piątek, 12 grudnia 2014

IX. Cause I know that you'll always understand..

-  Mm Lou. - jęknąłem cicho, oddając jego pocałunek. Poczułem jak gładzi moje plecy i łapie mnie za pośladki. Nagle zacząłem unosić sie w gore i po chwili znajdowałem sie na łóżku, leżąc na plecach, a chłopak pochylał sie nade mną. 
- Co by tu z Tobą zrobić? - zamruczał i placem gładził lekko odsłoniętą skórę brzucha, która widoczna była po przez rozchylona szatę szkolna. 
- Proponujesz coś? - zapytałem i nieświadomie oblizałem usta językiem. Wzrok chłopaka podążał za tym ruchem, a gdy spojrzał na mnie jego tęczówki zrobiły sie ciemne, niemal granatowe. Jęknąłem cicho widząc to. – Boże.. Lou.. Twoje oczy. Są takie ciemne. Prawie granatowe – wyszeptałem cicho. 
- Tak właśnie na mnie działasz. Nie potrafię się opanować. – szepnął chłopak, patrząc mi w oczy. Przygryzłem wargę, a twarz Louisa zaczęła zbliżać się do mojej. Po chwili nasze wargi splotły się w namiętnym pocałunku, który z sekundy na sekundę stawał się bardziej natarczywy, mocny. Gdy przygryzł moją dolną wargę, niemal jęknąłem. Poczułem jak jego dłonie zdzierają ze mnie szatę szkolną, wsuwając ciekawskie dłonie pod moją koszulkę. Pisnąłem cicho, czując kontrast między moją gorącą skórą, a jego lodowatymi dłońmi, jednak moje ciało szybko do tego przywykło, a wręcz błagało o jego dotyk. Dokładnie wiedział, które miejsce ma dotknąć, bym cały pokrył się gęsią skórką i pragnął więcej. Powoli jego wargi zaczęły schodzić coraz niżej. Szczęka, szyja, obojczyki. Wszędzie tam zostawiał po sobie ślad. Nagle niewiadomo skąd dostałem nagłego przypływu odwagi i jednym ruchem obróciłem nas, tak, iż teraz ja siedziałem okrakiem na nim, przysysając się do jego szyi. Czułem jak wiercił się pode mną. - Harry.. Ty brutalu. - jęknął, unosząc biodra w górę, powodując, że nasze krocza zderzyły się ze sobą, powodując przyjemne tarcie między nami. Ssałem mocno jego szyje, zdzierając z niego szatę i koszulkę, gładząc jego brzuch dłońmi. Jego klatka piersiowa była tak umięśniona, palcami obrysowałem kontury, powodując, że Lou wciągał brzuch. Przeniosłem sie na jego usta i złączyłem nas w namiętnym, powolnym pocałunku, budzącym wszystkie motyle w moim organizmie. Lou powoli uniósł sie i teraz siedziałem na nim okrakiem, obejmując jego szyje rekami. Czułem jak jego dłonie sunął po moich plecach, po czym zaciskają się na moich pośladkach.
-Looou.. – westchnąłem i powoli poruszyłem się, powodując kolejny raz przyjemne tarcie. Czułem, że teraz to prowadzi już tylko do jednego…

