżko. Wyciągnąłem z szafy dresy oraz koszulkę i czystą bieliznę, po czym poszedłem się  umyć. Po długim i gorącym prysznicu, wróciłem do sypialni, gdzie zastałem swojego przyjaciela, gdy właśnie się rozbierał.
- Jesteś już.  - mruknąłem,  uśmiechając się lekko do niego. 
- Tak. Chciałem się spokojnie rozpakować, więc przyszedłem wcześniej od reszty. - wyjaśnił mi chłopak.
- Mhm.  - westchnąłem cicho. Odłożyłem ubrania na krzesło i usiadłem na łóżku. - Niall?
- Tak? - blondyn spojrzał na mnie.
- Dlaczego ci ludzie na kolacji tak się na mnie patrzyli? - zapytałem cicho. Chłopak spojrzał na mnie i podrapał się po głowie, wzdychając cicho.
- Nie mam pojęcia. Ale widziałem to. To było trochę dziwne. - mruknął Niall.   
- Tak. Dziwne. - westchnąłem, obserwując swoje dłonie.  Nagle poczułem jak materac obok ugina się pod ciężarem ciała chłopaka, który objął mnie mocno i przytulił do siebie. Wtuliłem się w jego zawsze gorące ciało i zamknąłem oczy. 
- Wszystko się ułoży. Zobaczysz. Potrzeba tylko trochę czasu, kochanie. Ale pamiętaj, że ja i Tay zawsze jesteśmy tu dla Ciebie. Zawsze. Możesz przyjść i powiedzieć nam o najmniejszych głupotach. - szepnął Niall.
- Dzięki Niall. - westchnąłem i musnąłem jego usta. Chłopak oddał pieszczotę, po czym szybko usiadł okrakiem na moich biodrach, biorąc moją twarz w dłonie.  Powoli całował moje usta, gładząc policzki. – Mmm kochanie.. - zamruczałem i wsunąłem dłonie pod jego koszulkę. Pogładziłem nagą skórę jego pleców, rozkoszując się jej strukturą, tym jak była gładka i delikatna. 
- Chodźmy spać kochanie. - szepnął blondyn w moje usta, po czym musnął je ostatni raz i wstał ze mnie. - Pójdę się wykąpać. - powiedział i wziął piżamy, idąc do łazienki. Pościeliłem swoje łóżko i wślizgnąłem się pod koc, wtulając twarz w poduszkę. To był bardzo dziwny dzień. Ciągle zastanawiałem się nad listem od mojego kuzyna. Z jednej strony było mi bardzo przykro, bo gdyby to okazało się prawdą, to wyszło by na jaw, że dla ludzi którzy mnie spłodzili, ważniejsza była walka po stronie Lorda niż ich własny, maleńki syn. Ale z drugiej coraz bardziej intrygowało mnie to, gdzie są, co w tej chwili robią. Czy o mnie jeszcze pamiętają, czy może już całkiem o mnie zapomnieli. Jak wyglądają w tej chwili, czym się zajmują. I najważniejsze dlaczego mnie wtedy porzucili? Co skłoniło ich do tak radykalnego czynu. Czy to moja wina? Czy nie byłem wystarczającym dzieckiem? Może woleli mieć córkę. Westchnąłem cicho. 
- Śpij spokojnie. - usłyszałem nagle szept Nialla nad swoim uchem. Spojrzałem na niego i musnąłem jego policzek. 
- Ty także Nialler. - odpowiedziałem i zamknąłem oczy. Niall i Tay. W tej chwili byli oni jedyną pewną rzeczą w moim życiu. Jedyną. Zawsze sobie pomagamy, nie mamy przed sobą żadnych tajemnic. I z tą właśnie myślą, że na tym parszywym świecie jest ktoś dla kogo jestem ważny i ktoś się o mnie troszczy, zasnąłem. 

~ * ~


- Nienawidzę eliksirów. - jęczał Niall, gdy schodziliśmy schodami w stronę lochów, następnego dnia rano. 
- Ach Niall. Jak zwykle marudzisz. - skarciła go Taylor, poprawiając torbę na ramieniu. Nigdy nie potrafiłem zrozumieć jak ona codziennie rano wygląda tak dobrze. Pełen makijaż, włosy związane w koński ogon, idealnie układająca się grzywka. Strój wyprasowany i idealnie opinający jej szczupłe, aczkolwiek kobiece ciało. Paznokcie wymalowane, zadbane. Jest przed dziewiątą, a ona potrafi tak wyglądać. Musi chyba wstawać co najmniej dwie godziny wcześniej zanim to wszystko zrobi. Niemożliwe. Ja wstaję o ósmej, a i tak wyglądam jak trup. Ledwo zdążę się odświeżyć, umyć zęby, ubrać, chwycić torbę z książkami i udać się na lekcje. Jakby mi przyszło się jeszcze malować, stroić to chyba bym musiał o piątej wstać. 
- Mówisz tak tylko dlatego, że Snape z Gryfonów Cię lubi. Tylko i wyłącznie Ciebie. Z resztą. Jak każdy. - mruknął blondyn, ziewając.