*** 

- Żartujesz! Zrobiliście to?! – pisnął Niall, późnym wieczorem, gdy leżeliśmy na moim łóżku.
- Nie. No co ty. Nie mogłem tak po prostu uprawiać z nim seksu. – mruknąłem.
-No ale coś musieliście robić. – mruczał blondynek, obserwując mnie.
- No cóż.. – zacząłem, czując rumieniec na policzkach. 
- No mów! 
- Tak jakby.. hm obciągnął mi, a ja jemu? – mruknąłem niewyraźnie, chowając twarz
w poduszkę. 
- No co ty!!! Harry! Opowiadaj. Chce znać każdy szczegół od tego, czy usta czy dłoń, do długości jego członka i tego, czy miałeś odruch wymiotny? Wielki jest?! – pytał Horan podekscytowany. 
- Niall. – jęknąłem, niemal zgorszony jego pytaniami.
- No mów. – potrząsnął moim ramieniem. Westchnąłem jedynie, poddając się.
- I dłonią i ustami. – mruknąłem, siadając po turecku i obserwowałem blondaska. 
- I jak było? – blondyn prawie podskakiwał w miejscu, a ja miałem ochotę się roześmiać.
- Niesamowicie. Na serio. Coś czego nie można opisać słowami. Był powolny i delikatny, wszystko mi powoli pokazywał. 
- Duży jest? – zapytał bezpośrednio Niall.
- Duży. – przyznałem cicho. – Nawet bardzo. – mruknąłem z uśmiechem. 
- I nie zakrztusiłeś się? 
- Dość! – jęknąłem. – Wystarczy już. – opadłem na poduszkę. – To było.. nieziemskie. Jakbyś unosił się nad ziemią, wiesz? Nawet nie chodzi mi o somo obciąganie. Czując jego dotyk na sobie, niemal umierałem z zachwytu. Dotykał mnie powoli, delikatnie. Czułem, ze się rozpływam. Czułem, ze mógłbym tak już zawsze.  
- Zakochałeś się. – stwierdził po kilku sekundach blondyn, patrząc na mnie iskrzącymi oczami. Przygryzłem wargę i nieśmiało pokiwałem głową.
- Nawet nie wiem kiedy. – szepnąłem cicho. – Jeszcze kilka miesięcy temu nienawidziliśmy się. Nie mogłem na niego patrzeć, a teraz.. nie umiem o nim nie myśleć. W kilka dni wszystko tak drastycznie się zmieniło, a ja nie wiem czy jestem na coś takiego gotowy. 
- Czego się obawiasz? – zapytał Horan.
- Tego, że w pewnym momencie powie mi, że to błąd, że jednak nic do mnie nie czuje. Że to wszystko jeden wielki żart. Szczerze? Chyba nie zniósłbym tego. Nie dałbym rady. 
- Myślę, że jemu na serio na Tobie zależy i nie masz się czego obawiać. To jak na Ciebie patrzy, to jak obserwuje Cię i na jego ustach pojawia się uśmiech. Na pewno nie udawałby, aż tak. Widać, że coś do Ciebie czuje. Z resztą myślę, że masz potwierdzenie po dzisiejszym popołudniu. Co zrobił po wszystkim? – zapytał.
- Uśmiechnął się i pocałował mnie, a później zaprowadził mnie do łazienki, bym mógł wziąć prysznic, po czym pożegnaliśmy się i wróciłem tutaj. 
- Widzisz? Jeśli by mu nie zależało, nawet by nie popatrzył i od razu Cię zostawił. 
- Pewnie masz rację. – westchnąłem. – A jak tam Zayn? – zapytałem, poruszając zabawnie brwiami. Chłopak roześmiał się lekko, po czym mruknął.
- Wszystko dobrze. Umówiliśmy się na jutro. Po lekcjach idziemy na spacer czy coś. 
- Uroczo. Cieszę się, że nam się tak wszystkim układa. Tobie z Zaynem, Tay z Liamem, a mi z Louisem. Niesamowite no nie? – uśmiechnąłem się szeroko.
- Nawet bardzo. – zachichotał chłopak.                                
***

- O której się z nim spotykasz? – zapytała mnie Taylor, gdy w sobotę siedzieliśmy w Wielkiej Sali jedząc śniadanie. 
- Ma być około południa w zamku i powiedział, że sam mnie znajdzie, więc zależy od niego. – wyjaśniłem jej.
- Myślisz, że to coś poważnego? 
- Tak mi się wydaje. Jeśli by tak nie było to po co fatygował by się osobiście. Mógł napisać w liście, prawda? A nie zrobił tak, więc sądzę, że to poważne. 
- Boisz się? – zapytała, gryząc kawałek swojego Tosta z dżemem. 
- Boję się tego, kto go zabił. W sensie, ze jeśli okaże się, np. że to ktoś znajomy lub ktoś kogo znał Harry to utwierdzę się w przekonaniu, że czasem nawet najbliższym nie można ufać.  To mnie przeraża. – westchnąłem, przeczesując dłonią włosy.
- Nie martw się, jestem pewna, że wszystko będzie w porządku i nic takiego się nie wydarzyło. Bądź dobrej myśli.
- Oby. A tak w ogóle to gdzie Niall?- zapytałem, zmieniając temat. – Nie było go gdy wstałem, ani gdy się kładłem.
- Pewnie zabalował z Zaynem. Mieli wczoraj drugą oficjalną randkę. – zachichotała dziewczyna.
- Och. To wolę nie wiedzieć co się tam stało. – roześmiałem się. 
- Niall pewnie zwiedza dormitorium Ślizgonów. - zachichotała blondynka. 
- Pewnie tak. - parsknąłem. Przez resztę śniadania rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, ale moje myśli uciekały ciągle do pewnego szatyna. Od wydarzenia w poniedziałek minęło juz piec dni, a my może rozmawialiśmy trzy razy, nie mówiąc o jakimkolwiek pocałunku czy pieszczocie.  Miałem wrażenie, że on mnie unika, ale nie wiedziałem czemu. Czyżbym podczas naszego popołudnia zrobił cos nie tak? Może zdał sobie sprawę, ze jestem beznadziejny także w łóżku. Może juz mnie nie chce? Może już się mną znudził? Nie, to niemożliwe. Przecież mówił, że tak mu na mnie zależy. Nie mogło mu się odmienić po kilku dniach. Widocznie jest zajęty i nie ma zbytnio czasu. Nie potrzebnie się pewnie przejmuje. Westchnąłem cicho sam do siebie i ucałowałem blondynkę, wychodząc z Wielkiej Sali. Udałem się do dormitorium, by zrobić część lekcji jeszcze przed przybyciem Draco. Nawet nie spostrzegłem się kiedy minęło tak dużo czasu. Z transu nad książkami wyrwało mnie pukanie do drzwi.
- Proszę. – mruknąłem i spojrzałem w ich stronę. W drzwiach pojawiła się postać Malfoya.
- Draco. Wejdź, zapraszam. – powiedziałem i wstałem, podchodząc do niego, ściskając lekko jego dłoń. – Siadaj, proszę. – wskazałem na jedno z krzeseł, które po chwili zajął mężczyzna.
- Mam nadzieję, że Ci nie przeszkadzam?
- Ależ skąd. Czekałem na Ciebie od rana. – uśmiechnąłem się lekko.
- Cóż. Nie będę owijał w bawełne. Przejdę od razu do konkretów. – mruknął. - Okej. – skinąłem głową.
- Dowiedziałem się kto jest odpowiedzialny za śmierć mojego partnera, a Twojego kuzyna. – zaczął.
- Znam tę osobę? – zapytałem, na co blondyn zamyślił się chwilę.
- W zasadzie to trochę tak, trochę nie. Ciężko mi to samemu określić. – mruknął.
- Kto to? – zapytałem, lekko wstrzymując oddech.
- To .. hm.. wybacz mi to co za chwilę powiem, ale taka jest prawda.. za śmierć Harry’ego odpowiedzialni są.. twoi rodzice, Harry. – szepnął. Gdyby nie to, że patrzyłem na niego podczas mówienia, mógłbym przysiąc, że się przesłyszałem, ale..
- Co? – szepnąłem drżąco, patrząc na niego jak na jakiegoś kosmitę.