- Oj marudzisz. Przecież profesor Snape do nas nic nie ma. - powiedziała dziewczyna, a ja zachichotałem.
- Do Was nic nie ma. Bo mnie jeśli tylko by miał możliwość, to pokroił by na kawałki. - westchnąłem. Tak szczerze mówiąc, to jakoś od początku traktował mnie inaczej. Był dla mnie bardziej surowy, wymagający i dużo bardziej nie miły niż dla innych. W sumie to wiedziałem czym to było spowodowane. W końcu moim kuzynem był nie kto inny, a Harry Potter, więc w pewien sposób byłem traktowany przez jego pryzmat.
- Tutaj się niestety z Tobą zgadzam, choć sam mógłbyś się trochę wysilić i nie podpadać mu na lekcjach oraz nie pyskować. - pogroziła mi palcem blondynka, uśmiechając się delikatnie. 
- Postaram się no. - westchnąłem i stanęliśmy pod drzwiami do klasy, z resztą uczniów. Niestety na te zajęcia chodziliśmy ze Ślizgonami, więc oczywiście nie mogło obejść się bez zaczepek.
- I jak tam Styles? - usłyszałem głos Lucasa, więc odwróciłem się do niego przodem, stając twarzą w twarz z nim i Tomlinsonem. Za jakie grzech? - pomyślałem. 
- Czego chcecie? - zapytałem już na wstępie. 
- Przyszliśmy się po prostu przywitać. Jak na grzecznych uczniów przystało, prawda? - powiedział Louis, akcentując pytanie, by przypomnieć mi o naszym ostatnim spotkaniu, gdzie też użył tego stwierdzenia. Westchnąłem cicho. 
- Przywitaliście się, więc możecie spadać. - mruknąłem. 
- Nie tak szybko. Słyszałem, że otrzymałeś spadek po Potterze. To prawda? - zapytał Stan. 
- A co Cię to interesuje? - warknął w jego stronę mój przyjaciel, kładąc mi dłoń na ramieniu. 
- Pytam z ciekawości. Wiesz, jeśli to prawda to może wreszcie Styles będzie miał trochę kasy i nie będzie musiał sobie dorabiać. - mruknął Tomlinson, a jego przyjaciel i kilka osób roześmiało się. Poczułem się trochę upokorzony.
- Nic Ci do tego rozumiesz? - warknąłem do niego. - Zostaw mnie i moje życie w spokoju! - patrzyłem na niego gniewnie. 
-  Nie musisz się tak obruszać od razu. - roześmiał się szatyn. - Ale co nie mówię prawdy? Przecież każdy wie, że Potter miał hajsu jak soli. W chuj i jeszcze trochę. To pewnie odpalił Ci niezłą sumkę. I to osobie, która go wydała. Gdyby tylko wiedział wcześniej. - pokręcił głową, udając zmartwionego. Poczułem gwałtowne uderzenie gorąca. 
- Jak śmiesz?! - warknąłem. - Nie wiem o czym ty w ogóle mówisz! Ale na pewno nie pozwolę Ci obrażać pamięci kogoś, kto nie żyje w mojej obecności!
- No tak. Przecież on był dla Ciebie tak ważny, prawda? Szkoda tylko, że nie wiesz jaką był kanalią i ilu ludzi przez niego zginęło! Ale lepiej robić z niego bohatera, no nie? Tobie się w sumie nie dziwie. Ktoś tak tępy jak ty, potrzebujący uwagi kogokolwiek będzie idealizował wszystkich, co nie? Byle tylko dostać czyjąś uwagę, bo przecież tak Ci jej brakuje prawda? Co rodzice Ci jej nie dali? No tak. Zapomniałem, że zostawili Cię jak nic niewartego psa. - powiedział mi prosto w twarz, co równało się jakbym dostał z liścia. 
- Harry nie. - usłyszałem głos Taylor, gdy chciałem go już uderzyć i wykrzyczeć, jak wielkim śmieciem jest i jak go nienawidzę. Poczułem jej rękę na ramieniu. 
Nie teraz. Nie tutaj. Ale zabolało mnie to. Nawet bardzo. Nikt nigdy nie powiedział mi czegoś takiego. Wszyscy wiedzieli jak reaguje na wspominanie o moich rodziców. I dlatego nikt o nich nie mówił. Nie przy mnie.
- Nienawidzę Cię. Z całego serca nienawidzę. - wyszeptałem patrząc mu prosto w oczy, po czym wszedłem do sali, przepychając się między innymi uczniami. Zająłem swoje stałe miejsce w drugiej ławce od ściany, by być jak najdalej od nich wszystkich. Poczułem łzy w oczach, ale starałem się je hamować. Nie mogłem sobie pozwolić teraz na chwilę słabości. Gdy profesor pojawił się w sali, skupiłem uwagę tylko i wyłącznie na nim, zapisując wszystko co mówił. Nie reagowałem na nic innego. Nie odpowiadałem na pytania przyjaciół. Po prostu się wyłączyłem. Na chwilę się zamknąłem w sobie.