- Tak Harry. Bardzo mi przykro. – szepnął. – Ostatnie czas spędziłem w bardzo podejrzanym towarzystwie, chcąc dowiedzieć się czegokolwiek na temat śmierci Twojego kuzyna. Przed kilkoma dniami podsłuchałem jedną z rozmów, w której padło.. że Ray Styles jest odpowiedzialny za śmierć Pottera. Wiedział gdy Harry przebywał, bo podobno w ostatnich miesiącach przed śmiercią utrzymywali kontakt. I to on go wydał Voldemortowi. Przynajmniej ja tak usłyszałem. – zakończył.
- Ha-Harry miał kontakt z moimi rodzicami? – zapytałem szeptem.
- Tak wynikało z ich słów. Ja na ten temat nie mam zielnego pojęcia. Harry nic mi nie mówił, żeby miał jakikolwiek kontakt z Anne i Ray’em, ale widocznie mieli jakiś. – powiedział cicho. – Bardzo mi przykro, Harry. Naprawdę. – szepnął, po czym lekko dotknął mojego ramienia.
- Draco.. widziałeś może gdzieś moich rodziców? – zapytałem.
- Hm.. tak. Spotkałem ich raz na Nokturnie, ale nie rozmawiałem z nimi. Po prostu przypadek. – powiedział cicho. – Ale proszę Cię, nie rób nic głupiego, dobrze? – skinąłem lekko głową. Mężczyzna wstał i pożegnawszy się, wyszedł. Przez chwilę siedziałem jak zmrożony. Nie miałem pojęcia co mam myśleć. Miałem potworny mętlik w głowie. Więc moi rodzice pomogli pozbyć się jedynej osoby na świecie, którą tak naprawdę miałem. Jedynej mojej rodziny. Pozbawili mnie najpierw siebie, a teraz Harry'ego. Jak.. Jak oni mogli mi to zrobić? Czy ja naprawdę nic dla nich nie znaczę? Czy nie traktują mnie już jak syna? Choć nie.. oni nigdy mnie tak nie traktowali. Porzucili mnie, więc w sumie co miało by ich powstrzymywać, przed popsuciem mojego życia już całkowicie. Przecież jestem tylko jakimś tam Harrym. Zadrżałem i rzuciłem się na łóżko, wybuchając głośnym płaczem. Wtuliłem twarz w poduszkę, łkając w nią. Nie potrafiłem tego zrozumieć. Aż tak bardzo mnie nienawidzą?
- Harry? Czemu nie było Cie na kolacji.. Harry? Wszystko w porządku? Co się dzieje? Czemu płaczesz? Kochanie.. - podszedł i przytulil mnie mocno. Płakałem, wręcz się dusząc. - Hazz.. Myszko. Odezwij się. Harry. - dotykał mojego ramienia. 
- Przytul mnie. - to było jedyne co udało mi się powiedzieć. Chłopak podniósł mnie i usadził sobie na kolanach, niemal od razu okrywając mnie kocem, ponieważ trząsłem się z zimna. Nawet nie zauważyłem, że w pomieszczeniu było tak zimno. Łkałem chłopakowi w ramie, nie wiedząc co zrobić. 
- Harry. Kochanie co się dzieje? Powiedz mi. Hazz proszę. Zaczynasz mnie przerażać.. Myszko.. - szepnął, a ja nie potrafiłem się odezwać. Nie umiałem z siebie wykrzesać słowa. Przez długi czas siedziałem w bezruchu, nie odzywając się. Niall ciągle szeptał mi coś do ucha, próbując mnie uspokoić. Nawet nie wiem kiedy i w jakich okolicznościach zasnąłem.
***
- Beng, beng. Jeszcze chwila i kasa moja, panowie. - roześmiałem się, gadając ze Stanem oraz Nickiem.
- Taki jesteś tego pewny? Skąd wiesz, że Styles nagle nie stchórzy i jednak Ci nie da? Wiesz, to tylko głupi Gryfonek. – zapytał ten drugi, bawiąc się różdżką.
- Po prostu to wiem. Po tej całej akcji w poniedziałek, kiedy mi obciągnął, rozmawialiśmy może ze trzy razy. Teraz pewnie myśli, ze zrobił coś nie tak, że to jego wina. Takie jest właśnie jego myślenie. Za każdy najmniejszy szczegół zawsze obwinia siebie. Tak więc, będzie mi chciał pokazać, jak to mu na mnie zależy i jestem pewny, że jeszcze przed świętami, a do tych już nie długo, wylądujemy razem w łóżku. – zaśmiałem się pewny siebie.
- Oby, bo inaczej kasa nasza. – wybuchnął śmiechem Stan.
- Możecie o niej zapomnieć. Rozkochałem go? Rozkochałem. Pocałunek był? Był. Obciąganie? Było. Więc seks to już pikuś. – mruknąłem. Nagle do pokoju wbiegł Zayn.
- Co tam stary? – mruknął do niego Nick.
- Lou. Jest sprawa. Chodzi o Hazze. – powiedział. Oczywiście mulat wiedział o zakładzie, aczkolwiek nie brał w nim nawet najmniejszego udziału. Od razu powiedział, że on się w to nie miesza, bo nie chce sobie już na starcie zepsuć kontaktów z blondaskiem.  
- Coś nie tak? – zapytałem, lekko znudzonym głosem.
- On Cię teraz potrzebuje. Możesz pójść ze mną do ich dormitorium? – zapytał.
- Już idę. – mruknąłem i wstałem, otrzepując spodnie, po czym skierowałem się z mulatem do wyjścia. – Co się dzieje? – zapytałem, idąc korytarzem. 
- Twój kuzyn z nim rozmawiał, po czym Harry po prostu się załamał. Nie może się uspokoić. Cały czas płacze. Siedział z nim Niall, później zasnął, a teraz obudził się i dalej to samo. Nie wiemy co zrobić po prostu. - westchnął mulat. Wzruszyłem sam do siebie ramionami.
- A co ja mam z tym wspólnego? - zapytałem. 
- No wiesz. Pomyśleliśmy, że może Tobie powie co się dzieje, bo nam nie chce. - wyjaśnił mi mulat, a ja westchnąłem cicho. I na chuj mam tam iść? Przecież i tak mi nie zależy. Ale w zasadzie pozory trzeba zgrywać, żeby się to wszystko nie wydało. Westchnąłem sam do siebie. W co ja się kurde bawię? Ale z drugiej strony kasa kusząca, a ja uwielbiam wygrywać, więc myślę, iż to właśnie mnie przekonało. Po chwili weszliśmy do dormitorium Gryfonów. Wszędzie było tak dużo czerwieni, ze dosłownie czułem się jak w jakiejś tkance czy innym cholerstwie, gdzie znajduje się pełno krwi. Weszliśmy krętymi schodkami na górę i Zayn zapukał do drugich drzwi na lewo. Usłyszeliśmy ciche „proszę” wypowiedziane przez Nialla i weszliśmy do środka. Rozejrzałem się po pomieszczeniu. Najpierw dostrzegłem, iż panował tam mrok. Okna zostały zasłonięte przez zasłony. Następnie dostrzegłem blondynkę, w sensie Taylor siedzącą na jednym z foteli
i wpatrującą się w łóżko przed nią. Spojrzałem na nie i zobaczyłem Nialla, a w jego objęciach spoczywał Harry. Gdy go dostrzegłem, poczułem jak moje serce zalała fala żalu i smutku. Nigdy nie widziałem kogoś w tak strasznym stanie. Jego włosy były całe pomierzwione, oczy wręcz przekrwione od łez, spuchnięte oraz czerwone policzki. Wyglądał jak kupka nieszczęścia jeszcze w tych dresach i wielkiej bluzie.
- Em.. chodźcie na moment. – powiedziała nagle dziewczyna i pociągnęła Irlandczyka oraz mulata za sobą i zostałem sam z chłopakiem w pokoju. Nie bardzo wiedziałem co teraz zrobić, więc powoli podszedłem i usiadłem obok niego, dotykając jego ramienia.
- Harry? Co się dzieje, misiu? – zapytałem, siląc się na miły i delikatny głos.
- Ja.. ja.. nie mogę. – wyszlochał, wtulając twarz w moją klatkę piersiową.
- Ale co się stało? Ktoś zrobił Ci przykrość? To przez to co powiedział Ci Draco, tak? – zapytałem niepewnie. Z jednej strony było mi wszystko jedno czy jest załamany czy nie, ale z drugiej widząc go takiego.. moje serce pękało, mimo, iż sam nie chciałem się do tego przyznać przed sobą.