- No proszę. Pan Styles jednak potrafi się skupić czasami na lekcji. - powiedział nagle Snape, patrząc na mnie z tym cynicznym uśmiechem. Nie odezwałem się, widziałem, że chce mnie sprowokować. Do końca zajęć siedziałem spokojnie, a gdy tylko pozwolono nam wyjść, zerwałem się pierwszy, uciekając przed wzrokiem innych, ukrywając w nieużytkowanej łazience w lochach i zamknąłem się w kabinie, pozwalając spłynąć łezkom po policzkach. Nie wiem ile siedziałem i po prostu próbowałem się uspokoić. W końcu otarłem policzki, doprowadziłem się do porządku i ruszyłem na śniadanie. Wszedłem do Wielkiej Sali i nagle wzrok wszystkich spoczął na mnie. Skuliłem się w sobie i podszedłem do naszego stołu. Już z daleka słyszałem głos Nialla, który rozmawiał z Tay, nie zauważając mnie.
- Ale... Nie możemy mu powiedzieć! Znasz go, Harry się załamie.. 
- Ale powinniśmy mu powiedzieć. - Wcale nie. Już teraz się tym przejmuje, a gdy dowie się...
- O czym mam się nie dowiedzieć? - zapytałem cicho, a ich głowy obróciły się w moją stronę z całkowitym przerażeniem. 
___________________________________________________
Cześć kochani ;) Wybaczcie ten malutki poślizg. Rozdział miał być wczoraj, ale wróciłam tak późno, że już nie miałam siły go wstawiać. Mam nadzieję, że się nie obrazicie. Więc co myślicie? Zauważyłam, że na razie nie przepadacie za Tommo, ale spokojnie, myślę, że jeszcze polubicie go w tej historii. Co u Was słychać? Jak mijają Wam wakacje? Dziękuję za ponad 1200 wyświetleń oraz 7 komentarzy pod ostatnim rozdziałem. Co Wy na to, żeby pod tym dobić do 10 komentarzy? Dacie radę? Na pewno dacie;) Więc cóż. Komentujcie, polecajcie moje opowiadanie jeśli możecie! Kocham Was! A co do następnego rozdziału to postaram się, żeby był w niedzielę, ale nie obiecuję, bo cóż mam pewne plany na weekend i nie jestem pewna czy się wyrobie! Ale nic. Do zobaczenia kotki < 3

niedziela, 10 sierpnia 2014

II. If you ever feel alone - don't, You were never on your own...

 Kilka kolejnych dni było dla mnie okresem dość dużej melancholii. Dużo zastanawiałem się nad całym swoim życiem. I uświadomiłem sobie wiele rzeczy. Jakby chociaż to, że nigdy tak naprawdę nie próbowałem szukać swojej rodziny, jedynych krewnych, których obecnie mogę posiadać. Po śmierci Harry'ego poczułem, jakbym stracił wszystko. Dosłownie wszystko. Nie chodzi tylko o to, że był on moją jedyną rodziną, lecz o to, że teraz nie było już żadnej stabilności w moim życiu. Mimo, że nadal miałem wspaniałych przyjaciół, to czułem się dość osamotniony.
  W piątek,  czyli trzy dni przed powrotem do Hogwartu razem z Niallem oraz Taylor udaliśmy się na ulicę Pokątną w celu zrobieniu zakupów. Pierwszym sklepem, który odwiedziliśmy był sklep z książkami. Musieliśmy kupić niektóre nowe. Następnie sklep z artykułami typowo magicznymi, kociołki, nowe pióra. Gdy te sprawy zostały załatwione, poszedłem z Niallem, bo Tay miała się spotkać z koleżankami, do Magicznej Szafy. Zdecydowanie musiałem kupić sobie nowe ubrania. Co prawda nie miałem za wiele pieniędzy, ale na odzież powinno wystarczyć. Weszliśmy do środka i przywitał nas zapach nowości. Charakterystyczny zapach czegoś co nie było jeszcze używane. Od razu ruszyliśmy w stronę ubrań i następne dwie godziny spędziliśmy na poszukiwaniu odpowiednich strojów. Ja kupiłem dwie pary rurek dżinsowych, czarne oraz szare, kilka t-shirtów, dwie bluzy oraz kurtkę. Niall zrobił podobne zakupy. Po zapłacenia miłej pani ekspedientce, zmniejszyliśmy torby, schowaliśmy do kieszeni i ruszyliśmy do sklepu sportowego, czyli inaczej: sklep z miotłami. Osobiście nie byłem jakimś wielkim fanem latania i gry w quidittcha. Nie lubiłem i tyle. Za to Niall wręcz uwielbiał, a ja jako wierny przyjaciel go wspierałem. Weszliśmy i blondyn od razu podszedł do najnowszego modelu na wystawie. Przyglądał mu się z tak wielkim uczuciem w oczach, że aż mnie to poraziło. Podszedłem do niego i objąłem od tyłu.