- Tak.. ja.. ro-rozmawiałem z-z.. nim. – wyjąkał, starając się uspokoić. Powoli gładziłem jego plecy, drugą ręką przeczesując jego splątane loki. Po chwili gdy chłopak się uspokoił w miarę, opowiedział mi wszystko. Mimo iż to zdecydowanie mnie nie dotyczyło, zrobiło mi się przykro. - .. moi rodzice.. pozbawili mnie jedynego człowieka, któremu na mnie zależało.. którego byłem pewien.. co ja mam teraz zrobić? Jak mam ufać komukolwiek? Skoro za chwilę może okazać się, że osoba którą kocham, której ufam oszukuje mnie. Bawi się mną i moimi uczuciami. A to zaboli najbardziej.. Jasne.. nie znałem swoich rodziców.. nie miałem okazji.. ich poznać, ale mimo wszystko.. jestem ich synem, a oni.. oni zrobili mi coś takiego. – wyszeptał cicho, łapiąc rozpaczliwie powietrze do ust. Nie miałem pojęcia co mam mu powiedzieć. Co zrobić?
- Harry.. myślę, że .. hm.. oni nie zrobili tego specjalnie. Mimo wszystko tak jak mówisz, są Twoimi rodzicami. Na pewno nie zrobili by czegoś co może zniszczyć Ci życie. Może.. może to było konieczne? Może zostali  do tego zmuszeni? Skąd możemy to wiedzieć? Nie mamy żadnej pewności co do tego. – powiedziałem cicho. Chłopak westchnął i wtulił się we mnie jeszcze bardziej. Mimo wszystko objąłem go, tuląc do siebie. Czułem z nim jakąś więź. Nie wiedziałem w jaki sposób, ale czułem to. Wydawał mi się być kimś bliskim. Kimś komu mogę bezgranicznie ufać. I właśnie w tej chwili poczułem pierwsze, tak silne wyrzuty sumienia. Jeszcze po tych jego słowach „Skoro za chwilę może okazać się, że osoba którą kocham, której ufam oszukuje mnie. Bawi się mną i moimi uczuciami. A to zaboli najbardziej”. Nie wiedziałem co robić. Byłem w pewien sposób przerażony.
- Nie wiem co myśleć. – szepnął po chwili ciszy chłopak.
- Co chcesz zrobić? Albo nad czym myślisz? – zapytałem.
- Ja.. chciałbym wiedzieć dlaczego. Dlaczego go wydali? Dlaczego coś było ważniejsze niż bezpieczeństwo kogoś z rodziny? Dlaczego mnie w tedy porzucili? Czy nie jestem wystarczającym synem? Czy zrobiłem coś źle? Czy zawiodłem ich w jakiś sposób? Co jest ze mną nie tak? Czy nie jestem wystarczający?  - słysząc jego słowa, niemal poczułem łzy w oczach.
- Hazz.. jak możesz nawet tak myśleć? Jesteś idealny. Jesteś mądry, uczciwy, piękny, wspaniały, inteligentny. Zawsze wszystkim chcesz pomóc. Zawsze stawiasz drugiego człowieka na pierwszym miejscu. Nic nie liczy się dla Ciebie bardziej niż rodzina i przyjaciele. Jesteś wręcz człowiekiem doskonałym. Zawsze pewny siebie i błyskotliwy, jednak masz swoją wrażliwą stronę, której nie wstydzisz się pokazać przy innych ludziach. Zawsze starasz się wywrzeć na ludziach dobre wrażenie. Nigdy nikogo nie zawodzisz. Twoi rodzice byli po prostu głupi porzucając Cię. Chyba nie zdawali sobie sprawy z tego jak wartościową osobą jesteś. Nigdy nie myśl o sobie źle. Jeśli ludzie Cię krzywdzą to znaczy, ze są po prostu głupi! Jak można zrobić coś przeciw Tobie? Tak słodkiej i kochanej osobie? Nigdy nie zapominaj jak cudowny jesteś. – szepnąłem mu do ucha. Chłopak delikatnie odsunął się i popatrzył na mnie ze łzami.
- Lou.. dziękuję. – szepnął chłopak, całując mnie lekko w policzek. Uścisk w sercu pojawił się jeszcze większy niż przed momentem. Teraz wręcz wyrzuty sumienia mnie zjadały, ale odepchnąłem je na bok, wiedząc, że zaraz mi to przejdzie.
- Nie dziękuje się za prawdę. Uśmiechnij się, kochany. – pogładziłem Cię po policzku. Chłopak spojrzał mi w oczy i zrobił to o co go poprosiłem. Najpiękniejszy uśmiech na całej ziemi.
- Już wiem co chce zrobić. – powiedział po chwili.
- Co?
- Muszę ich znaleźć. Znaleźć i zapytać. To jest to co muszę zrobić…
_____________________________________________________

Cześć i czołem moim kochanym czytelnikom. Jest i obiecany rozdział! Co o nim sądzicie? Jak myślicie, czy pomysł Hazzy jest dobry? I co sądzicie o postępowaniu Louisa? Jak już wspominałam w osobnej notce, opowiadanie to powoli dobiega końca. I również wspomniałam, że planuję kolejne. Jest już ono w mojej głowie tak wymyślone, że nie mogę się doczekać, aż skończę to i zacznę pisać właśnie je. Będzie miało tytuł: "Touch Styles". Kuszący, czyż nie? Huhu. Oczywiście mogłabym zacząć pisać je już teraz, ale znając mnie to pewnie bardziej skupiłabym się na tamtym, niż na tym i było by kiepsko. Dlatego wolę najpierw spokojnie dokończyć to. Myślę, że zostało nam jeszcze 3 rozdziały do końca + epilog więc jeśli moja zawziętość dalej się będzie tak utrzymywała do być może na początku stycznia będzie skończone. A tym bardziej, że mam wolne od 19 grudnia do 6 stycznia, więc w tym czasie na pewno będę miała choć chwilę na pisanie każdego dnia. Ach i jeszcze jedno. W jednym z komentarzy pod poprzednią notką ktoś zastanawiał się czy będzie to opowiadanie o Larrym, czy tylko jeden z bohaterów będzie występował. A więc ku jasności: OCZYWIŚCIE, ŻE LARRY! Nie wyobrażam sobie tego inaczej :* Najprawdopodobniej wraz z kolejnym rozdziałem dostaniecie jakąś nową wiadomość o nowym blogu, być może już jakąś zapowiedź czy coś w tym stylu. Wypatrujcie ostro, kochani. Jeśli kogoś interesowałby wstępny opis, to zapraszam do siebie na TT (@larry_shipperss), a tam w zdjęciach znajdziecie screnny wstępnej zapowiedzi. A więc, boże ale się rozpisałam haha. Komentujcie, piszcie co myślicie, może macie jakieś propozycje. Wszystko mile widziane. Kocham Was! Komentować rozdział!! <3