- Chyba się zakochałeś, co? - zachichotałem cicho, obserwując go.
- Jest taka śliczna. - powiedział cicho, dotykając drewnianej powłoki, a ja zacząłem się śmiać. - No i z czego się chichrasz? - burknął chłopak i uderzył mnie na żarty w brzuch. Zacząłem śmiać się jeszcze bardziej.
- Oj Niall, Niall. Kupię Ci ją na urodziny, okej? - zamruczałem i przytuliłem go.
- Naprawdę? - szepnął podekscytowany.
- Tak. Jeśli starczy mi galeonów to kupię. - obiecałem mu i ucałowałem czule w czoło.
- Proszę, proszę. Kogo my tu mamy. - usłyszałem szyderczy głos tuż za sobą.  Przymknąłem oczy i zacząłem błagać, żebym tylko się przesłyszał. Westchnąłem cicho i puściłem blondyna, powoli się odwracając. Przede mną stał w całej swej okazałości, znienawidzony przeze mnie uczeń Hogwartu wraz ze swoją świtą.
  Louis Tomlinson - wysoki szatyn, o lazurowych oczach, delikatnych kościach policzkowych, ogólnie dość kobiecej urodzie. Czysto krwisty. Wyznający zasadę, iż kto nie jest z rodzin czarodziejskich nie powinien mieć wstępu do świata magii. Jeden z najbogatszych uczniów, a raczej bratanek najgorszego profesora w całej szkole. I oczywiście znajdował się w jego domu. Bratanek Snape'a. Ślizgon. A tuż za nim stał Zayn Malik oraz Stan Lucas. Obaj byli jego przyjaciółmi. Głównie z nimi trzymał się w szkole. Pierwszy z nich był dość szczupłym brunetem, o brązowych oczach oraz dużej ilości tatuaży na swym umięśnionym ciele. Ciche zauroczenie mego najlepszego przyjaciela. A ten drugi.. no cóż. Wysoki szatyn, ciemne oczy, gra w quidittcha na pozycji szukającego. Chodzi z uroczą dziewczyną, Lily. Osobiście nie mam pojęcia co ona w nim wodzi.
- Tomlinson. - warknąłem cicho.
- Styles. Jak miło Cię znowu widzieć. - zaśmiał się sarkastycznie. Wywróciłem oczami.
- Czego chcesz? - zapytałem prosto.
- Ależ niczego. Przyszedłem po prostu zapytać co u Ciebie słychać. - mruknął. 
- Bo Ci uwierzę. Czego do cholery chcesz Tomlinson? - warknąłem.
- Niczego, Styles. Chciałem tylko zapytać czy to prawda, że jesteś odpowiedzialny za śmierć Pottera? - zapytał, a ja zamarłem i wpatrywałem się w niego. Co? Czy on właśnie powiedział..? Ale..?
- Spierdalaj Tomlinson. - odezwał się nagle Niall. Spojrzałem na niego z wdzięcznością.
- No co? Chciałeś się tylko dowiedzieć prawdy. Czy faktycznie Styles wydał go Czarn..
- Zamknij pysk i wypierdalaj stąd! - warknął po raz kolejny blondyn i podszedł do chłopaka, odpychając go mocno. Ten tylko prychnął, po czym poprawił swoją kurtkę i warknął.
- I tak się dowiem prawdy. A wtedy będziesz skończony! - wysyczał mi w twarz, po czym wyszedł razem ze swą świtą. Stałem tam i wpatrywałem się w zamknięte za nim drzwi. Nie wiedziałem co mam zrobić. Co powiedzieć. Czy on naprawdę mógł sądzić, że mogłem zrobić coś swojemu kuzynowi? Jedynej rodzinie? Jedynej osobie, która podtrzymywała mnie przed totalnym zwariowaniem? Jak on mógł tak pomyśleć?
- Harry? – usłyszałem. Powoli spojrzałem na swojego przyjaciela, który wpatrywał się we mnie z współczuciem w oczach. – Już spokojnie. Wszystko będzie dobrze. Znajdźmy Taylor i wróćmy do domu.
- Okej. – szepnąłem cicho i wyszliśmy, chcąc znaleźć naszą przyjaciółkę.
~ * ~
- Tak powiedział!? On chyba zwariował! – wykrzyczała Taylor, gdy wieczorem siedzieliśmy w salonie, pijąc gorącą czekoladę.
- Najwyraźniej kasa siadła mu na mózg jeszcze bardziej niż zawsze. – mruknął Niall.
- Ale dlaczego rozpuszczają takie plotki? Kto to w ogóle rozpowiedział?! Przecież Harry nie miał nic wspólnego ze śmiercią Pottera! Ba! Tym bardziej nie wydałby go Voldemortowi. – mówiła dziewczyna.
- Przestań! Nie wypowiadaj jego imienia! – wykrzyczał Niall.
- Dalej się go boisz? – odezwałem się pierwszy raz tego wieczora. Blondyn spojrzał na mnie niepewnie.