6 komentarzy:

  1. Ja nie chce konca tego bloga! Jak to tylko 3 rozdzialy + epilog?! To za szybko minelo!

    Wracajac do rozdzialu...
    Mam mieszane uczyucia co do Louisa...
    Z jednej strony probowal pocieszyc Harr'ego, a z drugiej ten zaklad...
    Louis, ja ci nogi z dupy powyrywam jak go skrzywdzisz! (Ale szkoda by ich bylo xD) Obiecuje!
    Biedny Harry... jego rodzice zabili jego kuzyna...
    Nie wiem co sadzic o tym, ze chce ich znalesc i spytac... moze to dobry pomysl, a moze nie...
    Mam nadzieje, ze wszystko sie ulozy. Louis, pamietaj!
    Swietny rozdzial.
    Czekam nn.
    @andrejjj99

    Ps. Jak moglas przerwac oposywanie na poczatku?! Nie moglas opisac jak obciagaja?! To nie fari! W takim momencie?! Oj nie ladnie! Nie przerywa sie takich momentow!

    OdpowiedzUsuń
  2. Omg shdzfhvcdjjdjEhhbohxehicfj zajebisty rozdział <3 po prostu Omg, btw miałam już wczoraj przeczytać, jednak niektóre sprawy lekko mi to uniemożliwiły, tak więc przeczytałam dzisiaj i omg nadal nie mogę dojść do siebie =^.^= wgl co ten Lou odwala, dlaczego tak się bawi uczuciami Hazzy :c to okropne, zachowuje się, jakby nie miał serca i nic nie czuł :c mam nadzieje,że jeszcze się opamięta, zanim będzie za późno i zrani Harrego, a on już mu nie wybaczy :< niecierpliwie czekam na dalszy ciąg wydarzeń i na to, co się stanie, gdy Hazza wcieli w życie plan odnalezienia rodziców.... @EFlegiel <333

    OdpowiedzUsuń
  3. Dałaś mi mocnego kopa w tyłek, dosłownie. Uwierzyłam, że Louis szczerze kocha Harry'ego, że ten zakład się nie liczył. Jak można być tak aroganckim, nieczułym, podłym i okropnym człowiekiem?
    Nawet nie chcę myśleć o tym, co się stanie, gdy Harry się o wszystkim dowie. Mam ochotę mocno go przytulić i oddzielić od wszystkich złych ludzi...
    Sądzę, że znalezienie rodziców Stylesa jest dobrym pomysłem. Co z tego wyniknie - pojęcia nie mam, jednak to spotkanie powinno nadejść.

    Jeśli chodzi o Touch Styles (już uwielbiam ten tytuł), to nie mogę się doczekać, tak samo, jak Twoich (Przepraszam, że tak późno komentuję, ale miałam problemy z intenetem).
    Do następnego rozdziału ♥
    @smolipaluch

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *tak samo, jak Twoich poprzednich opowiadań - wybacz ;p

      Usuń
  4. Ja pierdolę, ale kutas z Lou ;_; Myślałam, że on juz skończył z tym zakładem, a tu gunwo :c Głuipś Lou, głupiśw chuj -.-' Szkoda mi strasznie Harry'ego, biedaczek jak sie o tym dowie to sie załamie, moje małe biedne dziecko :< Wuuuut, jak to rodzice Harry'ego zabili Harry'ego? Ales teraz poplątała akcję :D aksjgvdajsvdakhsdv, juz kolejne ff piszesz, bardzo dobrze, ja chcę je już czytać! i jeszcze taki tytuł, po prostu ajsdgvakshgvdcakhvdcakdva, nie moge się już doczekać <3 Dziękuję za powiadomienia na tt, robisz to mego słodko i zawsze wywpłujesz tym wieeelki uśmiech na mojej twarzy. Kocham to ff, czekam na kolejny, słońce :) ILYSM, pamietaj o tym <3 życzę Ci dużo weny i pisania kolejnych rozdziałów ;d Koooocham, @weirdowithscars :) xx

    OdpowiedzUsuń
  5. Louis... jak... mogłeś...
    nie więrzę w to

    Tak, myśle że harry powinienporozmawiać z rodzicami

    OdpowiedzUsuń

Jeśli czytasz, skomentuj ;) To dodaje prawdziwej motywacji :*