- To nie tak. Po prostu tyle czasu żyliśmy w strachu przed nim, że teraz nie mogę zrozumieć, iż on naprawdę może nie żyć. Ciągle nie mogę tego zaakceptować. Czuję przed tym strach i tyle. - powiedział cicho chłopak i spuścił wzrok w dół. Westchnąłem cicho i podszedłem do niego, przytulając go mocno.
- Wszystko już dobrze kochanie. - szepnąłem czule.  - Nie bój się. Pamiętaj zawsze Cię obronie. A jego już nie ma. Nic Ci nie zagraża. Naprawdę. - chłopak pokiwał głową i przez chwilę siedzieliśmy w ciszy.
- Harry? - usłyszałem nagle głos Maury.
- Tak? - uniosłem na nią swój wzrok.
- Przyszedł do Ciebie list. Z Ministerstwa.  - powiedziała cicho, przyglądając mi się.
- Z Ministerstwa? - zapytałem zdziwiony, biorąc od niej kopertę.
- Tak. Przyszedł dziś popołudniu. - wyjaśniła i wyszła. Wzruszyłem ramionami i wyjąłem kartkę ze środka, czytając ją pobieżnie.
- O ja pierdziele. - szepnąłem po przeczytaniu listu.
- Co się stało,  Hazz? Czego od ciebie chcą? -  zapytał Niall, widząc szok na mojej twarzy.
- Jutro odwiedzi nas sam Minister Magii, aby odczytać przede mną testament mojego kuzyna. - szepnąłem zszokowany.
- O ja. - mruknęła Taylor, obserwując mnie.
- Ta. Jutro o godzinie 10 rano.
- Czyli się wzbogacisz. - zachichotał blondyn. Uśmiechnąłem się lekko i skinąłem głową.
- Nie spodziewałem się. - mruknąłem cicho.
- No, a komu innemu miałby coś przepisać, jak nie tobie. Jesteś jego jedyną rodziną. - wyjaśniła dziewczyna. - A teraz ruszać się,  idziemy spać. - zarządziła i posłusznie wstaliśmy, idąc do sypialni Irlandczyka.
~ * ~
- Nie denerwuj się tak. - próbowała uspokoić mnie Tay.
- Zaraz przybędzie tutaj sam Korneliusz Knot. Jak mam się nie denerwować?! - jęknąłem, poprawiając marynarkę, którą miałem na sobie. Byłem naprawdę zestresowany tym co miało się stać. Chodziłem po salonie, ciągle spoglądając na zegar. Zostało jeszcze dziesięć minut. Westchnąłem i usiadłem na fotelu, jednak wstałem z niego pięć sekund później.
- Na litość boską! Uspokój się Harry! - zarządziła blondynka. - Usiądź choć na chwilę, bo przez ciebie kręci mi się już w głowie. - warknęła i popchnęła mnie na fotel. Westchnąłem cicho.
- Przepraszam. Po prostu stresuje się tym wszystkim. - potarłem twarz dłonią, przeczesując włosy.
- Wszystko będzie okej. - powiedział Niall i nagle z kominka państwa Horan wyszedł sam Minister Magii w kłębach dymu i zielonych płomieni. Natychmiast wstałem i podszedłem bliżej.
- Dzień dobry. - powiedziałem do mężczyzny.
- Ach Harry. Witaj. - powiedział pan Knot i otrzepał swoją szatę, po czym podał mi swą dłoń. Ścisnąłem ją i powiedziałem, wskazując na fotel.
- Proszę. Niech Pan usiądzie. - zajął wskazane miejsce, po czym ściągnął swój melonik z głowy. Wziął swą mini walizkę i wyjął z niej czarną teczkę. Usiadłem na przeciwko niego, a Taylor i Niall stanęli za mną. 
- Więc Harry. Jak już wiesz, przybyłem tu aby odczytać testament, sporządzony przez Twego kuzyna, Harry'ego Pottera. Z racji tego, iż nie miał on żadnej rodziny poza Tobą, a Ty jesteś jeszcze nie pełnoletni, dokumenty zostały przekazane mi, abym umożliwił Ci zapoznanie się z nimi. Więc, czy możemy przejść do odczytania? 
- Tak, oczywiście. - powiedziałem cicho. Pan minister otworzył teczkę i wydobył dokumenty. 
 
Ja, Harry Potter, ostatni ze Szlachetnego rodu Potterow, syn Lily i Jamesa, chciałbym wszystkim oznajmić swoją ostatnią wolę. Dodam, że skoro jestem już martwy to mam nadzieję, iż udało mi się uwolnić świat Magii od czarnych mocy Lorda Voldemorta.
Po pierwsze: Hedwigę, którą kochałem ponad wszystko i była moją towarzyszka przez całe, dość trudne życie, chciałbym przekazać Hagridowi. Wierzę, że zajmie się nią jeszcze lepiej niż ja.
Po drugie: Błyskawica, który była bardzo trafionym prezentem od mego ojca chrzestnego, chciałbym podarować memu przyjacielowi, Ronowi Weasley'owi,  którzy na pewno dobrze ją wykorzysta.
Po trzecie: cały majątek znajdujący się w mojej skrytce zostaje oddany w posiadanie mojemu wspaniałemu kuzynowi Harry’emu Stylesowi razem z domem w Dolinie Godryka.
Po czwarte: mój tajny projekt nad którym pracowałem ostatnimi laty, chcę przekazać mojej wiernej przyjaciółce Hermionie Granger. Wiem, że dobrze się tym zaopiekujesz i doprowadzisz do końca. 
Na koniec dodam tylko, żebyście nie smucili się moją śmiercią. Jeśli pokonałem mego wroga, śmierć ta był taka, jaką chciałem zginąć. 
Harry Potter
 
Pan Minister skończył czytać, po czym schował dokumenty i podał mi dwa klucze. Do domu i skrytki w banku. Spojrzałem na to niepewnie i wziąłem do ręki. 
- Tak więc. To wszystko, Harry. Przyjmij moje najszczersze kondolencje. Pan Potter był i zostanie na zawsze kimś bardzo ważnym w świecie Magii. - uścisnął mi dłoń, po czym pożegnał się i po chwili zniknął w płomieniach, w kominku. Westchnąłem cicho i opadłem na fotel.
- No to ładnie. - mruknął Niall i usiadł naprzeciwko. Wpatrywałem się w klucze, leżące w mojej dłoni.
- Dostałem dom. I skrytkę. - mruknąłem, ciągle lekko zszokowany. Potarłem skroń. - Chcę tam pojechać. - oznajmiłem nagle. 
- Co? - powiedziała zaskoczona Taylor.
- Chcę zobaczyć ten dom. Udam się tam jutro. Bo pojutrze wyjeżdżamy. Nie chcę by był pusty albo przynajmniej jakoś go trzeba będzie zabezpieczyć. - powiedziałem cicho, obracając przedmiot w dłoni. 
- Mamy jechać z Tobą? - zapytał Niall.
- Nie trzeba. Dam sobie radę. - uśmiechnąłem się delikatnie. - Ale teraz jestem zmęczony. - westchnąłem. 
- Idziemy do łóżka? - zapytał Niall. 
- Ty go już tak do łóżka nie ciąg. Bo pomyślę, że chcesz mu coś zrobić. - zachichotała blondynka.
- Nie bój się. Nie dam się zgwałcić. - zachichotałem cicho. - Ale tak. Poszedłbym jeszcze pospać. 
- To chodź. - skinął na mnie, po czym wstałem i ucałowałem Taylor w policzek. 
- Dziękuję. - szepnąłem i razem z przyjacielem poszedłem do jego sypialni. Gdy tylko przekroczyłem próg, rzuciłem się na świeżą pościel. Przymknąłem oczy, rozkoszując się świeżym zapachem. Nagle poczułem dłonie na ramionach, które powoli masowały moją napięta skórę. 
- Mm.. Ty zawsze wiesz czego mi potrzeba. - westchnąłem z uśmiecham. 
- Dbam o Ciebie. To wszystko. - powiedział blondyn i powoli zjeżdżał dłońmi na moje plecy, a następnie boki. 
- Mmm... tak mogę umierać. - szepnąłem zadowolony. Po chwili poczułem usta chłopaka tuż przy moim uchu, gdzie delikatnie gryzły i ssały moją skórę. Westchnąłem cicho i przymknąłem powieki. Jego usta powoli zeszły niżej, na moją szyję i powoli całowały skórę.  - Mm... Niall. - szepnąłem czule. Chłopak powoli odwrócił mnie przodem do siebie i usiadł na moich biodrach, całując moje usta. 
- Co ty na to.. - szepnął. - .. abym przygotował nam kąpiel... z dużą ilością bąbelków... płynem zapachowym.. i zrobię Ci masaż?  - zamruczał w moje wargi, wsuwając dłonie pod moją koszulę. 
- Mm.. to bardzo kuszące. - szepnąłem w jego usta i złapałem go za pośladki. Blondyn pisnął i zachichotał cicho, schodząc ze mnie. 
- Za dziesięć minut w mojej łazience. - po czym musnął moje usta i poszedł z stronę łazienki. Uśmiechnąłem się lekko i opadłem na poduszki, przymykając oczy. Cóż. Zdecydowanie kochałem swojego przyjaciela. Zawsze wie czego mi potrzeba i jak poprawić mi humor. Jest kimś naprawdę wyjątkowym w moich oczach. Zdjąłem spodnie, koszulę, skarpetki i buty, w samych bokserkach idąc do łazienki. Gdy przekroczyłem próg, do moich nozdrzy dotarł wspaniały zapach wanilii i czekolady. W pomieszczeniu unosiła się para, a mój przyjaciel właśnie pozbawiał się ubrań. Podszedłem i objąłem go od tyłu. 
- Kocham Cię Niall. - szepnąłem mu do ucha.
- Ja Ciebie też. Jesteś najlepszym przyjacielem na świecie. - powiedział. 
- Wiem. - zaśmiałem się i rozebrałem nas do końca, po czym weszliśmy do wody. Usiadłem miedzy nogami chłopaka, opierając plecy o jego klatkę piersiową. - Mm.. jak przyjemnie. - westchnąłem. Po chwili poczułem dłonie chłopaka na moim brzuchu i odprężyłem się całkowicie. To było to.
~ * ~
- Na pewno chcesz się tam przenieść sam? - zapytała Taylor po raz setny już tego ranka. Wzniosłem oczy do góry, modląc się o cierpliwość. 
- Tak. Dam sobie radę. - powtórzyłem któryś już raz. Dziewczyna mruknęła coś pod nosem.
- Masz być ostrożny! - powiedział Niall, patrząc mi w oczy.
- Będę. Obiecuję. - ucałowałem dziewczynę w policzek, po czym przytuliłem chłopaka i wszedłem do ich kominka. 
- Potterland! - powiedziałem wyraźnie i rzuciłem w siebie pył, po czym zniknąłem w zielonych płomieniach. Poczułem to znajome uczucie w brzuchu, gdy nagle natrafiłem na barierę. Tak jakby zatrzymałem się wewnątrz kominka i nie mogłem wejść dalej. Spanikowałem, miotając się w celu uwolnienia. Nagle coś przyszło mi do głowy i zamknąłem oczy, skupiając się po czym przemówiłem mową węży.
- Wpuść mnie. - i w tym momencie poczułem jak wypadam z kominka na wypastowana podłogę. Podniosłem się, otrzymując szatę i wyciągnąłem różdżkę, tak na wszelki wypadek  zupełnie. Powoli rozejrzałem się po pomieszczeniu. Znajdowałem się właśnie w salonie. Był w jasnych kolorach fioletu. Na środku stał niewielki stolik, a wokół niego pięć foteli ze skóry. Na ścianach wisiały obrazy przedstawiające przodków mego kuzyna. Jego rodzice, Lily i James, jego ojciec chrzestny - Syriusz. Na innej ścianie portret byłego dyrektora szkoły - Albusa Dumbeldora. Obok niego zaś dwa obrazy przedstawiające mężczyznę i kobietę. Podszedłem bliżej, chcąc się im przyjrzeć, lecz przerwał mi to hałas dobiegający z pomieszczenia obok. Natychmiast uniosłem różdżkę i powoli ruszyłem w tym kierunku. Niepewny, przepełniony strachem wychyliłem się zza rogu i już chciałem rzucać zaklęcie, gdy dostrzegłem domowego skrzata, który ścierał kurze z rzeźb w pomieszczeniu. 
- Och boże. - szepnąłem, a mały stworek, aż podskoczył w miejscu, obracając się i rzucając we mnie jakaś klątwę, ale zdążyłem zrobić unik. 
- O mój boże! Panicz Harry! Ja najmocniej przepraszam! Nic panu nie jest?! - zapytała skrzatka, podbiegając do mnie. 
- Nie. Wszystko okej. Przepraszam, nie chciałem Cię wystraszyć. - powiedziałem delikatnie. - Byłaś skrzatką mojego kuzyna? Jak masz na imię? - zapytałem, przyglądając jej się. Miała na sobie sukieneczkę w kolorze pudrowego różu, do tego pantofelki i opaskę na głowie. 
- Tak. Pan Harry był moim właścicielem. Nazywam się Milla. Po jego śmierci, zostałam sama z tym wszystkim i czekałam, aż się pan zjawi, sir. - powiedziała, kłaniając mi się lekko. Speszyłem się trochę. 
- Och. Więc, teraz ja jestem twoim panem i tak teraz się zastanawiam co z Tobą zrobić. Przecież nie będziesz tu sama siedziała przez całe dziesięć miesięcy. - powiedziałem i usiadłem na krześle. 
- No cóż. Zrobię co sobie Pan zażyczy. A tym czasem, niech pan się rozejrzy, a ja przygotuję coś do jedzenia. - skinęła w moim kierunku i zniknęła. Westchnąłem, przeczesując włosy dłonią. No ładnie. Mając szesnaście lat dorobiłem się domu, majątku i skrzata. Rozejrzałem się po korytarzu, dostrzegając kilka rzeźb oraz obrazy z krajobrazami. Ruszyłem dalej. Na parterze znalazłem jeszcze obszerną kuchnie, gdzie krzątała się Milla. Posłałem jej uśmiech i ruszyłem dalej oraz znalazłem piwniczkę, ale nie schodziłem tam. Schodami udałem się na piętro. Zaglądnąłem do pierwszego pomieszczenia, który okazał się być sypialnią mojego kuzyna. Łóżko było idealnie zaścielone, uchylone okna oraz poukładane ubrania w szafie. Westchnąłem cicho i poszedłem dalej. Minąłem dużą łazienkę oraz gabinet Harry'ego i wszedłem do ostatniego pomieszczenia. Moja sypialnia. Podszedłem do łóżka i przejechałem dłonią po pościeli. Westchnąłem cicho i usiadłem na brzegu. Przyglądałem się pomieszczeniu, skanując wszystko wzrokiem. Podszedłem powoli do szafy i otworzyłem ją, widząc puste pulki, wszystkie oprócz jednej. Na najwyższej spoczywało średniej wielkości pudełko. Sięgnąłem po nie i położyłem na stoliku, zdejmując pokrywę. W środku znalazłem stosik zdjęć. Wziąłem je do ręki i usiadłem w fotelu, przeglądając je. Było wiele przedstawiających Harry'ego oraz jego przyjaciół, rodzinę. Nagle zaintrygowało mnie jedno z nich. Był na nim mój kuzyn w objęciach wyższego od niego mężczyzny. Nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie był to Dracon Malfoy. Największy wróg mego kuzyna. Siedzieli na huśtawce, patrząc sobie w oczy. Uśmiechnąłem się niepewnie. Czyli byli razem? Może bardzo się kochali. To dobrze, bo oznacza to, że Harry nie był samotny przed śmiercią. Ktoś o niego dbał, troszczył się. Odłożyłem fotografię i wziąłem kolejną, zamierając. Przedstawiała ona mnie. Mnie... w ramionach kobiety o długich, ciemnych włosach, dużych oczach, szerokim uśmiechu. Tuż za nią stał mężczyzna. Wysoki, dość szczupły. Obejmował nas ramionami, szeroko się uśmiechając. Odwróciłem fotografię, czytając. 
- Anne, Harry i Ray. 1994r. - czyli.. to moi rodzice? Ale jak.. och boże.
- Paniczu Harry. Obiad gotowy. - usłyszałem nagle glos skrzatki. Potrząsnąłem głową i schowałem zdjęcia do środka, pomniejszając pudełko i schowałem je do kieszeni, po czym zszedłem do kuchni. 
- Już nakładam. - powiedziała Milla i po chwili przede mną pojawił się talerz pełen zupy. Spożywałem posiłek w spokoju, zastanawiając się nad czymś. 
- Millo? - zapytałem po skończonym daniu.
- Tak?
- Bo tak się zastanawiałem. Może na czas gdy ja będę w szkole, przeniosłabyś się do domu mego przyjaciela Nialla, żeby nie siedzieć tu tak sama. - zaproponowałem. - I wpadałabyś tu raz w tygodniu sprawdzić czy wszystko okej. Nie chce, byś siedziała tu sama. - westchnąłem. 
- Zrobię co pan każe. - powiedziała. 
- To może idź spakuj się i za chwilę byśmy ruszyli do domu państwa Horan. Temu domowi nic nie będzie. Pole magiczne wokół jest silne i nie przedostanie się tutaj nikt, kto nie ma pozwolenia oraz nie zna języka wężów. A samej będzie Ci tutaj smutno i samotnie. - wyjaśniłem. 
- Co sobie tylko panicz życzy. - pstryknęła palcami, sprzątając, po czym zniknęła. Rozejrzałem się po kuchni, wchodząc z niej i znowu trafiłem do salonu. Mój wzrok po raz kolejny trafił na obrazy pary, której nie znałem. I nagle wszystko stało się tak jasne. Szybko wyjąłem zdjęcie z kieszeni i porównałem postaci z niego, do tych z obrazu. To byli Ci sami ludzie. To byli moi rodzice. Przyglądałem się im. Bardzo przypomniałem swego tatę. Miał delikatne loczki na głowie i zielone, iskrzące się oczy. Zaś po mamie miałem uśmiech. W identyczny sposób marszczyła czoło. Uśmiechnąłem się smutno. Czy byłem, aż tak złym dzieckiem, że mnie nie chcieli? Dlaczego porzucili mnie tak? Malutkie dziecko. 
- Jestem gotowa. - usłyszałem nagle za sobą. Odwróciłem się i dostrzegłem skrzatkę, z małą walizeczka w dłoni. 
- Zatem chodźmy. - powiedziałem i po sprawdzeniu każdego pomieszczenia, okna i szpary, udaliśmy się do domu Nialla. 
________________________________________________
 
Cześć i czołem, kochani moi!! Co u Was słychać? Bo u mnie jak na razie okeej. Jestem właśnie po kościele, wczoraj miałam osiemnastkę u kuzynki, a dziś idę na festyn. Uhuhuu xD Ale wracając do pisania. Dziękuję Wam bardzo za 8 komentarzy pod pierwszym rozdziałem. Bardzo motywujące, choć widzę, że nie polubiliście Nialla i Harry'ego razem xD ale to tylko chwilowe, spokojnie. Dziękuję również za ponad 1050 wyświetleń! Jesteście wspaniali, serio! Cudownie cudowni!! Więc, cieszy mnie również to, że mam tak dużo osób do informowania! Mam nadzieję, że chociaż tu zaglądacie ;) A więc, zostawcie swoją opinię także pod tym rozdziałem, Wasze słowa bardzo mnie motywują ;) Kocham Was! Komentujcie, polecajcie, czytajcie! Następny za tydzień! ;) kocham <3